Z pełną premedytacją pomijam wszystkie internetowe synonimy nienawiści, nękania i powielania fałszywych świadectw, bo mamy do czynienia ze starą techniką nieudolnie zmodyfikowaną. Nowość nie polega na wynalezieniu prochu, ale na używaniu prochu w taki sposób, jakby się nim małpa prochem bawiła albo dzieci z pierwszych klas podstawówki? Lech Kaczyński nie był typem amanta, mężczyzna o wzroście Leszka Millera, przy największych chęciach i zmrużonych oczach, trudno było mówić o postawności i wszystkich pozostałych atawistycznych cechach męskich. 

Jeszcze gorzej rysuje się wizerunek Jarosława Kaczyńskiego, który prócz lichej zewnętrzności nie ma żony, dzieci, konta w banku i pozostałych atrybutów współczesnego wojownika w „rurkach”. Dwa łatwe cele do wzięcia na języki, o czym się przekonują na wczesnym etapie życia dzieci trafiające do szkoły. W domu i w rodzinie wszyscy kochają każdego brzydala, czy jest niski, czy zezowaty, gruby albo chudy, nie ma znaczenia, mama zawsze przytuli i przygotuje coś pysznego. Prawdziwy szok następuje wówczas, gdy młode wylatuje z gniazda i wpada prosto w łapy stada. Tutaj zaczyna się pierwszy etap prawdziwego życia, w którym nieświadome dotąd jednostki dowiadują się o wszystkich swoich istniejących i nieistniejących wadach. Trudno mi zgadywać jak to dzisiaj wygląda, ale w moich czasach dwie kategorie wad były gwarancją upokorzenia odmieńca przez znormalizowane stado. Pierwsza to oczywiście okulary, a drugą była otyłość. Grubas i okularnik miał na przerwie gorzej niż kibic Lecha Poznań w sektorze Legii Warszawa, naturalnie grubas w okularach to już w ogóle był Kunta Kinte na prywatce Ku Klux Klanu.

Podstawówka, jak polityka, jest bezlitosna, ale często zdarza się, że ścigający stają się ściganymi. Ile razy krzyczałem za kolegami „okularnik” nie pamiętam, natomiast wizyty i wyroku okulisty Wróbla do końca życia nie zapomnę. Z dnia na dzień mogłem spaść z klasowej drabinki na ostatni szczebel, udało mi się tylko dlatego, że miałem opinię podwórkowego herszta, który zarządzał sporą grupą żołnierzy. Dzięki temu przetrwałem w okularach i razem ze mną pozostali okularnicy poczuli ulgę, bo teraz byliśmy w jednej paczce. Identycznie swoje polityczne życie uratował Jarosław Kaczyński, jako lider innych wyszydzanych przyjął na klatę całą nawałnicę nienawiści i zahartowany wyprowadził cios, po którym przeciwnikom zrobiło się ciemno w oczach. Zamroczeni medialni i polityczni zagończycy nie zorientowali się w nowej sytuacji i nadal poniewierają swoje ofiary jak dzieci w podstawówce tylko, że jest to znacznie bardziej zabawne i głupie. Propagandowe siusiumajtki z podstawówki wyglądają nie lepiej, a bywa, że znacznie gorzej od „grubasów”, których przezywają. Dość wspomnieć Michnika, czy Blumsztajna albo Paradowską. „Kto się tak przezywa, ten się sam nazywa”. Nie przeszkadza to jednak „mądrować” się na wszystkie nowoczesne i stylowe tematy. Naprawdę dużo bym dał, żeby zobaczyć Adama Michnika we fraku, jak instaluje partycje i Windowsa 8 albo wybiera najbardziej korzystne elektroniczne konto w banku. Czysta abstrakcja, ale nie koniec śmieszności, podłości i głupoty. Oni nie tylko nie widzą własnej małości, oni nie zauważyli, że przezywają okularnikiem i grubasem wyższego o głowę ulubieńca wszystkich koleżanek, ze starszych klas również.

Andrzej Duda godnie zastępuje Lecha Kaczyńskiego i świetnie się dogaduje z Jarosławem Kaczyńskim, co małym otyłym okularnikom nie pozwala żyć w dzień i zasnąć w nocy. Jak dotąd nawet rozgarnięte dziecko z podstawówki nie znajdzie powodu, żeby się na Andrzeju Dudzie wyżywać, medialni zagończycy pretekstów mieć nie muszą. I wszystko byłoby fajnie, w końcu co to za różnica gnoić tego, czy tamtego, ale role się odwracają i śmiech poleciał po całym szkolnym korytarzu. Jak tu się nie ubawić, gdy okularnik Michnik i grubas Blumsztajn robią „ciuś ciuś” Andrzejowi Dudzie. Ciężko nie parsknąć śmiechem, gdy Janka Paradowska, informatyczna noga, która zatrzymała się na elektrycznym kalkulatorze, prawi morały na temat nowoczesności „pisowskiego prezydenta”. Andrzej Duda wygląda jak 3/4 miliona dolarów, a gdy stanie obok żony i córki razem wyglądają jak 2 miliony. Nie nosi okularów, trzyma linię, szusuje na nartach, zna języki, ma konto w banku i na Twitterze, obsługuje komputer i aplikacje na poziomie zaawansowanego użytkownika. Patrząc na nieudolne wysiłki uczniów Dzierżyńskiego, widzimy jak upada stara szkoła bolszewicka, którą przejęły lebiegi ponowoczesne. Jest człowiek do „zrobienia”, a tandeciarze nie potrafią znaleźć paragrafu, tak się przyzwyczaili do łatwej roboty, że nie dostrzegli z kim walczą i kogo ośmieszają. Andrzej Duda stoi za wysoko, by kundelki zdołały sięgnąć nogawek. Każde podniesienie nózki i siknięcie kończy się returnem wiatru. Dlatego warczcie i sikajcie pieski ile wlezie, nim zrozumiecie, że za chwilę za tę robotę nie wpadnie żaden ochłap, ani kość do ogryzienia.

Matka Kurka/kontrowersje.net