Portal Fronda.pl: Mija pół roku pracy rządu Prawa i Sprawiedliwości. To było dla Polski dobre półrocze?

Marcin Wolski: Najlepsze w ostatnich latach. Nieporównywalne z niczym, nawet z okresem IV RP.

Dlaczego lepsze niż w okresie IV RP?

W okresie IV RP dostrzegałem pewną chaotyczność działań. Była to poza tym sytuacja, w której należało konsumować noc poślubną z dwoma facetami w nogach pościeli.

A zatem na korzyść działa dziś przede wszystkim fakt samodzielnego sprawowania władzy przez PiS?

Tak, a po drugie to pewien określony plan gry. Kolejna sprawa to nieprawdopodobna konsekwencja i ogromna szybkość. De facto w ciągu pół roku z państwa całkowicie zawłaszczonego przez Platformę bardzo poważna część została przejęta przez reprezentantów społeczeństwa. T sytuacja porównywalna tylko z Konstytucją 3 maja, chociaż i wtedy tak szybko nie szło.  Choćby przywrócenie równowagi w mediach, z pozycji jednostronnej dominacji, jest po prostu niesamowite. Obecna sytuacja wielokrotnie przekracza moje oczekiwania. To jest skala tego rodzaju pozytywnego zaskoczenia. To tak jak z planem Balcerowicza po powołaniu rządu Tadeusza Mazowieckiego. Myśmy się cieszyli, że mamy polski rzekomo niekomunistyczny rząd i nagle ten rząd zaproponował zmianę ustroju w państwie. To samo Morawiecki, który proponuje całkowicie nową wizję gospodarki, reindustrializację. To rzecz niesamowita.  

Akurat minister Morawiecki jest wyjątkowo krytykowany przez opozycję za rzekomą inercję.

To jest podejście PO, która już drugiego dnia rządów PiS zarzucała, że rząd nic nie robi. Przez te pół roku zrobiono więcej niż przez te 8 lat PO, a przynajmniej rozpoczęto.

Od pół roku premierem Polski nie jest prezes rządzącej partii. To sytuacja mimo wszystko dość szczególna. Jak ocenia pan funkcjonowanie tego modelu?

Proszę pana, dla mnie nie jest ważne, czym kto jest i jaką pełni funkcję, a jedynie to, jak działa to dla kraju. Jest mi obojętne, czy w Polsce jest monarchia czy coś innego, byleby tylko sprawy szły w dobrym kierunku. Są dwa podobne precedensy, oba były dla państw korzystne. To Deng Xiaoping, który nie pełniąc żadnej funkcji przeobraził Chiny w nowoczesne mocarstwo - i Józef Piłsudski, który jakoś opanował inercję i bałagan w Polsce i zaczął budować państwo, przemysł i tak dalej. Dwa przykłady ludzi bez oficjalnej funkcji, ale spełniających wielkie zadanie.  Jarosław Kaczyński nie jest uwikłany w jakiejś strajki pielęgniarek, hut, czy producentów napojów chłodzących. Może być strategiem, wytyczać perspektywy, koordynować pracę. Od działalności bieżącej jest rząd, od reprezentacji – prezydent. Dopóki takie trio działa zgodnie, dopóty nie ma powodu do niepokoju.

W szerokim odbiorze społecznym najważniejszą zmianą jest za pewne program 500+. Co dla pana jest dotychczas najważniejszą reformą?

Kaczyński zrozumiał na czym polega rządzenie krajem i faktyczne sprawowanie władzy. Nawet coś takiego jak konflikt o Trybunał Konstytucyjny uważam za w pewnym aspekcie pozytywne. Mianowicie Kaczyński nie oddał pola. Gdyby dla świętego spokoju nie poszło ostro na konflikt konstytucyjny, mielibyśmy kołek w szprychach, który udaremniłby różne działania rządu. Prawo, władza i konstytucja – wszystko jest dla ludzi, a nie odwrotnie. Nawet naginanie prawa, jeżeli służy interesowi publicznemu, jest w porządku, czego dowodem jest uchwalenie konstytucji 3 maja choćby.

W niedawnym przemówieniu Jarosław Kaczyński zapowiadał, że różne trudności trzeba będzie wciąż przełamywać twardą ręką. Widzi pan takie rządzenie twardą ręką?

Oczywiście nigdy nie jest tak, że nie mogłoby być lepiej. Nie ma śp. Lecha Kaczyńskiego, kogoś, kto mógłby jednocześnie łagodzić, tonizować, rozmawiać z przeciwnikami, zachęcać, machać gałązką oliwną… Istotne jest jednak, że we wszystkich tych konfliktach Kaczyński przerzucił pole walki na teren przeciwnika, łącznie z ostatnim audytem. Po prostu nie daje się zapędzić do defensywy, cały czas przejawia inicjatywę. Nie musi niczego tłumaczyć, nie musi się cofać. A z drugiej strony, czy to jest twarda ręka? Twarda ręka byłaby wówczas, gdyby następnego dnia po przejęciu władzy aresztował wszystkich polityków poprzedniej ekipy. To byłaby twarda ręka i koniec demokracji! Ja uważam, że postępowanie Kaczyńskiego jest niezwykle przewidujące i niezwykle skuteczne.

Czy takiej roli tonizującej nie pełni lub pełnić nie powinien prezydent Andrzej Duda?

