Pamiętaj Polaku młody, starszy i najstarszy, że po lewicowym publicyście, filozofie czy tam innej gwieździe, nigdy nie należy się spodziewać subtelności i fajerwerków intelektualnych. Najbardziej płytka u wyżej wymienionych jest metafora i gra słowami, naprawdę tragedia, no może tragikomedia. Katuje się programami TVN, bo język wroga oraz narzędzia propagandowe trzeba znać i w tejże dziupli medialnej, mniej więcej raz na tydzień, swój felieton ma taki jeden dowcipniś, którego nazwiska nie pamiętam. Łatwo go jednak namierzyć z powodu charakterystycznej „narracji”.

Dowcipniś z TVN molestuje manieryczną i karykaturalną frazeologią. Jeśli robi reportaż o krowie, która przemierzała pastwiska ze stadem żubrów, to można być pewnym, że: „krowa poszła w tango”, ale „pokorne ciele dwa żubry na jednym ogniu upiecze” i tak dalej i tym durniej. Zresztą ta technika dotyczy prawie każdego propagandzisty z TVN, na przykład Knapik też będzie paplał, że na dwoje babka wróżyła i koniom lżej, gdy baba zejdzie z wozu, gdy akurat wyślą go do wsi Babki w województwie wielkopolskim i każą przywieść materiał o kłótni sołtysa z sołtysową. Mniej więcej w tym samym tonie i guście od paru dni komentuje się kontuzję Jarosława Kaczyńskiego. Piszę o kontuzji, bo gdy chodziłem do szkoły i zdawałem maturę w 1989 roku, to tak nas edukowano. Chorobą jest angina, grypa, wrzody żołądka, ale na kostkę, kolano czy wybity palec się nie choruje, to po prostu kontuzja. Widać lewicowi myśliciele do innych szkół chodzili i dlatego w kontuzji kolana Kaczyńskiego zobaczyli chorobę Polski, a dalej poszło z górki.

Kolano i kule Kaczyńskiego stały się metaforą chorej, kulejącej Polski, doprowadzonej do takiego stanu przez kontuzjowanego szefa PiS. Cóż, jak zwykle geniusze pióra i klawiatury, nie są w stanie wyjść poza schematy i kalekie metafory, przy tym nieświadomie nobilitują zarówno Kaczyńskiego, jaki i samą Polskę. Rozbierzmy te nielogiczne zdania na części. Skoro podmiotem całej opowieści jest Jarosław Kaczyński, który ma być synonimem i symbolem Polski, to większego uznania dla polityka wyrazić się nie da. Wprawdzie mnie nie przyszłoby do głowy postawienie znaku równości pomiędzy Polską i Kaczyńskim, ale nie mogę odmawiać największym miłośnikom Jarosława Kaczyńskiego okazywania tak daleko posuniętego szacunku. Idąc dalej za lewacką metaforą, trzeba podkreślić, że Polska pod rządami PiS miała być siedliskiem wszelkiego zła, faszyzmu, nazizmu i nowotworem demokracji. Tymczasem okazuje się, że Polska jest lekko kontuzjowana w kolano, a to chyba dość normalne, jak się po 25 latach z kolan wstaje.

Niemałe poruszenie wywołało też dostarczanie kul Jarosławowi Kaczyńskiemu przez generała i dyrektora Wojskowego Instytutu Medycznego przy ul. Szaserów w Warszawie. No przepraszam bardzo, ale kto „Polsce” miał dostarczyć kule, jakiś niemiecki cieć Graś? Trzeba być konsekwentnym w swoim braku logiki, niestety tego też nie należy się po lewicowych literatach spodziewać. Porzucając nieco męczącą metaforykę i tandetną frazeologię uprawianą przez medialnych funkcjonariuszy, nie sposób się oprzeć wrażeniu, że mamy tu do czynienia z zupełnie inną poetyką. Kaczyński kolejny raz wyznaczył poziom polskiej polityki i własną pozycję. W Polsce w tej chwili dzieje się naprawdę wiele, niestety poza Polską też, ale tematem topowym wśród opozycji i sprzyjających opozycji mediów, jest kolano Jarosława Kaczyńskiego. Taki stan rzeczy sam się komentuje i konkluduje. Jak powiedziałby reporter TVN, jedno i to w dodatku kontuzjowane kalano lidera PiS, jest więcej warte niż cała opozycja do kwadratu wzięta.

Kaczyński jest w stanie wywołać większe zamieszanie w polskiej polityce swoim nadwyrężonym kolanem niż wszyscy liderzy opozycji, ponoć zdrowymi, głowami. Niestety ta prawidłowość dotyczy także polityków z PiS, co już tak śmieszne nie jest i rzeczywiście może doprowadzić do ciężkiej choroby Polski. Taką chorobą byłaby lewicowo-liberalna gangrena powracająca do władzy, dlatego bez zbędnych metafor życzę Jarosławowi Kaczyńskiemu rychłego wyleczenia kontuzji i powrotu na posterunek.

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)