Fronda.pl: Katarzyna Bratkowska chce wystawić operę Kim Ir Sena "Morze krwi". Przeciwko temu pomysłowi protestują nawet środowiska lewicowe i feministyczne. Czy może być przyzwolenie państwa na propagowanie w Polsce byłego dyktatora północnokoreańskiego? 

Małgorzata Sadurska: Moim zdaniem to kolejna prowokacja. Feministka Pani Bratkowska szuka rozgłosu poprzez wywołanie skandalu, prowokację. Kim Ir Sen przeszedł do historii jako  jeden z najokrutniejszych dyktatorów, twórca bezwzględnej tyranii. Czasy jego rządów określa się jako totalitaryzm. Wystawienie opery "Morze kwi" i popularyzowanie takiej osoby to tak jakby zacząć reklamować i wystawiać Mein Kampf Hitlera. To jest przesada!

W tym momencie powinno pojawić się jasne stanowisko ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Wchodzimy tu bowiem w zagadnienie: co jest sztuką? Czy opera, która bazuje na wywołaniu skandalu może być nazwana sztuką? Czy coraz dalsze przesuwanie granic to dobre rozwiązanie? I jeszcze jedno zasadne pytanie - czy przypadkiem ta "twórczość" Pani Bratkowskiej nie będzie się odbywać przy wsparciu środków publicznych?

Moim zdaniem Pani Bratkowska, mówiąc o wystawieniu "Morza krwi" sama chce zaistnieć.

Not.Ab