W Europie powstaje nowy świat - ogłosiła dziś Marine Le Pen, która kieruje francuskim Frontem Narodowym. Le Pen w tym roku startować będzie w wyborach prezydenckich i ma duże szanse na zwycięstwo.

W sobotę zorganizowano w Koblencji spotkanie tak zwanych partii "prawicowo - populistycznych". To ruchy odwołujące się do idei antyliberalnych, ale zarazem niejednokrotnie akceptujące szereg z "osiągnieć" liberalizmu. W przypadku Le Pen manifestuje się to między innymi poparciem dla legalnej aborcji czy "praw" LGBT. Dodatkowo wspólnym mianownikiem tych partii jest deklarowany sceptycyzm wobec struktur atlantyckich, NATO i Unii Europejskiej, i gotowość lub wręcz wielka chęć do wejścia w bliski sojusz z Federacją Rosyjską.

"Jesteśmy świadkami upadku starego świata i narodzin nowego" - oceniła w Koblencji Le Pen. "Obserwujemy powrót państw narodowych, które chciała zniszczyć globalizacja" - dodała.

Le Pen twierdziła, że od 10 lat trwa w Europie "rewolta" przeciwko "elitom, których nikt nie wybrał". Pierwszym ciosem w dotychczasowy porządek polityczny miał być Brexit, drugim - zwycięstwo Donalda Trumpa w USA. Teraz w Europie kontynentalnej ma dojść do "przebudzenia", co w pierwszej kolejności przejawić miałoby się właśnie zwycięstwem Le Pen we Francji.
W Koblencji obecni byli także Geert Wilders, szef holenderskiej Partii na rzecz Wolności.

ol/interia.pl