Pułkownik Adam Mazguła w ubiegłym roku "zabłysnął" wypowiedzią podczas protestu przeciwko ustawie dezubekizacyjnej. Niezwykle aktywny sympatyk KOD stwierdził wówczas, że stan wojenny był w gruncie rzeczy całkiem kulturalnym wydarzeniem.

"Nie powiem, oczywiście były tam jakieś bijatyki, jakieś ścieżki zdrowia, ale generalnie najczęściej jednak dochowano jakiejś kultury w tym całym zdarzeniu"- stwierdził podczas protestu pod Sejmem. Również i w tym roku Mazguła postanowił podzielić się swoją refleksją na temat stanu wojennego, tyle że zrobił to na Twitterze. 

"Obudziłem się rano 13 grudnia, też nie ma teleranka i pełzający stan wojenny trwa"-ocenił. 

W 1977 r. Mazguła wstąpił do PZPR, był oficerem stanu wojennego, więc może z jego perspektywy faktycznie nie było w tym okresie "jakichś szczególnych prześladowań".  

Najciekawsze jest to, że opozycja totalna próbuje odwoływać się do dziedzictwa "Solidarności", a w Platformie Obywatelskiej są przecież politycy, którzy w czasach PRL działali w opozycji. Jak co roku nasuwa się pytanie, czy nie czują się "dziwnie", idąc ramię w ramię z takim człowiekiem, jak Adam Mazguła.

 

 

 

yenn/Twitter, Fronda.pl