-Ta pani zachowała się jak rozhisteryzowana propagandzistka, co tylko dowodzi temu (choć osobiście jej nie oskarżam) jak koszmarne spustoszenia w umysłach czyni sączona antypisowska propaganda. - mówi portalowi Fronda.pl Marcin Wolski

Portal Fronda.pl: „Mam nadzieję, że jedzenie z mojego koryta wszystkim smakowało” – napisała na Facebooku Katarzyna Kukieła, kierując swój wpis do Andrzeja Dudy. Prezydent spotkał się w krakowskim hotelu Wentzl z grupą amerykańskich kongresmenów. „Czuję się zbrukana, że on tam wszedł” – dodała Kukieła.

Marcin Wolski: Wydaje mi się, że jest to zjawisko chorobowe. Po pierwsze, pojawiło się przekłamanie, że nie jest właścicielką restauracji, tylko współwłaścicielką kamienicy. Jest to sytuacja piekarza, który się zastanawia, kto będzie jadł jego chleb i pisze „tylko nie dla prezydentów”. Pani Kukieła mogłaby decydować o tym kogo można zaprosić, gdyby to był jej prywatny dom. Natomiast restauracja jest dla każdego i jakakolwiek dyskryminacja jest gwałceniem praw człowieka: „Nie dla Polaków, nie dla Żydów, nie dla Niemców, nie dla prezydentów”. Jest to rzecz karygodna i niedopuszczalna nie tylko z naszego punktu widzenia, lecz także z punktu widzenia poprawności politycznej.

Portal niezalezna.pl dotarł do informacji, z których wynika, że pani Katarzyna Kukieła jest wiceprezesem zarządu KRS firmy PFT KRAKÓW, a szefem tego przedsiębiorstwa jest Artur Ładocha – słynny krakowski gangster, bliski współpracownik krakowskiego „króla lichwiarzy”. Do tej wiadomości można jeszcze dodać inną, z sierpnia 2015 r., kiedy media mainstreamowe zrobiły aferę z listu opublikowanego przez tę panią, a zaadresowanego do Kancelarii Prezydenta na nazwisko Bronisława Komorowskiego. Kiedy kobieta otrzymała zwrot z napisem: „Adresat nie pracuje w Kancelarii Prezydenta”, znów media miały powód do atakowania nowozaprzysiężonego prezydenta Andrzeja Dudy.

Te fakty mówią o jeszcze jednej rzeczy: Ta pani ma nie tylko reakcje paranoiczne, ale jest zwyczajną idiotką, ponieważ jeżeli  ma się nieciekawe powiązania, to siedzi się cichutko. Takie wychylanie wzbudza powszechne zainteresowanie, które może się dla niej bardzo źle skończyć. Głupota, głupota i jeszcze raz głupota. Pod każdym aspektem sprawy.

Czy BOR, otoczenie prezydenta, powinno sprawdzać wcześniej miejsca, do których udaje się Głowa Państwa również pod takim kątem?

Oczywiście obowiązkiem  BOR-u jest sprawdzenie miejsca pod kątem bezpieczeństwa fizycznego. Nie wiem, czy BOR sprawdza np.: jedzenie.

Wiadomo, że restauracje pracują latami na swoją renomę. Zachowanie pani Kukieły jest idiotyczne z marketingowego punktu widzenia. Kiedyś restauracja będzie chwaliła się swoimi dokonaniami, to wspomni o tym, że gościł w niej prezydent Polski! Nieważne, jakie zapatrywania miał Andrzej Duda i co miał do powiedzenia  na temat Trybunału Konstytucyjnego. To jest dwója z marketingu. Obojętnie jaki król, premier, prezydent odwiedza lokal, należy to wykorzystać i poczytać na korzyść restauracji.

Ta pani zachowała się jak rozhisteryzowana propagandzistka, co tylko dowodzi temu (choć osobiście jej nie oskarżam) jak koszmarne spustoszenia w umysłach czyni sączona antypisowska propaganda.

Lider Komitetu Obrony Demokracji, Mateusz Kijowski skomentował tę sprawę tak: „Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”.

Jest to cytat, który także dowodzi niepełnosprawności umysłowej. Gdyby pan prezydent podczas ostatnich obecności zniszczył w czterech restauracjach toaletę, rozbił umywalkę, wylał zupę na podłogę – to jest „sianie wiatru”. Natomiast nie mam pojęcia na temat tego, co ma wspólnego działalność polityczna do obsługiwania w knajpie. Jest to mieszanie dwóch materii. Kiedy nasi przeciwnicy zarzucają nam polityczność – to właśnie to jest skrajnym upolitycznianiem. Stawianie zarzutów komuś, że jadł w jakiejś restauracji jest po prostu chamstwem wbrew ogólnym zasadom współżycia społecznego.

Rozmawiała Karolina Zaremba