Maria Kiszczak po śmierci swojego męża zaczęła swoje celebryckie życie. A to przyznała, że wraz z generałem zabili własne dziecko, a to znów, że to Czesław Kiszczak obalił komunizm. Tym razem wyznaje plotkarskiemu portalowi, że żałuje, że przed śmiercią męża nie zadbała o wizytę księdza.

Wyznanie może i by było wzruszające i wydawałoby się szczere, gdyby nie jeden szczegół.

- Mój mąż nie odrzucał księży, dyskutował z nimi, miał dobre kontakty z kościołem. Nawet uważał, że z niektórymi był zaprzyjaźniony, co się potem okazało, że oni tak nie uważali. - zdradza żona mordercy kapłanów, w tym najsłynniejszego wydarzenia - "mordu założycielskiego III RP", czyli zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki.

- Mam do tego czasu wyrzuty sumienia, że przed śmiercią męża nie poprosiłam księdza do niego, a miałam zamiar - mówi Kiszczakowa.

-Zwracaliśmy się do wielu księży, ale wszyscy odmawiali. Do Jaruzelskiego przyszedł ksiądz. Mój mąż miał już w szpitalu ostatnie namaszczenie, którego mu udzielił ksiądz, który przychodził do niego bez przerwy. - dodaje.

Trudno jest ocenić intencje starszej kobiety. Pozostawmy więc jej wypowiedź bez komentarza... 

gb/pudelek.tv