Zdarzają się takie chwile, zwłaszcza, gdy się pisze codziennie, że człowiek nie ma pomysłu na nowy felieton. Z szacunku dla Czytelnika i siebie samego nie da się wyklepać na klawiaturze ramoty, za którą po czasie albo i od razu trzeba będzie się wstydzić. Miałem taki długi zakręt przed pisaniem i szczególnie doskwierał mi brak tematu, aż tu nagle okazało się, że brak tematu jest doskonałym tematem. W niedzielę odbyła się seria protestów przed sądami w Polsce. Słucham? Nie, absolutnie nic nie wymyślam na siłę, proszę zajrzeć na ostatnie strony Internetu i samemu sprawdzić, że coś podobnego naprawdę się odbyło.

W czasie owych protestów TVN24 relacjonowała galę „Nike”, czyli ulubioną imprezę homoseksualnych literatów i innych twórców obsikujących „ten kraj”. W pozostałych telewizjach też jedna wielka cisza, jeśli chodzi o protesty w Polsce, bo o Katalonii mówiły wszystkie stacje. Byłbym kompletnie pozbawiony wiedzy na temat tego marginalnego zjawiska, gdyby nie Twitter, który jest niezawodny w takich sytuacjach. Na ekranie zobaczyłem zdjęcie zrobione przed Sądem Okręgowym w Gdańsku i od razu w oczy rzucił się klasyczny pakiet graficzny. Odpowiednio ustawiony kadr robił z garstki demonstrantów morze ludzi. Nieodzowne znicze, plakaty jakieś mniej lub bardziej nieudane dowcipne hasełka. Atmosfera poważnego pikniku, czyli standard, ale jednego retuszu nie udało się zrobić – sami emeryci.

Ostatnie „duże” demonstracje stały pod znakiem młodzieży. Faktycznie wglądało to tak, że wystawiono do pierwszych szeregów trochę lemingów z korporacji, trochę feministek i dzieci samorządowców i z tej grupki zrobiono 10 tysięcy młodych. Natychmiast poszła radosna informacja, że to nowa jakość protestów i w końcu młodzi wzięli sprawy w swoje ręce. Diagnoza nie miała nic wspólnego z rzeczywistością, ale wielu dało się nabrać, nie tylko po lewej stronie. Całkiem poważni naukowcy, jak prof. Zybertowicz, też opowiadali niestworzone historie o młodej fali. Dziś po tamtych histeriach nie ma śladu i wszystko wróciło do normy. Na zdjęciu z Gdańska odnalezienie kogoś poniżej sześćdziesiątego roku życia możliwe nie jest i tak oto padł kolejny propagandowy mit.

Śmiałem się z tej bzdury, że młodzi stają w obronie sądów, kiedy to w ogóle nie było modne. W lipcu niejeden prawicowy komentator narobił w spodnie i powtarzał niedorzeczności po twórcach tej wyreżyserowanej hucpy. Zapowiadana druga fala protestów rozpoczęła się farsą, która przywołuje tylko jedno skojarzenie – „ciamajdan”. Skąd pomysł, że w środku wakacji młodzi znaleźli w sobie pilną potrzebę i poczucie obowiązku, aby bronić pani Gersdorf i Żurka, to też nie wiem. Gorzej, że tak grubymi nićmi szyte spektakle zdołały przekonać tylu naiwnych, bo to oznacza, że skromnymi i topornymi środkami można skutecznie powielać stare propagandowe schematy. Na szczęście Polacy to nie wybitni socjolodzy, psycholodzy społeczni czy specjaliści od marketingu i zarządzania. Polakom powiewa obrona „najwyższej kasty” i to bez względu na wiek, młody i stary Polak ma swoje problemy, z sądami też.

Marna i podstarzała frekwencja, a także marginalna obecność wydarzenia w mediach ma swoje przyczyny. Główną jest demobilizacja i spadek morale w obozie wroga. Po uchwale Sądu Najwyższego, który zawiesił postępowanie przeciw Mariuszowi Kamińskiemu i przede wszystkim po udziale Gersdorf w nominacji sędziego TK padło tysiąc słów oburzenia. Środowisko prawnicze, media i salony wprost krzyczały, że to zdrada, a w najlepszym razie niestosowność. Redaktor Lis oświadczył, że po czymś takim nikt w obronie sądów nie stanie i prawie trafił, jednak jakieś niedobitki przyszły.

Druga przyczyna w ogóle mnie nie cieszy, ale niestety jest faktem. Chodzi o przesunięcie osi sporu politycznego, miejsce klasycznej nawalanki PiS z totalną opozycją zajął spór PiS z Prezydentem. Znalazłoby się jeszcze parę innych przyczyn, choćby upadek KOD i kompromitacja Obywateli RP, ale te dwie wystarczą, żeby odkryć jeszcze jeden przemilczany temat. Od 1 października weszła w życie nowa ustawa i esbecy po raz pierwszy odebrali okrojone emerytury. Przykro mi, że oryginalnej puenty nie będzie, ale co mam innego napisać, skoro gołym okiem widać, że w obronie peerelowskich sądów wyszli esbeccy emeryci. 

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)