- O tym, że urodzę czworaczki, dowiedziałam się podczas badania USG. Byłam zaskoczona, ale bardzo szczęśliwa. Wiedziałam jednak, że musimy się przygotować na wiele problemów - mówi Dorota Walczak. - Odetchnęłam, kiedy wiceprezydent odwiedziła nas i powiedziała, że miasto nam pomoże, bo czują się za nas odpowiedzialni. Stało się inaczej. Pani Dorota od pół roku próbowała skontaktować się z władzami Łodzi, bo wiedziała, że w styczniu musi wrócić do pracy na pełen etat. Zamiast pomocy, dostała tylko urzędniczą odpowiedź o stawkach obowiązujących w łódzkich żłobkach. - Odpisano mi, że na trzecie i czwarte dziecko mogę skorzystać z ulgi w opłatach. Z tymi ulgami żłobek dla maluchów kosztuje właśnie 700 zł. Jak możemy ufać władzy, która rzuca obietnice bez pokrycia - żali się pani Dorota.


Wiesława Zewald, która przed kamerami osobiście zadeklarowała rodzicom pomoc, podczas swojej kadencji nic więcej nie zrobiła. Teraz zapowiada, że będzie w tej sprawie interweniowała. - Przecież można o tym zdecydować zarządzeniem prezydenta - mówi Zewald.
W środę o pomoc pani Dorota zaapelowała też do radnych podczas sesji Rady Miasta. - Jestem zły, bo oprócz obietnic nikt wcześniej nic nie zrobił. O sprawie dowiedziałem się w zeszłym tygodniu. Zleciłem w wydziale zdrowia przeanalizowanie możliwości prawnych na opłacenie żłobka czworaczkom lub zwolnienie rodziców z opłat - mówi Krzysztof Piątkowski, wiceprezydent Łodzi, który zastąpił Wiesławę Zewald. - Jeśli tylko znajdę taką możliwość, to na pewno będę się starał tamtej obietnicy dotrzymać. Dla budżetu miasta nie jest to duża kwota, ale wszystko musi być zgodne z prawem. W przyszłym tygodniu powinienem mieć odpowiedź. Obecne władze czują się jednak zakłopotane - pisze Joanna Barczykowska w "Polska Dziennik Łódzki".


JW/Polska Dziennik Łódzki