Z perspektywy czasu i przede wszystkim wiedzy, słynne, a właściwie niesławne słowa Joanny Szczepkowskiej brzmią jak szyderstwo. Wystarczy sobie przypomnieć lub sprawdzić kiedy, gdzie i w jakich okolicznościach ta kpina padła, aby pozbyć się resztki złudzeń i za chwilę to podsumuję, ale wcześniej cytat. Bardzo często ludziom robi się coś takiego, jak dzieciom w przedszkolu, gdy mówią wierszyk i dodają własne słowa tam, gdzie pamięć i nerwy zawodzą.

Szczepkowska wcale nie powiedziała, że „w Polsce skończył się komunizm”, ona powiedziała coś znacznie bardziej kłamliwego i dokładnie kłamstwo brzmiało tak:

Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm.

Teraz jest odpowiedni moment, żeby wrócić do miejsca i okoliczności. 4 czerwca 1989 roku to był dzień… komunistycznych wyborów, zorganizowanych przez władzę ludową, której przewodziła partia PZPR. W ramach tej szopki kandydaci z opozycji mieli przydzielone maksymalnie 35% głosów, 65% było zagwarantowanych dla PZPR i przybudówek. Wprawdzie w senacie przewidziano pełną wolność wyboru, ale wówczas ta izba miała zupełnie inne kompetencje, no i oczywiście przy większości 65% w sejmie komuna mogła robić wszystko. I to nie koniec, ale dopiero początek wielkiego kantu! Szczepkowska bredziła o końcu komunizmu w dniu 28 października 1989 roku, na antenie komunistycznego „Dziennika Telewizyjnego” i zaledwie miesiąc po tym, jak prezesem TVP przestał być najbardziej zakłamany propagandysta komunizmu Jerzy Urban, zastąpiony przez kapusia SB Andrzeja Drawicza.

W październiku 1989 roku istniała jeszcze PZPR, zlikwidowana dopiero w 1990 roku. Obok PZPR funkcjonował Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, bardziej znany jako „cenzura na Mysiej”. W tym samym czasie Wiceprezesem Rady Ministrów i ministrem spraw wewnętrznych był Czesław Kiszczak, komunistyczny bandyta, odpowiedzialny za liczne zbrodnie, między innym w stanie wojennym, za co nawet przez sądy III RP został uznany za członka grupy przestępczej o charakterze zbrojnym. Dwa miesiące po wygłupach Szczepkowskiej jeszcze większy bandyta, Wojciech Jaruzelski, został wybrany na prezydenta Polski. No i wreszcie rzecz najważniejsza i 4 czerwca, i 28 października 1989 roku nie było Polski, ale nadal istniała Polska Rzeczpospolita Ludowa, innymi słowy komunistyczny PRL.

Powyższe podsumowanie faktów i okoliczności historycznych jest zaledwie szkolną ściągą i to na bardzo słabym poziomie, najwyżej szkoły podstawowej, ale i ta ściąga mówi wszystko. Pani Szczepkowska, która za komuny robiła karierę, godząc się na ingerencję cenzury, w dniu 28 października 1989 roku mogła ulec ekscytacji i naiwności, jakiej uległy miliony Polaków. Nie sposób jednak zrozumieć utrzymanie tego stanu, do roku 2017, w którym Szczepkowska opowiada jeszcze gorsze brednie na temat komunizmu niż opowiadała 28 lat wcześniej. Może ktoś będzie w stanie wyjaśnić dlaczego wykształcona i żyjąca w komunie Szczepkowska, siedząc w studio „Dziennika Telewizyjnego”, pod prezesem Urbanem, nie dostrzegła komunizmu w państwie, które nazywało się PRL i było rządzone przez komunistów z PZPR: Kiszczaka i Jaruzelskiego?

Gdyby komuś się udało z tą zagadką uporać, to proszę o odpowiedź na drugie pytanie. Dlaczego ta sama Szczepkowska 28 lat później dostrzegła komunizm w Polsce, po w pełni wolnych wyborach, w wyniku których ministrem został nie Kiszczak, ale założyciel KOR Antoni Macierewicz? Sam nie umiem odpowiedzieć na żadne pytanie, no może poza jedną diagnozą stanu rzeczy, ducha i umysłu pani Szczepkowskiej. Wielu z komunizmu się wyleczyło, ale najwyraźniej towarzyszka Szczepkowska w komunizmie tkwi od zawsze i nigdy z komunizmu nie wyszła. Towarzyszka Szczepkowska jest tak komunizmem zaślepiona, że widzi komunizm tam, gdzie go nie ma, a nie widziała komunizmu siedząc w PRL-u po czubek nosa, obok Urbana, Kiszczaka i Jaruzelskiego.

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)