Praktycznie nie odrywam wzroku od niszowej stacji TVN24, co może zostać odczytane opacznie, ale już śpieszę ze szczegółowym wyjaśnieniem.

 TVN24 to jest kopalnia wiedzy bez dna, pod warunkiem, że założymy odpowiednią odzież ochroną, okulary i maseczkę. Trzeba TVN24 przefiltrować nie tylko na okoliczność treści i formy podawanych informacji, ale jeszcze rozumieć, jakim mechanizmem posługuje się ta mało wysublimowana jednostka propagandowa. Doskonale to widać na przykładach i jednym z nich jest Tusk, który łaskawie przyjechał z Giertychem do prokuratury.

Gdzieś tak około 9.30 zaczęły się pierwsze relacje. Widzieliśmy w kadrach TVN24 gęsty tłum, tak widzieliśmy, bo tak został skadrowany, w rzeczywistości było tam około 100… dziennikarzy. Za tą grupą stało siedmioro zwolenników „prezydenta Europy” i skandowało jego imię. W efekcie w ściśniętym kadrze pojawił się jasny, ale nie mający nic wspólnego z rzeczywistością przekaz. Patrzcie ludzie jakie mrowie Polakówwita z entuzjazmemnaszego Donalda. Podniecona pani prezenterka, której nazwiska nie jestem w stanie zapamiętać, chociaż oglądam TVN24 od lat, wykrzyczała: „tłumy witają Donalda Tuska!”.

Tutaj zrobię cięcie. Mija kwadrans i w studio pojawia się klasyczny „zestaw dziennikarski”, w ramach pluralizmu liberalnych mediów. Jeden typ z „Wyborczej”, drugi z „Krytyki Politycznej”. Oho, myślę sobie, zaraz będziemy mieli liczbę uczestników na poziomie szacunków warszawskiego ratusza. Nic z tych rzeczy! Nie pamiętam już, który, ale jeden wyrwał się mniej więcej z takim komentarzem. „widzieliśmy jednak, że tych zwolenników jest tam garstka, może dziesięcioro, góra”. Prowadzący nie zareagował w żaden sposób, ten drugi też nie protestował, ale co pomyślała sobie dziennikarka, której nazwiska nie zapamiętam nigdy, to się do cytowania nie nadaje.

Krótki opis jednego przypadku nie pokazuje całego mechanizmu, powiedziałbym wręcz, że jest to bardzo ubogi skrót i w dodatku pokazany od tyłu. Prawdziwy schemat propagandowy wygląda jeszcze inaczej.

Pierwsze informacje w TVN24 są surowe, tam zwykle nie ma żadnego komentarza co i jak myśleć, bo jeszcze kierownictwo o tym nie zdecydowało. W tych informacjach w zasadzie mamy prawdę, nie całą i na pewno nie przez całą dobę, ale jednak prawdę. Jakiś zbłąkany reporter dotrze na miejsce zdarzenia, spontanicznie przekaże do studia, że jest spokojnie, niewielka grupka ludzi skanduje „konstytucja, konstytucja”. Gdzieś tak po godzinie z relacji zaczyna budować się produkt propagandowy. Grupka urasta do rangi „Polacy wyszli na ulicę”, powoli zaczyna się też rysować agresja drugiej strony, bo ktoś tam z daleka krzyknął „precz z komuną”.

W połowie dnia proporcje ulegają dalszej degradacji i manipulacji, demonstrujących jest coraz więcej i agresji też przybywa, ale w specyficzny sposób. Reporter dostaje zlecenie, idź w miasto i nagraj paru prawicowych oszołomów, najlepiej „moherów”. Po zmontowaniu „fali agresji prawicowych środowisk” wystarczy dodać „tłumy” i Sobieniowski czy inna Kolenda-Zaleska wyrzeźbi z tego fantastyczny materiał do „Faktów”. Daję pełną gwarancję każdemu, kto się zmusi i obejrzy TVN24 przez jedną dobę, że nie pozna materiału porannego,  gdy go zobaczy w wieczornym, głównym, serwisie. Wyobrażam sobie, że zasypuje mnie teraz grad pytań retorycznych: „Ale po cholerę się tak katować, nie lepiej zająć się czymś przyjemniejszym?!”. Zdecydowanie lepiej, ale nie da się pisać o polskim życiu publicznym, dostarczając nowej wiedzy i emocji, bez gruntownej analizy mechanizmów propagandowych stosowanych przez TVN, „Gazetę Wyborczą” i pozostałe jednostki masowej dezinformacji.

Dzięki takiej katorżniczej pracy i cierpieniom mogę z pełną odpowiedzialnością napisać coś, czego w „Faktach” widzowie nie zobaczą. Nie ma ze strony Polaków żadnego tłumnego poparcia dla Donalda Tuska. Sztuczny tłum i zamieszanie zrobili dziennikarze i tym razem wbrew woli samego Tuska, który zrozumiał, że ostatni cyrk z Pendolino bardziej mu zaszkodził niż pomógł. Zmienia się też systematycznie sytuacja w wymiarze sprawiedliwości, pomimo wet Prezydenta. Tusk widzi, że to nie ma nic wspólnego z układem „to nasz sąd”, ale same sądy zaczynają wydawać wyroki, które „podobają” się nowej władzy. Poza wszystkim Tuskowi zależy na wyciszaniu postępowań prokuratorskich, w których jest świadkiem, bo materia tych postępowań jest dla niego kompromitująca. 3 sierpnia 2017 roku Tusk został przesłuchany w związku z tym, co się działo z ciałami ofiar katastrofy smoleńskiej, a tego obronić się nie da. Stąd też całkowicie odmienne PR-owo zachowanie Donalda niżto miało miejscew czasie pierwszego przesłuchania, dotyczącego „zdrady dyplomatycznej”, gdzie mógł się powygłupiać na pokładzie „Pnedolino” i w czasie spaceru do prokuratury.

Wszystkie te zachowania i TVN i samego Donalda Tuska dużo łatwiej czytać, jeśli się zna i śledzi na bieżąco „warsztat” i obróbkę produktów propagandowych. TVN pokazał, że Tusk nie ma białego konia, ale pałęta się wokół niego siedem osiołków, które donikąd go nie zawiozą. 

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)