Portal Fronda.pl: Informacje na temat sytuacji chrześcijan w północnym Iraku docierają do Polski z wielkim opóźnieniem albo fragmentarycznie. Nie jesteśmy świadomi tego, co dzieje się chrześcijanami. A to już można mówić nie tylko o prześladowaniach, ale wręcz ludobójstwie czy rzezi. Dlaczego tym tematem nikt się nie interesuje? Dlaczego nie alarmują o tym media, nie zajmują się odpowiednie organy Unii Europejskiej?

Marek Jurek: Świat wie o okrucieństwach, do jakich dochodzi w trakcie ofensywy wojsk islamskiego kalifatu. Najlepiej o tym świadczą informacje o zbrodniach popełnionych na jazydach. Jednak bardzo niewiele mówi się o prześladowaniach i ucieczce chrześcijan. Ćwierć wieku temu w Iraku było półtora miliona chrześcijan, rok temu jeszcze 150 tysięcy, w tej chwili życie chrześcijańskie w tym kraju zupełnie zanika. Amerykańska Izba Reprezentantów, wzywając prezydenta Obamę do działania, zwróciła uwagę, że po zajęciu Mosulu przez wojska islamskiego kalifatu po raz pierwszy od 1600 lat nie odprawiono w tym mieście codziennej Mszy świętej. To naprawdę poruszające, że mówi o tym protestancki w większości Parlament, a autorytety krajów katolickich i starej Europy w ogóle milczą. Ale oczywiście same słowa to za mało, deklaracje mają wartość wtedy, gdy wypływają z nich wnioski i czyny. Chrześcijanie w tym regionie potrzebują przynajmniej strefy azylu, w której mogliby się schronić, tymczasem żadne tego rodzaju działania nie są podejmowane.

Dlaczego tak się dzieje? Co należy zrobić, aby powstrzymać rzeź chrześcijan?

Pomoc dla władz irackich, zagrożonych przez Państwo Islamskie kalifa Ibrahima powinna być powiązana z konkretnymi zobowiązaniami ochrony chrześcijan, zabezpieczenia ich egzystencji, bez tego warunku brzegowego nie ma żadnego sensu. Chrześcijanie powinni być traktowani jako społeczność szczególnie zagrożona przez ekstremistów, a więc i szczególnie chroniona. Amerykanie bardzo zaangażowali się w powołanie nowego rządu w Iraku, więc mają mandat, żeby rozmawiać o jego polityce. My – mówię o Polsce i Europie w ogóle – możemy o tym rozmawiać i z rządami na Bliskim Wschodzie, i z Amerykanami. Będę w tej sprawie pytał wysokiego przedstawiciela ds. międzynarodowych co do tej pory zrobiliśmy dla ratowania chrześcijan i co zamierza konkretnie zrobić. Chodzi przecież o oczywisty nakaz solidarności. Bardzo dobrze mówił o tym Kazimierz Ujazdowski na ostatnim posiedzeniu Parlamentu Europejskiego: mamy obowiązek ich bronić, bo są łamane ich ludzie prawa, ale mamy obowiązek ich również i przede wszystkim dlatego, że są chrześcijanami.

Pan także na forum Unii Europejskiej będzie się upominał o prześladowanych chrześcijan? 

Mówiłem już w Parlamencie o płonących kościołach w Egipcie w okresie rządów Bractwa Muzułmańskiego i apelowałem, byśmy oceniając politykę władz egipskich nie abstrahowali od warunków życia chrześcijan. Bo w centrum polskiej i europejskiej polityki praw człowieka powinna być obrona chrześcijan. Oczywiście, solidarność chrześcijańska nie zwalnia nas z innych nakazów naturalnej sprawiedliwości. Ale sytuacja chrześcijan na Bliskim Wschodzie jest świetnym barometrem praw człowieka w tym regionie. Po drugie – o ile poszczególne społeczności muzułmańskie mogą tam liczyć na pomoc swoich współwyznawców, o tyle chrześcijanie mogą liczyć tylko na nas. A o jakich prawach człowieka można mówić, jeśli morduje się chrześcijan albo płoną kościoły?

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk