...Mieczysław Wachowski, siedzi - i podsłuchuje rozmów Antoniego Macierewicza i Lecha Wałęsy na temat współpracy tego drugiego ze Służbą Bezpieczeństwa.

Wszystko dzieje się w roku 1993. Antoni Macierewicz próbował wówczas przekonać prezydenta Lecha Wałęsę, by ten przyznał się do współpracy z SB w latach 70-tych i w ten sposób ,,zrzucił z siebie balast'' niewątpliwie wpływający na kształt całej prezydentury. Okazuje się, że tym rozmowom przysłuchiwał się nie kto inny, jak Mieczysław Wachowski - wówczas szef Gabinetu Prezydenta RP, wcześniej kierowca i ochroniarz Wałęsy. Ten sam, pod którego adresem wielokrotnie formułowano zarzuty bycia rosyjskim agentem, o czym przekonany był na przykład Jarosław Kaczyński, a czego jednak nigdy nie udowodniono.

O ,,przygodzie'' z odkryciem podsłuchującego w łazience Wachowskiego Antoni Macierewicz mówił w ,,Rozmowie z chuliganem'' z Piotrem Lisiewiczem.

,,Chciałem przekonać Wałęsę, by się przyznał i zrzucił z siebie ten balast. Przeprowadziłem z nim kilka rozmów. Część, jak się później okazało, przy tajnej obecności pana Wachowskiego. Bo Wałęsa trzymał go w łazience, żeby przysłuchiwał się naszym rozmowom przeprowadzanym w salonie. Przypadkiem zajrzałem tam i okazało się, że tam siedzi Wachowski'' - powiedział Macierewicz.

Były szef MON dodawał, że wówczas dostrzegał konieczność wyjaśnienia sprawy Wałęsy, by rozbić postkomunistyczny układ. ,,Było jasne, że to on jest fundamentem ładu postkomunistycznego. I bez rozwiązania kwestii jego współpracy z komunistami, jego zdrady, nie da się tego w ogóle ruszyć. Powie ktoś, że to było naiwne z mojej strony, może byłem człowiekiem mniej doświadczonym i mniej rozumiałem mentalność agentury. Nawet jeśli tak, to nie było innego wyjścia'' - zaznaczył.

mod