W rozmowie z dziennikarzami "Faktu" wdowa po Czesławie Kiszczaku odpowiedziała na apel zamieszczony na Facebooku przez byłego prezydenta Lecha Wałęsę.

"Pani Kiszczak

Publicznie wzywam Panią do powiedzenia prawdy o tej "akcji teczkowej" , nie można uwierzyć by mąż Kiszczak tak Panią okłamał.

Był przesłuchany pod przysięgą przez prokuratora w IPN, udzielił w telewizji wywiadu w którym zdecydowanie oświadczył prawdę.

Natomiast prawdą jest, że prowadzono ze mną tajną i nieoficjalną walkę, gdzie w tej koncepcji podrabiano materiały by mnie zohydzić w oczach społeczeństwa i zniszczyć potrzebny mi mój autorytet. Jestem przekonany, że każdy sąd potwierdzi tą prawdę. "- napisał na portalu społecznościowym były lider "Solidarności".

Maria Kiszczak odpowiedziała Wałęsie w rozmowie z dziennikarzami "Faktu". Wdowa po Czesławie Kiszczaku podkreśliła, że mąż zawsze mówił jej prawdę.

"Mój mąż na pewno mnie nie okłamywał. Zawsze mówił mi prawdę. Jestem w stu procentach pewna, że nie powtarzam żadnych kłamstw, a to wszystko jest prawdą. Przecież ja nic nie zdradziłam. Po prostu przekazałam te dokumenty do IPN. Tam była karteczka napisana przez mojego męża do Archiwum Akt Nowych, w której prosił, by te teczki upublicznić 5 lat po śmierci Wałęsy. Sądziłam, że oni uszanują prośbę mojego zmarłego męża. Stało się jednak inaczej..."- powiedziała portalowi Fakt24 żona jednego z architektów stanu wojennego.

Maria Kiszczak dodała, że w jej ocenie Lech Wałęsa nadal nie może pogodzić się z wybuchem afery, ponieważ kompletnie nie spodziewał się czegoś takiego.

"On się tego nie spodziewał i wystraszył. Jestem jednak pewna, że to wszystko było prawdą"- stwierdziła.

ajk/Fakt24.pl, Fronda.pl