Ze wszystkich dobrych zmian jedna szczególnie koi zmysły, łagodzi obyczaje i pieści intelekt. Zmiana krajobrazu i ludzkiego otoczenia. Dzielę się tym osobistym spostrzeżeniem, bo mam wrażenie, że nie jestem samotnym estetą, ale ludzkim zwyczajem zapominamy z jak dalekiej wróciliśmy podróży. Według carskiej normy urzędnik ma być tak głupi, żeby swoją ewentualną mądrością nie czynił przykrości zwierzchnikowi. W politycznych realiach teoretycznym zwierzchnikiem władzy jest suweren i przez dwie poprzednie kadencje carska zasada doboru kadr była wypełniona, co do przecinka.

Panteon miernot w gabinecie PO podlegał systematycznym ewolucjom. Przez pierwszy rok jeszcze jakoś to wyglądało, owszem teki ministrów powierzono wybrańcom, którzy Polski nienawidzą, a Polakami gardzą, jednak mimo wszystko mieli kawałek osobowości. Z reguły ocierali się o socjopatię, ale za błąd należy uznać traktowanie ich jak niedouczonych chłopków roztropków. Nawiasem mówiąc bardzo często w krytycznych ocenach mylone są antypatie i odstraszające cechy charakteru z potencjałem intelektualnym. Doprecyzuję przykładem i weźmy na początek pierwszego z brzegu Bartłomieja Sienkiewicza. Postać niemal książkowa i to z powieści zacnego przodka Henryka, ale nie jest to ani Roch Kowalski, ani też Kuklinowski. Zdecydowanie bliżej mu do młodego Radziwiłła, który Polskę miał za nic, bo nie spotkasz tu mężów w perukach, pachnących wodą kwiatową. Mieszanka kabotyna i snoba, ale nie prostaczka.

Takie kadry zasilały pierwszy rząd PO i załapywały się na koniec rządów Tuska. W identycznym schemacie osobowości poruszał się Sikorski, Rostkowski, Schetyna, Arabski. O poziom wyżej, zwłaszcza kulturowo, stał Ćwiąkalski i dlatego się długo nie utrzymał. Gdy Tusk podwinął ogon i uciekł do Brukseli nastąpiła prawdziwa rewolucja kadrowa i wtedy właśnie toksycznych inteligentów zamieniono na autentycznych półanalfabetów. Na czele rządu stanęła chodząca nijakość – Ewka Kopacz. Same narzucają się skojarzenia z innym gatunkiem literackim niż powieść sienkiewiczowska. Uciekający Tusk postanowił jeszcze raz upokorzyć Polskę, oddając ukochaną Ojczyznę Dyzmie w spódnicy, a ona pociągnęła za sobą te wszystkie Terenie i „Borysławy”. Nijak nie da się porównać ministra MSWiA Schetyny z Terenią Piotrowską. Idąc dalej zobaczymy równie drastyczne zestawiania, choćby Ćwiąkalski i nawet Grabarczyk, kontra Borys Budka i tak dalej i tym podobne. Mając na uwadze słuszną definicję, że każda władza jest reprezentacją i wizytówką narodu, nie sposób uciec od upokorzenia. Przez pierwsze cztery lata rządów PO mięliśmy do czynienia z młodymi Radziwiłłami, niby inteligentni i oczytani, ale charaktery rozlazłe jak mintaj z Lidla po rozmrożeniu. Kolejne cztery lata to już sukcesywna zamiana Radziwiłłów na Kuklinowskich i Kowalskich.

W końcu nastąpiła wymiana kadr na szczeblach władzy i przy wszystkich minusach nic nie jest w stanie przesłonić wielkiego plusa. Owszem znajdziemy w nowym zestawie ministra Jurgiela, który znalazł się w połowie drogi między Zagłobą i braćmi Kiemliczami, ale na czele wojsk stoi Hetman nie wypindrzony snob. Dalej też się można czepiać i narzekać, o ile wymazało się z pamięci poniżającą Polaków przeszłość. Oczy i zmysły odpoczywają na widok ministra sportu Bańki, który zastąpił „ministrę” Muchę, a to przecież tylko jeden z resortów, nie najwyższej rangi. Premier Szydło od premier Ewki dzieli dystans wyznaczony przez polne drogi z Ustrzyk Dolnych na Hel. Prezydenta Andrzeja Dudę do Komorowskiego porówna jedynie masochista. Dalej można i trzeba się wściekać na wiele nie załatwionych rzeczy, za dziesiątki pomyłek i wpadek, ale jedno uległo radykalnej poprawie.

Zmienił się paradygmat z carskiego urzędnika na polski charakter. Przez jedną chwilę rząd zbudowany przez Kaczyńskiego nie dał podstaw do postawienia zarzutów, że przedstawiciele narodu reprezentują inny naród niż polski. Czasami płakać się chce, gdy się widzi głupie ruchy, chaotyczne działania i partyjne rozgrywki, ale natychmiast gęba się śmieje na myśl, że nie ma już Tuska, Sikorskiego, Ewki, Tereni i „Borysława”. Za ten estetyczny i intelektualny odpoczynek jestem naprawdę wdzięczny. Nie wyobrażam sobie teraz takiej katorgi, jak oglądanie w telewizji i Internecie dawnych carskich urzędników w roli ministrów, premiera i prezydenta. Zimny pot zlewa mi kręgosłup na samą myśl. Niech będzie średnio, momentami i kiepsko, ale dzięki Ci Panie, że minął czas upokorzenia i pogardy dla Polski, resztę da się przeżyć.

Matka Kurka/Kontrowersje.net