Nie, nie pomyliłem się i tym bardziej nie zamierzam bluźnić, chodzi dokładnie o świętego chama i nic nie poradzę, że takie zjawisko istnieje. Populacja powstała jeszcze w czasie PRL-u, gdzie całe tabuny chamów uchodziły za autorytety, wzorce moralne, a także intelektualne. Nie mam większych problemów z pisaniem otwartym tekstem i używaniem nazwisk, jednak tym razem nie chciałbym nikogo pominąć, ani też wyróżnić.

Jak na socjologa przystało zajmę się grupą i kategorią, nie jednostką i incydentem. Do kategorii „święty cham” można przypisać dziesiątki postaci, które budowały PRL i budują III RP. Cechą charakterystyczną tych osobników jest odwrócona aksjologia, żeby nie brzmiało to tak naukowo i niezrozumiale podam czytelne ilustracje. Jeśli postkomunistyczne środowisko potrzebuje posłużyć się magistrem elegancji, to wybiera na świętego ostatniego prostaczka. Gdy poszukuje samarytanina, to tylko w grupie największych cyników, złodziei i oszustów. Bohaterem może zostać wyłącznie tchórz, który się dekował i żył kosztem bezpieczeństwa innych. Przywódcą spontanicznego zrywu narodowego zostaje kapuś, sprzedający ludzi dla pieniędzy, obrońcą demokracji zamordysta, obrońcą konstytucji członek WRON. Przestępca, to doskonały materiał na krzewiciela prawa i w końcu zwykły cham, idealnie nadaje się na świętego chama. Gdzie się nie obejrzysz, w którą stronę polskiej debaty publicznej kamieniem nie rzucisz, zawsze trafisz w chama z długiej listy, skrótowo, przedstawionej powyżej. Oni są zaprzęgani do wyznaczania standardów, jakości i kierunków, oni „mogą więcej”, „im się wybacza”, ich się słucha z namaszczeniem choćby pletli największe bzdury i niegodziwości. Nie ma takiej granicy, której święty cham nie mógłby przekroczyć. Jak ma ochotę zmieszać z błotem kobietę, to następnego dnia będzie przewodniczył konferencji feministek i dostanie owacje na stojąco. W obronie prawa może święty cham popełnić ze sto przestępstw i dostanie w sądzie status pokrzywdzonego. Choćby jeden z drugim mlaskał, siorbał i widelcem piłował schabowego, w każdej chwili może zostać okrzyczany ekspertem od savoir vivre'u. Matka gwałciciela idealnie się spełni w roli medialnej guwernantki i super piastunki. Pedofil całe lata zajmuje się terapią dzieci – ofiar przemocy domowej i seksualnej, a jak się draństwo wydaje, w jego obranie stanie święte środowisko naukowe, święcie oburzone krytyką prostaczków, którzy nic nie rozumieją.

Cechą naczelną świętego chama jest nietykalność, nie istnieje taka możliwość, aby w praktyce czy w teorii cham popełnił błąd, dopuścił się podłości, złamał paragrafy. Zawsze i wszędzie racja jest po stronie chama, a wina po stronie oponenta i stąd się też bierze cała świętość. Wiele zastępów, wyspecjalizowanych w konkretnych dziedzinach pilnuje dzień i noc, żeby nic się nie zmieniło na lepsze, normalne, rozsądne, ponieważ w takich warunkach od chama w ułamku sekundy oderwałaby się świętość. Postawienie na głowie norm społecznych, zwykłych reguł codziennego funkcjonowania człowieka obok człowieka, doprowadziło do chamskiej dyscypliny. Ktokolwiek się wychyli i nazwie po imieniu świętoszka dostanie po łbie chamskimi ekspertyzami, panelami naukowymi i sondażami. Tak skonstruowana patologia nazywa jest równie przewrotnie, jak jej twórcy. Pierwsza z brzegu nazwa to „tolerancja”, która przybiera formę segregacji rasowej i światopoglądowej. Brudnym i pijanym zawsze Polak, biednym i prześladowanym zawsze Murzyn (na przykład). Druga nazwa to „wolność słowa”, czyli powtarzanie mantr dozwolonych i kneblowanie gęby polityczną poprawnością. Trzecia pod ręką jest „demokracja”, tutaj definicja rotuje, o ile wygrają właściwi to rządzi większość, a reszta nie potrafi uszanować „wyroków demokracji”. W przypadku porażki, to mniejszość jest solą demokracji, zaś rządy większości określa się dyktaturą, faszyzmem, nazizmem i co tam jeszcze ślina przyniesie na chamski język. Byłoby na tyle opisu rzeczywistości stworzonej przez święte chamstwo i czas na jakieś rady, bo przecież tak żyć się nie da. Odkąd na świecie pojawiło się chamstwo, sekundę później z nieba spadło jedyne skuteczne narzędzie do walki z chamstwem. Bicz! Nie mają najmniejszego sensu jakiekolwiek próby prowadzenia dyskusji ze świętymi chamami, którzy świętość sami sobie nadali i pojmują ją tak, jak wszystko w swoim chorym aparacie pojęć. Z chamami się nie dyskutuje, do chamów bez bata nie podchodź i jak już podejdziesz to lej ile wlezie i na jęki i nie zwracaj uwagi. Ludzie przyzwoici nie potrafią sobie radzić z takimi sytuacjami i bardzo często popełniają kardynalny błąd – odpuszczają chamstwu. Nic gorszego uczynić nie można, w taki sposób chamstwo się hartuje i rozmnaża. Niechby chociaż co dziesiąty człowiek wziął pod „opiekę” jednego świętego chama i bata z rąk nie wypuszczał, a mielibyśmy jedną wielką dobrą zmianę, osiągniętą szybciej niż zakładają najbardziej optymistyczne plany. Niestety częściej widzi się obojętność i co gorsze odpuszczanie, co jest przyczyną tak marnych efektów na polskim placu budowy. Czasy świętych chamów muszą dobiec końca, ponieważ tylko z ich końcem ostatecznie upadnie PRL i młodsza siostra III RP.  

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)