Francuski prezydent Rothschildów i Sorosa to bardzo dobra informacja dla Polski

Jeśli mam być szczery, jak zawsze, to w ogóle nie mam ochoty na pisanie o francuskich wyborach prezydenckich. Temat jest nudny i przerabiany na wszystkich portalach, ale postaram się znaleźć nową perspektywę, która pozwoli przetrwać Czytelnikom i autorowi. Jeszcze przed pierwszą turą było jasne, że w Francji trwa walka o dominację w ramach kondominium. Na wygraną mieli szansę wyłącznie kandydaci Niemiec i tutaj Macron wcale nie był jedyny, równie dobrze nadawał się Fillon albo kandydaci radzieccy, gdzie również Francuzi mieli do wyboru dwie wersje: narodową Le Pen i komunistyczną Melenchon. Posiadając tę minimalna wiedzę nie potrzeba większych analiz, żeby dojść do jednego słusznego wniosku – Francja to kolonia.

Wśród lawiny komentarzy przeczytałem dość ciekawe zdanie: „Francja wybrała większe zło”. Mogę się z tym zgodzić, ale wyłącznie z pozycji francuskiego interesu narodowego, natomiast z polskiego punktu widzenia wybór uważam za optymalny. Le Pen jako przedstawicielka radzieckiej władzy na ziemiach podbitych, miała jasno sprecyzowane plany. Odblokować sankcje wobec przewodniej siły narodów, pognić polskich hydraulików i zatrzymać emigrantów. Spora cześć prawicy kibicowała Le Pen głównie ze względu na islamistów, ale kompletnie zapominała, że ten problem Polski nie dotyczy, czego nie można powiedzieć o odpuszczaniu Putinowi agresji na sąsiednie kraju i budowaniu gospodarczej siły Rosji. Dla Polski wybór Le Pen stanowił bezpośrednie zagrożenie i to nie ze strony zbiurokratyzowanej indolentnej Brukseli, która więcej kłapie dziobem niż robi, ale ze strony bandziora z KGB, śmiertelnie skutecznego w działaniu.

Panią Le Pen póki co nie ma sensu się zajmować, ponieważ wygrał niemiecki kandydat Macron i przy tym wyborze warto się zatrzymać. Po odrzuceniu emocji i kampanijnych bzdur o sankcjach dla Polski, o czym, jeśli już, będzie decydować Merkel nie jej marionetka, łatwo dostrzec same korzyści ze zwycięstwa Macron. Emocjonalne jest strasznie kalifatem francuski i niemieckim, co nie znajduje żadnego odzwierciedlenia w faktach. Obecny stan wygląda tak, że we Francji jest góra 8% wyznawców islamu, w Niemczech jeszcze mniej. Należy się oczywiście zgodzić z tezą, że agresja i determinacja islamistów jest katalizatorem przyrostu naturalnego i dominacji nad resztą, ale to nie jest robota na 2 lata, tylko co najmniej na 50 lat. Poza wszystkim wystarczy jedna komenda, aby „uchodźcy” natychmiast stali się największym zagrożeniem dla „wartości europejskich” i będzie można do nich, w środku Paryża, strzelać jak do kaczek. Głównie narzędzia do kontroli wielkich populacji to media i banki, kto posiada te narzędzia może praktycznie dowolnie moderować rzeczywistość.

Miłość do islamskich „uchodźców” i wielokulturowości najintensywniej krzewią i finansują dwie grupy, należące do tej samej beczki. Ideologię sieją lewacy, tacy jak Soros i producenci z Hollywood, z drugiej strony Macron jest produktem finansowanym przez Rothschildów. Wobec tych dwóch oczywistych faktów nie pozostaje nic innego, jak tylko zostać „antysemitą” i powiedzieć wprost. Lewicowi Żydzi i żydowscy bankierzy dziwnym zbiegiem okoliczności pompują pozycje swoich największych i odwiecznych wrogów – wyznawców islamu i marksistów, Niemcy i Rosja tylko się do tego podłączają i grają o swoje. O co w tym w takim razie chodzi? Naprawdę Żydzi są, aż tak głupi, że kręcą sobie stryczek na własną szyję? Przeciwnie, od lat powtarzam, że należy się do Żydów uczyć narodowego myślenia. Ponownie działa podstawowa talmudyczna reguła, wszystko, co jest dobre dla żyda jest złe dla goja i odwrotnie. W Izraelu nie ma miejsca na „uchodźców”, tam się ich wyżyna w pień i zamyka w obozach. W krajach zamieszkałych przez gojów „uchodźców” i islamistów przedstawia się jako gołąbki pokoju, a najgroźniejszym „faszyzmem” dla Europy jest tradycyjna rodzina oparta na chrześcijańskim systemie wartości.

Mamy do czynienia z czystym biznesem politycznym i finansowym. Fobią naszych starszych braci w wierze jest państwo narodowe, czyli mówiąc krótko konkurencja. Wszystkie narody, które żyją według własnych zasad i budują swoją siłę na wspólnocie, w tym wspólnocie wiary, z automatu stają się „faszystami”. Nie inaczej jest z państwami muzułmańskimi, patrz Palestyna i Syria, odwieczni wrogowie Izraela. Dlaczego zatem lewicowi Żydzi, wraz z żydowskimi bankami sponsorują napływ islamu do Europy i wspierają marksistowską ideologię? Odpowiedź jest jednoznaczna i nie chodzi o żadne budowanie kalifatu, co jest projektem nierealnym, chodzi o przerobienie narodów na motłoch, który we własnym domu będzie musiał chodzić na palcach przed agresywnymi gośćmi. Takimi metodami można rządzić całymi krajami, które będą podpisywały korzystne kontrakty i przede wszystkim zostaną pozbawione zdolności do obrony.

Sponsoruje się polityków, artystów i naukowców, którzy służą konkretnej ideologii i głównie tacy stają się gwiazdami ekranu, estrad, noblistami, zacnymi profesorami i popularnymi politykami. Reszta nie tylko nie awansuje w hierarchii społecznej, ale zostaje poddana szyderstwom i linczom, nawet w takich krajach jak USA, gdzie dokładnie tak potraktowano Trumpa. W jaki sposób obroni się społeczeństwo francuskie przed agresją islamskiej mniejszości, skoro jest tak zaczadzone ideologią, że nawet rozjeżdżane przez tiry krzyczy o „tolerancji dla odmienności”? Polska jest atakowana przez pacynki Rothschildów dokładnie z tego powodu, że nie daje się przerobić na motłoch i żyje według swojej tradycji i wiary. W ogóle mnie nie martwi fakt, że naród francuski i zwłaszcza niemiecki, jest przerabiany na bezideowy motłoch i jeszcze się z tego faktu cieszy. Polska na tle takich „społeczeństw” ma niepowtarzalną szansę zbudować europejski Izrael. Nie martwy się problemami konkurencji i odwiecznych wrogów, co jest złe dla nich, jest dobre dla nas. Martwmy się o swoje i brońmy swojego, bo żadni alianci nam tyłka nie uratują.

Matka Kurka

ZA:KONTROWERSJE.NET

dam/kontrowersje.net