Wiceminister Piebiak musi się podać do dymisji i to natychmiast [tekst opublikowany został przed ogłoszeniem dymisji wiceministra – red.]. Powody są dwa, prowadzenie takiej korespondencji z oficjalnego konta ministerialnego na portalu Twitter jest dyskwalifikujące. Czyste szaleństwo i pełna amatorka, pisałem o tym tysiące razy, po aferze z nijaką Izabelą Pęk, ale jak widać wszystko grochem o ścianę. Po drugie, co bardziej „bystrzy” mogą mi zarzucić brak konsekwencji, bo Kuchcińskiego broniłem i co więcej atakowałem „prawych”, którzy dołączyli do nagonki, ale to są dwie różne sprawy – pisze w tekście opublikowanym na Kontrowersje.net Matka Kurka.

Dalej czytamy:

Kuchciński nie zrobił nic, co wychodziłoby poza ramy prawa i dotychczasowego obyczaju, jak to ujął Jarosław Kaczyński, a zapłacił za wszystkich. Piebiak niestety przekroczył granice prawa i treść korespondencji w wymiarze obyczajowym również jest nie do obrony. Krótko mówiąc, tej sprawy nie da się uciąć inaczej niż błyskawiczną dymisją, w przeciwnym razie pojawią się spore koszty polityczne. Tutaj stawiam kropkę. Po kropce, nie pamiętam, który raz, chciałbym potrząsnąć naiwnością „dobrej zmiany”, choć bez wielkiej nadziei na przebudzenie nie widzę.

Na jednej fali medialnej płynie bohaterski sędzia Łączewski, który ma zarzuty daleko bardziej idące niż można postawić Piebiakowi. Bezczelność TVN i reszty „mediów” posunięta jest do tego stopnia, że Łączewski z kilkoma postępowaniami karnymi i dyscyplinarnymi, parę dni temu wypowiadał się na temat uczciwości Mariusza Kamińskiego, którego skazał. Na tym samym Twiterze działa kilkanaście kont sędziów ukrytych za anonimami, głównie ze wspomnianej Iustitii. Treści jakie na tych prawdziwych „fermach trolli” są wypisywane, przekraczają nie tylko granice etyki zawodowej, ale wprost łamią prawo – stwierdza autor tekstu.

Piotr Wielgucki dodaje też:

Poza kilkoma pasjonatami nikt się demaskowaniem trolli nie zajmuje i nie wyciąga żadnych konsekwencji prawnych. Mało tego, cześć sędziów działa z otwartą przyłbicą i wprost groziła kolegom sędziom, którzy zdecydowali się kandydować do KRS i nowo powstałych Izb Sądu Najwyższego. Wszyscy biegają z mikrofonami za posłami i ministrami PiS i pytają: „czy to nie wstyd”, „czy to nie skandal”. Nikt nie biega za Markiewiczem i nie pyta, czy informacje zawarte w korespondencji są prawdziwe? Nikt nie pyta o 100% potwierdzone informacje na temat Gąciarka, który uczestniczył w żenującym melodramacie na portalu randkowym z 20-letnią niedoszłą narzeczoną.

Nikt nie pyta o to w jak ewidentny i bezczelny sposób obaj „sędziowie” łamią obowiązujące ich zasady i angażują się w polityczne zadymy, co jest niezgodne i z konstytucją i z ustawami zabraniającymi sędziom tego typu aktywności. Kolejny raz powtarza się scenariusz, w którym Durczok występuje w roli autorytetu moralnego i ocenia stłuczkę Beaty Szydło. Kolejny raz metka „hejterki” i „trolla” jest przyklejania do prawej strony i w tym samym czasie „artystka”/„performerka” Klaudia Jachira ląduje na oficjalnej liście wyborczej POKO. Kolejny raz Neuman i Grabarczyk z zarzutami prokuratorskimi dostają jedynki na listach wyborczych POKO, a Kamiński i Wąsik muszą się tłumaczyć za polityczny wyrok wydany przez oskarżonego Łączewskiego, z aktu oskarżenia skazanej za łapówki prokurator

- czytamy w dalszej części tekstu.

Autor zauważa:

Jeśli tej „zabawy” się nie przerwie, to będzie nadal tak jak jest i jak to zostało opisane w pewnym felietonie. Najczęściej powtarzana mantra po prawej stronie brzmi: „My musimy się odróżniać, my nie możemy być tacy, jak oni”. Bardzo pięknie, to zawsze warto przypominać, ale na tym nie można poprzestać. Drugą mantra powinna brzmieć dosadnie: „My nie możemy dać się zaszczuć, my ich musimy obnażać”. Trzymanie wysokiego standardu moralnego we własnym obozie, przy jednoczesnym poddawaniu się degrengoladzie obozu wroga, to jest najkrótsza recepta na „moralne zwycięstwa”, czyli nieustanne branie w zad. I to nie ma polegać na przerzucaniu gorącego kartofla, to musi być metodyczna praca u podstaw.

Na koniec zaś stwierdza:

Nie można wiecznie przyjmować ciosów i nie wyprowadzać żadnych kontr, bo wiadomo, że to się skończy nokautem. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że takich akcji będzie jeszcze tysiąc i jak na razie nie widać żadnego pomysłu, na jakiekolwiek skuteczne przeciwdziałanie, nie mówiąc o skutecznym atakowaniu. Jest to o tyle niebezpieczne, że któregoś smutnego dnia w końcu jakaś zupełnie bzdurna „afera” zostanie rozdmuchana do rozmiarów rewolucji i wtedy będzie za późno, aby cokolwiek sensownego wymyślić. Stan rzeczy jest o tyle irytujący, że amunicji do skutecznych ataków i kontrataków dostarcza wróg, tylko trzeba się w końcu nauczyć strzelać.

Kontrowersje.net