Drugi dzień barak RPIII rechocze z radości i ogłasza wielki triumf polityczny Tuska połączony z wielką klęską Kaczyńskiego. Jest to reakcja klasyczna dla ludzi, którzy z jednej strony za wszelką cenę potrzebują jakieś iskierki nadziei, z drugiej jeszcze nie rozumieją, co się stało i kto tu wygrał. Przypomina mi się jeden z lepszych skeczy Zenona Laskowika i Bohdana Smolenia. Laskowik grał anioła, Smoleń diabła i jak to między aniołami i diabłami bywa, doszło do targów. Anioł ostro licytował zamianę skrzydełek na różki i w końcu stanęło na tym, że diabeł oddał dwa różki za jedno skrzydełko. Zadowolony z siebie anioł odtrąbił, że ubił interes życia, bo za jedno dostał dwa. Na tę euforię diabeł odpowiedział krótko: „A teraz spróbuj polecieć”.

Dokładnie taki sam interes ubił Tusk, tylko o tym, co przehandlował dowie się w odpowiednim czasie. Jedna fraza po wczorajszych wyborach w UE przylgnie do Tuska na amen: „niemiecki kandydat”. Kto będzie „prezydentem Europy” z polskiego punktu widzenia jest absolutnie obojętne, ta marionetkowa posada nie ma w UE nic do powiedzenia. UE jest w stanie przepchać każdą decyzję, wbrew wszelkim regułom, wystarczy, że się Niemcy dogadają z Francją. Zresztą lewak Hollande powiedział wprost, możecie sobie mieć zasady, my mamy fundusze strukturalne. Zupełnie inaczej przedstawiają się sprawy w Polsce i to kto zostanie prezydentem Polski za trzy lata ma dla Polski kolosalne znaczenie. Kadencja szefa Rady Europejskiej trwa 2,5 roku i jak łatwo policzyć Tusk zakończy swoją fuchę na pół roku przed wyborami w Polsce.

Teoretycznie jest to niezły moment, aby świeżo po zakończonej robocie w EU, przystąpić do kampanii w Polsce, jednak w praktyce od zawsze wiadomo, że gdy się schodzi z jednego stołka, to na drugi wejść niezwykle trudno. Przykładów jest aż nadto i wszystkie groteskowe, zaczynając od Wałęsy, przez Kwaśniewskiego i na Marcinkiewiczu kończąc. Jakie skuteczne argumenty wyłoży Tusk jeśli na 6 miesięcy przed wyborami prezydenckimi zgłosi chęć pokonania Andrzeja Dudy? Najkrócej mówiąc żadne, będzie aniołkiem o jednym skrzydełku, które mu przykleją zaprzyjaźnione media i to wszystko. Z zamkniętymi oczami można przewidzieć przebieg kampanii. GW i TVN będą krzyczeć o wielkim Polaku, który ma bogate doświadczenie na poważnych stanowiskach, PiS odpowie, że na tych stanowiskach nie tylko niczego dobrego dla Polski nie zrobił, ale pozostawił kamieni kupę. Druga kwestia odnosi się do stanu opozycji.

Między bajki można włożyć zaangażowanie całej opozycji w kampanię Tuska. O życie walczy zbyt wiele ugrupowań, aby się to mogło stać, co więcej nie będzie zaangażowania całej PO. W tej chwili to sobie Schetyna podszeptuje, że Tusk jest fantastycznym królem Europy, bo dokładnie o to się Grzesiek modlił. Gdy Tusk wróci do Polski każda opcja będzie dla Schetyny zła lub jeszcze gorsza. O ile Tuskowi przydarzyłby się cud wygranych wyborów, co z 1000 powodów nie jest możliwe, Schetyna przestałby istnieć natychmiast. Po dużo bardziej prawdopodobnej przegranej, Tusk nie będzie miał gdzie się podziać i czym zająć, dlatego zajmie się Schetyną i będzie chciał wróć na fotel lidera PO, co oczywiście wywoła nową wojnę na froncie opozycji. Kaczyński doskonale wiedział, że nie ma szans wygrać w UE, ale zrobił wszystko, żeby pokazać podmiotowości Polski i tak ustawić Tuska polityczne, aby ten się w żadnym kierunku nie mógł ruszyć.

Tym sposobem dochodzimy do koronnego argumentu: „Po co PiS była ta „kompromitacja” i pójście na starcie z UE”. Między innymi po to, żeby w polskiej kampanii prezydenckiej powiedzieć jedną rzecz, a na drugą odpowiedzieć. Tusk to kandydat, który 5 lat siedział w UE i nie zrobił dla Polski nic, budował wyłącznie własną karierę z poparciem obcych państw i wbrew interesom Polski. Niemiecki kandydat będzie drugim „dziadkiem z Wehrmachtu”, od tego Tusk nijak nie ucieknie. Jeśli chodzi o odpowiedź, to mam na myśli rzecz następującą. PO wchodzi w swoją „narrację” o światowym Tusku, PiS odpowiada swoje, ale wtedy szef kampanii, na przykład Misiek Kamiński (daj Boże) zabija PiS jednym argumentem: „ale przecież poparliście Tuska na drugą kadencję”. Nie, nie popraliśmy, przeciwnie, postawiliśmy na polskiego kandydata i to z nie naszej partii, przeciw kandydatowi niemieckiemu. Kurtyna zapada i koniec spektaklu wyreżyserowanego przez Kaczyńskiego pod tytułem „A teraz spróbuj polecieć Tusku”.

Matka Kurka/Kontrowersje.net