O 16.30 pochód doszedł do pomnika Dmowskiego na Placu Na Rozdrożu. Media podały że zgromadziło się tam co najmniej 10 tys. ludzi. Uczestnicy pochodu niosą wielką, długą prawie 300-metrową flagę polską. Samych flag były setki, jak na skokach Małysza, na niektórych flagach wypisano nazwy miast, miejscowości i regionów z których pochodzą uczestnicy Marszu. - Atmosfera jest cudowna, podniosła, chwytająca za serducho! - relacjonował jeden z naszych sympatyków.

 

 

Z Placu Konstytucji ostatni rozrabiacze ewakuowali sie ok. 16.30. Odśpiewali: "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę". Potem poszli na Plac Na Rozdrożu, gdzie znowu zaatakowali policję. Jeszcze przed 18.00 najbardziej agresywne bojówki rzucały kamieniami w policjantów. Z drugiej strony w „okopach lewicy” na Marszałkowskiej także zapanowała euforia. Zabrała głos sama Kazimiera Szczuka: - Jeszcze dzisiaj nie, ale jutro ogłosimy zwycięstwo - powiedziała. Podziękowała wszystkim za przybycie i "powstrzymanie" Marszu Niepodległości. Wezwała do spotkania w klubach, w których bawi się zwykle "lewoskrętna młodzież" (zlokalizowanych głównie na warszawskiej Pradze). Prosiła też, aby uczestnicy zwinęli emblematy ideologiczne, prawdopodobnie po to, żeby nie oberwali kiedy grupki z obu demonstracji rozproszą się po mieście. Do małych potyczek dojdzie, to pewne. Ale o nich opowie nam jutro stołeczna policja.

 

Red.