W Będkowie wydarzyła się historia niczym z filmu gangsterskiego. Środek powyborczej nocy i nieznani sprawcy robiący dziurę w betonowym płocie na tyłach niedużego banku. Potem podkradli się do grubej ściany i wykuli kwadratowy otwór, który był zastawiony przez szafę. Szafę pchnęli i dostali się do skarbca. Alarm zaczął wyć dopiero wtedy, gdy zabrali się do otwierania sejfów.

Na miejsce przyjechała policja z Rokicina wezwana przez mieszkańców, którzy usłyszeli hałas. Funkcjonariusz podszedł do frontowych drzwi i złapał za klamkę, jednak drzwi okazały się zamknięte, po czym wsiadł do radiowozu i odjechał.

Jak wynika z nagrań monitoringu okazuje się, że w tym samym czasie na tyłach placówki złodzieje spokojnie kradli pieniądze.

Mieczysław Grad, prezes Powiatowego Banku Spółdzielczego w Tomaszowie, którego oddziałem jest placówka w Będkowie, przyznaje, że przez 15 lat działalności nie było podobnego zdarzenia.

Jesteśmy zaskoczeni zuchwałością złodziei. Nie przyszłoby mi do głowy, że można wkraść się do placówki w ten sposób. Zabezpieczenia alarmowe nie zawiodły, zawiodło coś innego. Od takich zdarzeń oczywiście jesteśmy ubezpieczeni. - mówi.

W tej chwili kłopoty mogą mieć policjanci z Rokicin, którzy tej nocy przyjechali na interwencję do Będkowa. Jak informuje rzeczniczka komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi:

„Komendant powiatowy policji w Tomaszowie Mazowieckim polecił wszcząć czynności wyjaśniające w tej sprawie.”

Postępów w śledztwie nie chce ujawniać również Katarzyna Tomczyk z Prokuratory Rejonowej w Tomaszowie.

KZ/dzienniklodzki.pl