Były szef Ligi Polskich Rodzin, niegdyś zaangażowany konserwatysta i patriota, Roman Giertych, zaatakował ministra Antoniego Macierewicza. Zrobił to broniąc tak patriotycznego polityka jak... Radosław Sikorski.

I w jakim stylu był to atak! Nie jakieś zwykłe wyzwiska, jak na przykład "świr", o, nie! Roman Giertych po prostu zasugerował, że Antoni Macierewicz mógłby być... rosyjskim agentem. Niedoszły senator napisał dosłownie:

Czyż sugestia, że może Pan posiadać pseudonim nie świadczy o jeszcze podlejszej insynuacji jakoby Pan był czyimś agentem? [...] chciałbym z oburzeniem powiedzieć, iż insynuacje, jakoby Pana działania, tzn. rozwalenie procesu lustracyjnego w latach 90-tych, zniszczenie polskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, ośmieszenie współodpowiedzialności Rosjan za wypadek w Smoleńsku oraz obecne działania publicznie przedstawiające bezbronność Polski są realizacją zaleceń Pańskich mocodawców, to podły, chamski i bezpodstawny atak na creme de la creme naszego patriotyzmu, czyli na Pana.

Wreszcie zasugerował, że Macierewicz cierpi na częste problemy z głową. Napisał: Proszę pamiętać o Chełmie Antyelektromagnetycznym. Tak się o Pana martwię. Jakby Pan go częściej zakładał zamiast munduru, to czułby się Pan znacznie lepiej. I głowa nie bolałaby tak bardzo.

Zaczynać jako narodowy konserwatysta, by kończyć broniąc "dokonań" PO... To jest dopiero ból... głowy!

kad/facebook