Portal Fronda.pl: Właśnie rozpoczyna się wizyta Baracka Obamy w Polsce. Już podczas powitania na lotnisku padło wiele pięknych słów o przyjaźni, sojuszu, polsko-amerykańskim braterstwie. Na ile szczere są te deklaracje? Czy może z nich wyniknąć coś konkretnego?

Marek Magierowski: Powinniśmy się cieszyć, że Barack Obama wie, w jakim kraju wylądował, bo w przypadku amerykańskich polityków to wcale nie jest takie oczywiste. Ale mówiąc poważnie, warto czasem na taką wizytę spojrzeć oczami amerykańskich wyborców, amerykańskiej opinii publicznej, nie tylko polskiej. Nam się wydaje, że skoro Barack Obama podczas swojej podróży po Europie odwiedza także Polskę, to jest to wyraz wielkiego przywiązania do sojusznika, do spraw dla nas ważnych, dowód dużego zainteresowania tym, co się obecnie dzieje w Europie Środkowo-Wschodniej. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę sytuację na Ukrainie. Jednak gdyby nie to, że właśnie obchodzimy 25. rocznicę wyborów w '89 roku, ciężko byłoby zaprosić Baracka Obamę do Polski.

Nie robiłbym sobie wielkich nadziei na to, że zapadną jakieś bardzo poważne decyzje czy istotne deklaracje podczas wizyty. Przypominam sobie taką składankę różnych wypowiedzi Baracka Obamy, z różnych wizyt w najróżniejszych krajach świata, którą można znaleźć na YouTube. Ktoś zrobił montaż tego samego zdania, jakie prezydent USA wypowiadał przy okazji licznych wizyt. Co to za zdanie? "Ten kraj [tu możemy wstawić dowolne państwo, Izrael, Danię, Włochy, etc.] jest największym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w tej części świata". Jeśli Obama powtórzy to zdanie także w Polsce, to pamiętajmy, że mówił je już setki razy w różnych zakątkach globu. Nie trzeba się nim specjalnie przejmować.

Muszę jednak dodać, że to dobrze, że prezydent USA odwiedza Polskę akurat w tym momencie. To kluczowy, napięty dla nas czas. Sytuacja na Ukrainie przecież wciąż jest gorąca. Obama zapewne usłyszy z ust prezydenta Komorowskiego czy premiera Tuska, a może nawet z ust ministrów Sikorskiego i Siemoniaka, relacje z pierwszej ręki na temat tego, jak my widzimy sytuację na Ukrainie, jak my patrzymy na to, co robi prezydent Putin. Zawsze takie rozmowy w cztery oczy czy osiem par oczu są ważne. Chodzi o to, by przekazać w szczerej rozmowie, najlepiej za zamkniętymi drzwiami, nie za pośrednictwem mediów czy depesz dyplomatycznych to, co polski rząd myśli o obecnej sytuacji na Ukrainie, jakie zdanie na ten temat mają najważniejsi polscy politycy.

Not. MaR