Jeszcze kilka tygodni temu żydowski dziennikarz Ronen Bergman był kompletnie nieznany w Polsce i tak sobie rozpoznawany w świecie. W ogóle i wbrew szerzącej się propagandzie, Polacy nie byli zainteresowani wywodami żydowskich mediów i nie „polowali” na żydowskich dziennikarzy. Ronen Bergman stał się w Polsce sławny, a raczej niesławny, na własną prośbę, chociaż prawdopodobnie nie takich „zaszczytów” się spodziewał.

Początkowo prowokacyjne pytanie dziennikarza zadane na konferencji w Monachium wywołało takie zamieszanie, z którego Bergman mógł być zadowolony, dostał brawa, postawił w krępującej sytuacji polskiego premiera, triumfował. Syn żydowskich rodziców ocalałych z holokaustu, przeprowadził atak na Polskę, wykorzystując osobiste doświadczenia. Bergman stwierdził, że na własne uszy słyszał dramatyczną historię, jaka się wydarzyła w Polsce. Jego matka miała być wybitnie uzdolnioną dziewczynką, odznaczoną przed wojną przez polskiego ministra edukacji za doskonałą znajomość języka polskiego. Ów nadzwyczajny talent małej Miriam, już w czasie wojny pozwolił uratować część rodziny Ronena Bergmana, którą rzekomo polscy sąsiedzi chcieli zadenuncjować na Gestapo. Niestety nie udało się uratować ojca Miriam.

Wszystko w tej opowieści jest dramatyczne i takie miało być, bo rozbudowane pytanie żydowskiego dziennikarza kończyło się zarzutem w stronę Polski i polskiego premiera. Bergman uznał, że nowelizacja ustawy o IPN za przedstawienie takich trudnych fragmentów historii, będzie ścigać karnie świadków historii. Premier Mateusz Morawiecki odpowiedział spokojnie i mądrze, że świadkowie historii, przedstawiający prawdziwe informacje na temat incydentalnej współpracy jakichkolwiek donosicieli, nie będą ścigani. Celowo pomijam niezwykle modne ostatnio słowo „perpetrators” (sprawcy), ponieważ to nie ma najmniejszego znaczenia, gdyby Morawiecki powiedział „collaborators” (kolaboranci), byłaby taka sama afera. Celem takiego, a nie innego postawienia pytania było zakneblowanie polskiego premiera tabu holokaustu i jedyne, co miał Mateusz Morawiecki zrobić, to się pokajać i głęboko współczuć żydowskiej rodzinie, tak doświadczonej przez „polskich sprawców holokaustu”.

Mechanizmy oparte na szantażu emocjonalnym działają w taki sposób, że człowiekowi wyłącza się myślenie, ale Ronen Bergman najzwyczajniej w świecie przesadził z dramaturgią i dlatego niemal od razu Polacy zaczęli zadawać pytania. Zaczęło się od podstawowej wątpliwości, która wynikała z innej upublicznionej opowieści Bergmana, gdzie jego matka nie przed wojną, ale w czasie wojny miała 5 lat i w zimie gołymi rękami pogrzebała ojca. W pierwszej wersji ojca zastrzelili Niemcy, w drugiej umarł na zapalenie płuc. Rzeczą powszechnie wiadomą jest, że żaden człowiek, nawet z narodu wybranego, nie może mieć w różnych fazach życia dwa razy pięciu lat. Polscy dziennikarze i internauci natychmiast spytali Bergmana o tę „nieścisłość”. W odpowiedzi część została przez niego zablokowana na portalach społecznościowych, cześć nazwana płatnymi trollami. Jednocześnie Bergman miał tyle czelności, żeby udzielić wywiadu TVN24, gdzie podtrzymał swoją niedorzeczną historyjkę, unikając odpowiedzi na kluczowe pytania.

Bergman usiłując wybrnąć z kłamstw, z każdym kolejnym zdaniem zdradzał coraz więcej szczegółów i dzięki temu z łatwością można było dotrzeć do prawdy. Prawda o matce żydowskiego dziennikarza jest taka, że na cmentarzu Kiryat Bialik, dzielnicy Hajfy, znajduje się nagrobek Miram Bergman z datą śmierci 3 marca 1993 roku i podanym wiekiem 57 lat. Oznacza to tyle, że urodziła się w 1936 roku i przed wojną mogła mieć maksymalnie 3 latka (1939 r.), a w takim wieku to się nie czyta, nie pisze i ledwie mówi, o czym wie każdy minister edukacji wręczający nagrody za wybitną znajomość języka. Podobnie rzecz się ma z pięcioletnią dziewczynką podsłuchującą w nocy rozmowy dorosłych Polaków. Pięcioletnie dziewczynki w nocy śpią i z rozmów dorosłych też niewiele rozumieją, szczególnie z tak poważnych rozmów, jak „denuncjacja”. Mleko się rozlało, Ronen Bergman został przyłapany na wielu kłamstwach i na wielu jeszcze zostanie złapany, bo bardzo podobnie wygląda historia życia jego ojca, którą właśnie badam. A jaki jest morał z tej żydowskiej bajki o złych Polakach?

Dokładnie taki, jak zdanie w tytule, w jednym Bergmanie zmieściło się całe kłamstwo o Polsce! Ronen Bergman podeptał pamięć i grób swojej matki, opluł Polaków, dzięki którym przeżyli jego rodzice i on sam przyszedł na świat. Zrobił to wszystko ze ślepej nienawiści, ideologicznej głupoty, a także dla sławy i pieniędzy. Na kontach społecznościowych Bergmana kłamstwa o matce przeplatane są linkami i reklamami do jego najnowszej książki. Mniej więcej tak wygląda „dialog” polsko-żydowski. Polska w oczach Żydów to dziki kraj i dzicy ludzie, których można pozbawić godności i zedrzeć ostatnią koszulę. Nie dajmy sobie narzucić tej „narracji” i demaskujmy wszystkie żydowskie kłamstwa, nie zaprzeczając żydowskiej prawdzie, która jest częścią polskiej prawdy.

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)