On taką rolę de facto odgrywa, tyle, że ma zdecydowanie mniejsze pole gry. Nie dlatego, że ogranicza go Kaczyński, ale dlatego głównie, że od dnia jego wyboru przeciwnik go dezawuuje, nie traktuje go poważnie. Przeciwnik popełnia poważny błąd. Gdyby był rozsądny, to już od roku grałby na Dudę. Skoro nie można go obalić, to należy się z nim zaprzyjaźnić i ja na miejscu opozycji wręcz oblepiałbym Dudę komplementami, pomysłami i ludźmi i spróbowałbym wykopać między nim a partią jakiś rów. Jeśli mówimy o tej twardości, to wynika ona też z tego, że gra się tak, jak pozwala przeciwnik. Przeciwnik rozpoczął od dnia wyborów walkę non stop, opozycję totalną. Nie wiem, jak zachowywałoby się PiS, gdyby opozycja była spolegliwa. Może miałaby teraz na przykład trzy własne audycje w telewizji ? Troszkę przypomina mi to sytuację Napoleona, który nie był agresywny, natomiast co chwilę jego pobici przeciwnicy organizowali kolejne koalicje i rzucali się na niego, a on musiał podejmować wojnę i kolejno ich rozgramiał. Tu jest tak samo. Podejmowana jest co chwilę zupełnie bezsensowna walka. Opozycja jedyne co ma, to czas; powinna się przegrupować, przygotować do wyborów za 3,5 roku i wtedy ewentualnie ze świetnym programem wygrać. Teraz robi wszystko, by się anihilować.

Ten niedawny audyt, jak się zdaje, Platformę Obywatelską tylko pogrąża. Jak odebrał pan to, co przedstawił rząd o działaniach swoich poprzedników?

Audyt został skrytykowany, dla jednych było za dużo, dla innych za mało treści. Jednak gdyby każdy z ministrów chciał wszystko uzasadniać, to audyt trwałby kilka miesięcy, a nie jeden dzień. Moim zdaniem audyt był taki, jaki być powinien, pokazując całokształt sytuacji kraju. Opozycję rzeczywiście sparaliżował. Przystąpiła ona do normalnych swoich tańców, tak jak wcześniej przy WSI, Wałęsie i różnych aferach. Mówi, że to jest niegodziwe, brzydkie, brudne, nieprawdziwe, kłamliwe... Gdyby opozycja miała jednak argumenty w rękawie, to nie mówiłaby, że coś jest niegodziwe, ale pokazałaby po prostu, że to się nie zgadza. Technika chodzenia w zaparte i wykpiwania była skuteczna w sytuacji monopolu informacyjnego – a i wtedy prawda choćby o aferze podsłuchowej dotarła do ludu, czego dowodem, że dziś Sienkiewicz czy Sikorski są politycznymi trupami. W tej chwili, w sytuacji medialnej prawie pół na pół, to nie można już tego tak rozegrać. W swoim czasie pytałem, czy może mysz przesłonić słonia. Tak, może, bo stanie odpowiednio blisko kamery i kamera tylko ją pokaże.

Na najczarniejszą postać audytu kreowany jest Macierewicz, który ma podobno oczerniać Polskę na oczach całego świata, wykazując jej – według opozycji rzekomą - bezbronność. Podziela pan te zastrzeżenia opozycji?

Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala, czy ten, co mówić o tym nie pozwala? Co miał mówić Macierewicz? Że sytuacja w armii jest świetna, jeżeli nie jest? I tak zrobił to bardzo ostrożnie. Nie ujawnił żadnych tajemnic, niewiele mówił też o kadrach wojskowych, z którym będzie musiał nadal pracować. Jeśli chce się dokonać reformy, trzeba stwierdzić, co było złe. Opozycja natomiast słusznie definiuje Macierewicza jako najwybitniejszą po Kaczyńskim postać na scenie. Podobnie oceniają go jego polityczni przyjaciele, bo nie jest przypadkiem, że on zamykał ten wstępny audyt.

Po tym pierwszym półroczu jak patrzy pan na kolejne 3,5 roku rządów Prawa i Sprawiedliwości? Z nadzieją czy z przestrachem?

Ja patrzę na dłuższy okres. W tej chwili nie widzę siły, która byłaby w stanie zagrozić PiS. Wydaje mi się, że okres pewnego wahania mamy już za sobą, a teraz będzie łatwiej. idą raczej sukcesy, jak szczyt NATO czy ŚDM. Nadchodzą też wakacje, potem na emeryturę przejdzie Rzepliński… Oczywiście, historia jest nieprzewidywalna i może się nagle – dajmy na to – wlać do Europy Wschodniej kilka milionów uchodźców. Generalnie jednak, o ile jeszcze kilka miesięcy temu można było się bać choćby reakcji europejskich, to teraz widać, że Europa wiele nie może poza pogrożeniem palcem. Mam teraz mniej obaw niż trzy lub cztery miesiące temu. Uważam, że to po prostu musi się udać. Będą, oczywiście, błędy i pomyłki, choćby kadrowe – już po tym audycie było widać, że jest kilka może nienajlepszych nominacji ministerialnych. Na tle jednak poprzednich rządów, także poprzedniego rządu PiS, proporcja jest i tak o wiele korzystniejsza.

Dziękuję za rozmowę.

p. ch.