U mnie konsekwencja jest na pierwszym miejscu, jeśli mówię, że powiewa mi rejting kilogramem kitu na agrafce, to nie mówię, tylko mi powiewa. Podniecenie się z góry zapłaconym szalbierstwem, nie ma najmniejszego sensu, co więcej dopóki podniety będą występowały, to szalbierze będą odcinać kupony. Nie odniosę się połówką słowa do cyrku zwłaszcza, że mam dużo ciekawszy temat. Gdybym żył na przełomie XIX i XX wieku byłbym feministą. Poważnie i z pełnym przekonaniem składam niniejsze oświadczenie. W owym czasie społeczna pozycja kobiet była katastrofą i marnotrawstwem jednocześnie. Nie bez przyczyny w Seksmisji pojawiła się słynna riposta z Marią Skłodowską, bo właśnie takie kobiety przecierały szlaki przez samczą głupotę i próżność. Sto lat temu naruszanie praw człowieka, blokowanie karier, czyli po prostu najzwyklejsze w świecie poniżanie i wykorzystywanie kobiet było faktem blokującym rozwój cywilizacyjny i intelektualny. Pierwsze protesty sufrażystek nie polegały na dzisiejszej karykaturze kobiecości i społecznych wynaturzeń. Dotyczyły bardzo konkretnych i racjonalnie ułożonych spraw, z prawem do głosowania i wykonywania poszczególnych zawodów na czele. Naturalnie głowy za siebie nie dam i nie wiem do końca, jak bym się zachował żyjąc w tamtym czasie, ale na pewno z dzisiejszej perspektywy i wiedzy, nie mam cienia wątpliwości, że tamte kobiety miały rację. Inna rzecz, że bardzo szybko słuszność i mądrość przerodziła się w skrajną głupotę. Mało kto kojarzy, że słynne palenie staników to nie są happeningi w wykonaniu „Femenu”, ale pierwsza tego typu akcja miała miejsce w 1968 roku.

Spontanicznie skrzyknięta garstka znudzonych kobiet postanowiła zrobić wokół siebie szum i zaprotestować przeciw przedmiotowemu traktowaniu. Ich protest odbył się przy okazji konkursu piękności Miss America w Atlantic City. Feministki wysparowały kartonowe tablice hasełkami, które krążą do dziś: „Women's Liberation” (Wyzwolenie Kobiet), „Let's judge ourselves as people” (oceniajmy siebie jako ludzi), „Can make-up cover the wounds of our oppression?” (czy makijaż przykryje ślady naszej opresji?). Do haseł dołączyły performance. Za główny rekwizyt służyła beczka, gdzie wrzucano symbole zniewolenia. Jakie? No jak sądzę większość kobiet sięgnęłaby do beczki i wyciągała te „narzędzia tortur” garściami. Były to: sztuczne rzęsy, pasy wyszczuplające, pończochy, patelnie, rondle, mopy i… biustonosze. Uczeni twierdzą, że to wydarzenie stało się mitem założycielskim feministek i od tamtej pory palenie staników zaczęło krążyć po świecie. Lata sześćdziesiąte, które kojarzą się z „rewolucją seksualną” na kolejne dziesięciolecia stały się wyznacznikiem i niestety zdegradowanym trendem ruchu kobiet. Dziś nie ma żadnych rzeczywistych i przez rozum filtrowanych postulatów, wszystko sprowadza się, za przeproszeniem, do dupy. Łatwo zdiagnozować skąd ta zmiana. Bezpośrednią przyczyną jest postęp i całkowita zmiana funkcjonowania społeczeństwa. Jedynie ktoś naprawdę ślepy, głuchy lub zainfekowany ideologią, będzie twierdził, że kobiety nie mają dziś praw obywatelskich na równi z mężczyznami.

Z tej przyczyny trzeba było stworzyć sztuczne problemy i taką sztucznością był na przykład parytet, który jednak szybko został wyśmiany. Z braku laku dzielne wojowniczki sprowadziły „kobiecość” do: prawa do skrobanki, kultu transwestytów i transseksualistów, mowy nienawiści, seksizmu i to wszystko razem zostało spięte najnowszym wynalazkiem, czyli „dżender”. W takim towarzystwie nie odnajdzie się normalna kobieta i dżentelmen nie ma co szukać, o czym przekonał się pełnomocnik rządu Wojciech Kaczmarczyk, zaproszony na „Kongres kobiet”. Został potraktowany dokładnie w taki sposób, jakie pretensje do świata zgłaszają „babochłopy”. Wygwizdano go i sponiewierano za to, że jest: a) facetem, b) konserwatystą, c) katolikiem, d) prawicą, e) przeciwnikiem aborcji, f) heteroseksualnym mężem i ojcem . To tak z grubsza, a jednym „nowoczesnym” zdaniem trzeba powiedzieć, że flekowały babochłopy człowieka ze względu na: przekonania polityczne, religijne, światopoglądowe, płeć i orientację seksualną. W przyrodzie zasady są proste, jest akcja, musi być reakcja. Nie było na „Kongresie babochłopów”, żadnej normalnej kobiety, dlatego dżentelmen zastał wygwizdany, a z honorami przyjęto alimenciarza w spódnicy.

Matka Kurka/kontrowersje.net