Ks. Wojciech Lemański nie został ukarany. Myślę, że jego tłumaczenia dotyczące wypowiedzi na Przystanku Woodstock, jak również przeprosiny skierowane do osób, które mogły się czuć urażone, sprawę na tym etapie załatwiają. Może ze strony kurii jest to jakiś rachunek na kredyt, ale przecież Pan Jezus wzywa nas, żebyśmy sobie właśnie takie kredyty dawali i wychodzili sobie naprzeciw nie siedem razy, ale siedemdziesiąt siedem razy. Mam nadzieję, że to jest nowy początek i zyskaliśmy jeszcze jednego kapłana, który będzie pracował dla Bożej sprawy. Jaka będzie rzeczywistość potem, pokażą najbliższe dni, tygodnie i miesiące. Myślę, że ks. Wojciecha sporo kosztowało to, że zdecydował się przeprosić tych, którzy mogli się poczuć urażeni jego słowami. My też, jako katolicy musimy chcieć przekreślać te stare rachunki. Jako uczniowie Chrystusa jesteśmy do tego wręcz zobowiązani.

Ks. Lemański zwracał uwagę na pewne okoliczności, które wpłynęły na odbiór jego słów. Po pierwsze, media źle zinterpretowały i przekręciły jego słowa. Dysponujemy zapisem tego, co ks. Lemański powiedział i rzeczywiście, ten przekaz nie miał takiego charakteru, jaki nadały mu media. A z drugiej strony przyznał, że powiedział wtedy o kilka słów za dużo lub za mało. Innymi słowy, stwierdził, że jego wypowiedź nie była do końca taka, jak by sobie tego życzył.

Myślę, że należy po prostu zaufać jego dobrej woli, którą okazał na tym spotkaniu. To naprawdę nie jest nic dobrego, jak Kościół traci kapłana, kiedy ta trzcina nadłamana pęka.

To było trudne spotkanie, bo wszyscy byli świadomi efektu jakie przyniosły wypowiedzi ks. Lemańskiego na Przystanku Woodstock. Jego rezultat nie był z góry ustalony, on po prostu zaistniał po takiej głębokiej rozmowie, która miała miejsce w czasie tej konferencji. Myślę, że wydarzyło się coś naprawdę znaczącego i że tam naprawdę zadziałał Duch Święty.

Rozmawiała Emilia Drożdż