Kilka miesięcy temu przygarnął psa. Jednak przed udziałem w ultramaratonie zostawił go przed schroniskiem. Biegacz Piotr Kuryło przy nielam 40 - stopniowym upale przywiązał do zwierzę do bramki przed budynkiem.
Jak tłumaczy w rozmowie z TVN24, "nie było innego wyboru". Swoim zachowaniem wywołał oburzenie internautów.
Mężczyzna szykował się przed Sparthotlonem w Grecji. Tuż przed wyjazdem zostawił przed schroniskiem zwierzę, które kilka miesięcy przygarnął. Suczkę przywiązał do bramki przed budynkiem. Na szczęście wszystko nagrała kamera monitoringu, dzięki czemu o zachowaniu sportowca szybko stało się głośno.
- Nie było innego wyboru. Następnego dnia wybiegałem do Grecji. Ta decyzja została podjęta w ostatniej chwili. Trzeba już było oddać tego psa, chociaż wcześniej obiecywałem, że będę go długo trzymał, aż do końca - wyjaśnia biegacz w rozmowie z TVN24. - Różne są koleje życia - dodaje.
- Uważam, że zbyt wielki szum wokół tego powstał, bo kiedy kobieta urodzi dziecko i ma problem z wychowaniem i odda do okienka życia, nikt jej nic złego nie mówi. Dla mnie takim okienkiem była ta brama - tłumaczy. - Zawsze mi się wydawało, że schroniska dla psów są dla psów, a teraz okazuje się, że nie - mówi.
Dziennikarze zapytali go, dlaczego nie mógł pozostawić psa pod opieką kogoś z rodziny lub znajomych. Kuryło odpowiada, że "to jestbardzo stary pies, bez zębów".
- Często wymaga jakiegoś leczenia, może dlatego - dodaje.
- Zrobiłem, jak mogłem. Drugi raz bym tego nie zrobił, bo nie wiedziałem, że to się tak potoczy - podsumowuje.
Tag/Tvn24.pl