W dawnych czasach, gdy stałem jak głupi po ciemnej stronie mocy, jedyną reakcją na dowolne słowa Jarosława Kaczyńskiego, ale i też wielu innych polityków z tego obozu, był rechot. Nieważne co Kaczyński mówił, mógł przeczytać akapit z „Czerwonego Kapturka” albo zanucić kołysankę „Kotki dwa” i po całej Polsce niosła się fala nienawistnego rechotu. Jest też inna prawidłowość, która polega na tym, że ze słowami Kaczyńskiego zgadzali się jego najwięksi wrogowie, ale już poza kamerami, po cichu i ze wstydem.

Tak było z oceną Putina i agresywnych planów radzieckich związanych z sąsiadami, tak było i jest z „uchodźcami”. Dziś Jarosław Kaczyński kolejny raz wypowiedział kilka zdań, jak zwykle z pamięci i prosto z mostu. Przy większości przemówień polityków publika prawie zawsze śpi, ziewa, przełącza na drugi kanał. Prezes PiS ma te właściwość, że przykuwa uwagę zwolenników i przeciwników. Dzieje się tak dlatego, że przy wszelkich możliwych rechotach, nienawiści i oporach, nie sposób Kaczyńskiego nie zrozumieć. Słucha go wielu, bo wielu jest zainteresowanych, co się w Polsce w najbliższym czasie będzie działo. No i Kaczor powiedział wprost, jakie są plany, używając języka i retoryki politycznej, co prócz przekazu bezpośredniego pozwala wyłowić smaczki. W moim najgłębszym przekonaniu szef PiS uważa Unię Europejską w najlepszym razie za niemiecką machinę do dojenia frajerów, ale tym się różni od smarkatych, że do skutecznej walki dobiera narzędzia polityczne, nie puste hasła, które nie dają 3% w wyborach powszechnych. Nie jest żadną sztuką powiedzieć o kołchozie europejskim i lewackim szaleństwie, to banały. Sztuką jest powiedzieć, że Polska w Unii być powinna, bo to pełnowartościowy europejski kraj z dziada pradziada.

Jednym zdaniem Kaczyński ośmiesza wszystkie projekty Schetyny, Petru i ORMO, obcina im słupki poparcia i pokazuje, że przyklejanie gęby ciemnogrodu PiS jest żałosną desperacją polityczną. I tak jest w wielu innych dziedzinach. Z jednej strony Kaczyński mówi o poszanowaniu konstytucji, którą chętnie powiesiłby w wygódce na gwoździu, z drugiej wali tą konstytucją po twardogłowych z Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego. Po zdaniu oddającym szacunek wymiarowi sprawiedliwości, następne zdania nie zostawiają suchej nitki na usłużnych adwokatach gangsterów, dla dowcipu nazywanych sędziami. Od początku do końca polityczna mowa i to taka, którą bez wysiłku rozumie zwykły obywatel, jak i polityczni analitycy i przeciwnicy. Z takim talentem trzeba się urodzić i taki talent odróżnia polityka od nakręconego własną genialnością trybuna ludowego. Nie ma nic dziwnego, że po większości wystąpień Kaczyńskiego zaczyna się szał i poszukiwanie kija, którym da się przyłożyć. Pomijając same słowa, efekt społeczny jest taki, że ludzie widzą może i dziwnego starego kawalera, staroświeckiego jegomościa, ale przecież nie jest to kandydat na męża, czy wujek nawiedzający bez zapowiedzi nasze domy. Kaczyński jest politykiem i mówi jak polityk, przez wiele lat spotykał się tylko z rechotem, teraz Polacy zaczynają rozumieć o co w tej całej polityce chodzi i że chodzi o interes Polaków. Prezes PiS zbiera owoce swojej ciężkiej pracy, jaką wykonał przez ostatnie 25 lat, a że był w robocie konsekwentny, to nie ma większego problemu z wiarygodnością.

Po przeciwnej stronie barykady pałętają się sieroty propagandy Tuska. Polacy pewnie wyszliby milionami na ulice, bez wzglądu na 500+ i inne cuda, jakich dotąd nie doświadczali, ale by tak się stało potrzeba sprawnego czarodzieja. Tusk potrafił bełtać w głowie z taką sprawnością i z takimi atrakcjami, że dopóki ciekła ciepła woda z kranu na tle medialnie wykrzywionej twarzy Kaczora, Polska w parlamentarnej większości bawiła się świetnie. Wcale też nie jest prawdą, że Tusk nie poruszał czułych strun, przecież kastrowanie pedofilów, walka z dopalaczami, kibolami i rzutem na taśmę dzieci, które miały we wrześniu nie pójść do szkoły, to nie w kij dmuchał. Te strachy działały dość skutecznie, natomiast marne podróbki Tuska: Schetyna, Petru, Kijowski, ani nie potrafią słowa do człowieka powiedzieć, ani nie wiedzą jakie nastroje społeczne obudzić. Gdy widzę tych trzech dukających do kamery o świętości Rzeplińskiego, czy właścicieli banków i hipermarketów, to jakoś w ogóle się nie martwię o wynik przyszłych wyborów. Kaczyński mówi do ludzi o ich problemach, przy tym jest to mowa stricte polityczna. Cała „opozycja” zajmuje się bezmyślną destrukcją, która w dodatku wywołuje ziewanie i nie ma żadnych cech skutecznej polityki.

Matka Kurka/kontrowersje.net