„W sprawie domniemanego tajnego ośrodka CIA w Starych Kiejkutach zadziałaliśmy w sposób dyletancki. Dziś polscy politycy robią wszystko, aby ta sprawa skończyła się dla nas całkowitą porażką.” – napisał Warzecha na łamach „Rz”.

Publicysta podkreślił, że nie jest jeszcze nieodwołanie pewne, że informacje „Washington Post” o istnieniu ośrodka CIA w Starych Kiejkutach są prawdziwe. Jeżeli jednak, co warto jego zdaniem założyć, rzeczywiście tak było i Amerykanie przesłuchiwali w Polsce islamskich fundamentalistów, to sprawa jest wyjątkowa.

Warzecha napisał, że „ostatnie wypowiedzi najważniejszych wówczas uczestników życia publicznego – w tym zwłaszcza lidera SLD” mogą wskazywać, że ówczesne władze Polski rzeczywiście wiedziały o całej sprawie. Publicysta wskazał, że Miller komentując doniesienia „Washington Post” w „Superstacji” nie zaprzeczył, że mógł wiedzieć o istnieniu tajnego ośrodka. Z kolei Marek Siwiec, jak wskazuje na łamach „Rz” Warzecha, stwierdził tylko, że Aleksander Kwaśniewski „literalnie” nie wyraził zgody na istnienie ośrodka. „A nieliteralnie?” – pyta publicysta.

Warzecha wysuwa dwie możliwości rozwiązania problemu. Jego zdaniem służby specjalne albo działały wówczas w Polsce niczym „państwo w państwie”, albo że któryś z rządzących wówczas Polską wyraził nieformalną zgodę na funckjonowanie ośrodka CIA, a to zdaniem Warzechy oznacza po prostu „łamanie polskiego prawa”.

Warzecha napisał na łamach „Rz”, że „trudno nie uznać, że Polska stanęła po właściwej stronie, podejmując współpracę z CIA.  Problem w tym, że decyzje dotyczące tego, co działo się na polskiej ziemi, podjęto w sposób dyletancki... na postkomunistów było szczególnie łatwo wywierać presję”.

Publicysta uznał, że ówczesne władze powinny były opracować rozwiązania prawne, które umożliwiłyby istnienie ośrodka CIA bez łamania polskiego prawa. Jego zdaniem tego zabrakło i dziś Polska została postawiona przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, co, zdaniem Warzechy, „oznacza nie tylko problem wizerunkowy, ale przede wszystkim przycznia się do wzrostu zagrożeń. Dla muzułmańskich radykałów będzie to ostateczne potwierdzenie, że Polska szła ręka w rękę z USA w najostrzejszej fazie wojny z terroryzmem”.

Publicysta napisał też, że Polska podyktowała daleko zbyt niską cenę za zgodę na istnienie tajnego ośrodka – 15 milionów dolarów. „Waszyngton kupił nas tanio” – stwierdził w „Rz” Warzecha. Dodał też, że politycy  powinni iść w zaparte i milczeć o całej sprawie. „Każde pytanie w wywiadzie, każda próba podjęcia tematu tajnego ośrodka CIA w mediach z ich udziałem powinna się spotykać z jedną i tą samą, konsekwentną odpowiedzią: ‘Nie mam nic do powiedzenia’ - pisze. Jego zdaniem długo tak było, ale dziś kwestia tajnego ośrodka służy do przepychanek politycznych zwłaszcza na lewicy.

Polskich polityków Warzecha ocenia bardzo ostro: „Prawdopodobnie w Europie Środkowej nie tylko Polska wspierała USA w działaniach na granicy prawa, ale tylko u nas sprawa staje się tak głośna. Świadczy to o zatraceniu przez klasę polityczną instynktu racji stanu, który kazałby konsekwentnie milczeć, jeśli nie zaprzeczać”.

Pac/rz