Ludzie pytali, co mi strzeliło do łba, żeby sobie włączyć telewizor na kanale Eurowizji i jak to w ogóle można oglądać? Jeśli chodzi o pierwszą cześć pytania, to odpowiadam, że nic mi nie strzeliło, ale z pełną premedytacją zabrałem się do rzeczy, bo wiedziałem, że znajdę tam prawdziwą ucztę dla socjologa. Natomiast druga cześć pytania jest trudniejsza i zawiera uzasadnione wątpliwości. Lekko nie było, to chyba jasne, nie ma jednak innego sposobu na pozyskanie dowodów na zgniliznę i paranoję lewackiej Europy, niż zapoznanie się z, że tak powiem, materią badawczą. W każdym wymiarze konkurs Eurowizji pokazał w jakim miejscu obłędu się znaleźliśmy i końca niestety nie widać. Takie żarty z uczestników, które sprowadzają się do ustalania, czy to baba, czy chłop, stały się normą. Prawie nikogo nie zaskakuje, że znów mieliśmy pokaźną reprezentację seksualnych rewolucjonistów, przywykliśmy do widoku facetów z cyckami. Nie inaczej to wyglądało od strony rasowej i narodowościowej, ale tutaj doszło do wyraźnego postępu paranoi. Cudem i w ostatniej chwili Eurowizję przegrała Chinka reprezentująca Australię. Kto nie oglądał pewnie się popuka w czoło i stwierdzi, że autorowi wszystko się pokiełbasiło. Kiełbasa też była, ale rok temu, w tym roku Chince z Australii zbrakło parę głosów, żeby wygrać konkurs europejskiej piosenki. Co ciekawe (?), w takim przypadku organizatorem następnego konkursu nie byłaby Australia, czy Chiny, ale kraj europejski wskazany przez Chinkę z Australii, czy jakoś tak. Ostatecznie wygrała Jamala. Skąd? No raczej nie za Azerbejdżanu, wyraźnie słychać, nieco gorzej widać, że pani Jamala to z krwi i kości Ukrainka. A tak naprawdę Tatarka urodzona w Kirgizji i mieszkająca na rosyjskim Krymie. W zaistniałej sytuacji jasne jest, że przyszłym roku to w Kijowie odbędą się igrzyska, ale wcale nie jest pewne, czy organizatorem nie będzie Rosja.

W kwestii głosowania nie mniejsze jaja i większe berety. Jurorzy wybrali Chinkę z Australii i to miażdżącą przewagą. Szpak z Polski dostał 7 punktów i zajął ostatnie miejsce. Potem głosowały państwa uczestniczące. Przykra sprawa i niewiele się dla nas zmieniło. Odpaliliśmy Ukrainie 12 punktów, a Ukraina nam 0. Na końcu głosowali zwykli widzowie, dzięki czemu Ukraina wyprzedziła Australię, a biseksulany Szpak wylądował na 8 miejscu. Czyż to nie cudowna egzemplifikacja „rajtingów”? Eksperci i autorytety sobie, ludność miast i wsi sobie. O takich pierdołach jak polityczne ustawianie wyników nie będę wspominał, żeby się nie ośmieszyć naiwnością. Krótka relacja z przebiegu imprezy jest wystarczająca, aby zrozumieć, że mamy do czynienia z kontynentem, który się rozkłada. Pierwsze próby i późniejsze akty „prawne”, które włączyły ślimaka do ryb, marchewkę do owoców i wyznaczyły krzywiznę banana, przeniosły się na wyższe poziomy gatunkowe i poziomy świadomości. Jeszcze 20 lat temu zdanie: „Eurowizję wygrała Chinka z Australii i powierzyła organizację kolejnego festiwalu Portugali” brzmiałoby jak skecz znanej brytyjskiej grupy komików. Wczoraj grono fachowców nie wyłączając polskiego komentatora klarowało widzom, że to… normalne. Tak było. Ba! Gorzej było. Szacowne grono znawców tematu dyplomatycznie, bez „mowy nienawiści”, przemycało informację, że obecności Australii w Europie dziwią się tylko ignoranci.

Łeb człowiekowi pęka, gdy sobie uświadomi, że to nie sen, ale najczarniejsza jawa. Naturalnie przyjmuję do widomości argument odwołujący się do skrajności przykładu. Od dawna wiadomo, że tego rodzaju tanie festyny są świeckimi mszami lewackimi, ale ta popkulturowa zgnilizna przeniosła się na realne decyzje polityczne. Z czym mamy do czynienia w przypadku tak zwanych „uchodźców” jeśli nie z Eurowizją? Do Europy zmierzają całe oddziały fanatyków religijnych, których jako swoich bojowników awizują przywódcy ISIS. Na dworcach i na ulicach dzicz islamska molestuje i gwałci kobiety, buduje enklawy i całe dziennice, gdzie boi się wjechać policja. Jakie mamy komunikat ze strony Europy? Jesteście głupi i nienawistni, to są biedni ludzie z dziećmi na ręku, a zamachów nie dokonał Arab Ali Muhamed, tylko rodowity Belg o skrajnie prawicowych poglądach. Cóż to przypomina? Nie Chinkę z Australii, która przegrała z Jamalą z Ukrainy, po głosach Niemców, Francuzów i Szwedów zanoszących modły w stronę Mekki?

Matka Kurka/Kontrowersje.net