O Białoruś toczy się walka, kto ją zagarnie: Rosja, Zachód? Muszę bronić mojego kraju – mówił Aleksander Łukaszenko w rozmowie z Grigoriem Ioffe z Uniwersytetu w Radford.

Ukazała się niedawno książka wspomianego profesora Ioffe’a, opisująca Białoruś w „kulturalnym i geopolitycznym kontekście”. Niektóre fragmenty zostały przetłumaczone i opublikowane przez białoruską redakcję Radia Swoboda.

„Zdaje sobie sprawę z tego, że dziś toczy się walka o Białoruś. Albo Rosja zgarnie, albo Zachód, który zrobi wszystko w bardziej przemyślany sposób. Tak czy inaczej chodzi o kolonię” – powiedział Łukaszenko. Stwierdził następnie, że taki los spotkał państwa Europy Wschodniej, które weszły do Unii Europejskiej.

„Weźmy Europę Wschodnią, która jest częścią Unii Europejskiej. I co? Niemcy, Francja, po części Anglia, troszeczkę Włochy wyznaczają kierunek polityczny. Reszta musi siedzieć i milczeć. Lecz tam sytuacja jest jeszcze do zniesienia. Co mówi Rosja? Sprzedaj, oddaj, wstąp do Rosji! Dlatego najważniejszym jest dla mnie to, żeby wytrzymać i obronić państwo” – przekonuje białoruski prezydent.

„To ewidentnie przeszkadza wielkim graczom – Unii Europejskiej i Rosji. Dlatego muszę się między nimi kręcić” – kontynuuje Łukaszenko. „By doprowadzić do aneksji Białorusi lub podbicia, oni (Unia Europejska i Rosja – red.) próbują przygotowywać ku temu odpowiednie warunki przy pomocy mediów. W tym celu prowadzą przeciwko Białorusi i przede wszystkim przeciwko mnie wojnę informacyjną” – stwierdził następnie.

Uznał też, że Zachód jest pełen hipokryzji i stosuje podwójne standardy. „W Arabii Saudyjskiej o wiele gorsi dyktatorzy, lecz oni (kraje zachodnie - red.) bez problemów się z nimi przytulają, dlatego że jest tam ropa. Weźcie mojego kolegę Nazarbajewa (prezydent Kazachstanu – red.). Jaka tam jest sytuacja? Jest tam ropa i gaz, on to wszystko pcha do rury i sprzedaje za grosze. Weźmy Rosję. Czy tam jest lepsza sytuacja niż na Białorusi? Sto razy gorsza. Lecz jest tam ropa, gaz i broń jądrowa. Próbuje ze wszystkimi się porozumieć, pójść na ustępstwa, dojść do kompromisu. Ale są to „kidały" (z języka rosyjskiego „oszuści" - red.), którzy martwią się wyłącznie o swoje interesy, wykorzystując swoją „wielkość". Duży wcale nie znaczy mocny” – przekonywał Łukaszenko.

bjad/rzeczpospolita.pl