- Trudno uwierzyć, że dożyliśmy czasów, gdy na łamach niemieckiej gazety jesteśmy oskarżani o to, iż rzekomo w czasie wojny zabiliśmy więcej Żydów niż Niemców. Albo gdy prezydent Barack Obama mówi o polskich obozach koncentracyjnych, a stojący obok polski ambasador Daniel Rotfeld nie reaguje. Lub gdy dyrektor FBI podczas przemówienia w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie oskarża Polaków o współodpowiedzialność za Zagładę - pisze Jacek Lilpop w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.
Lilpop dodaje, że "w zachodnich mediach próżno natomiast szukać informacji o tym, że tylko w Polsce obowiązywała kara śmierci za pomaganie Żydom. I o tym, że za ich ukrywanie mordowano całe rodziny, z dziećmi włącznie, tak jak rodzinę Ulmów. Albo że tylko w Polsce działała specjalna organizacja pomagająca Żydom, a na szmalcowników sądy polskiego państwa podziemnego wydawały wyroki śmierci."
Autor podkreśla, że we Francji, Holandii i Belgii, skąd transporty do obozów zagłady były przygotowywane przy współpracy miejscowych władz, nie obowiązywała tak sroga kara za pomoc Żydom.
- Jak to możliwe, że historia jest tak zniekształcana? - pyta retorycznie Lilpop.
Jacek Lilpop zaznacza, że początkiem zakłamywania historii stosunków polsko - żydowskich był esej Jana Błońskiejgo „Biedni Polacy patrzą na getto” w „Tygodniku Powszechnym” w 1987 r.
- Błoński pierwszy postawił w Polsce tezę o współwinie Polaków za Holokaust. Jeszcze nie wprost, ale jako problem do zastanowienia się, czy rzeczywiście byliśmy tak do końca czyści. Potem oskarżenia były coraz mocniejsze: mord w Jedwabnem, „odkryty” przez Jana Grossa w książce „Sąsiedzi”, jego kolejne książki, w których już nie o współsprawstwo chodzi, ale mówi się o sprawcach, a nawet „beneficjentach” Zagłady. - opisuje Lilpop.
Jak proponuje Elżbieta Janicka z PAN, która zasłynęła odkryciem pederastii w Szarych Szeregach, na samo bycie świadkiem Zagłady należy używać "naukowego" terminu "obserwatora uczestniczącego".
Jak zauważa autor, "na Zachodzie od lat 60. narasta lawina nierzetelnych prac naukowych i beletrystyki, filmów, sztuk teatralnych i przede wszystkim coraz częściej pojawiające się w mediach – najpierw w Ameryce, potem w Europie, a w końcu nawet w Niemczech – określenie „polskie obozy zagłady”.
- Lawina sunie obecnie coraz szybciej. Na ekrany wchodzą kolejne, niepochlebne dla Polaków filmy – „Pokłosie” czy „Nasze matki, nasi ojcowie”. Polacy z ofiar II wojny stają się w oczach zachodnich społeczeństw jej sprawcami, a Polska – państwem nazistowskim, realizującym plan Zagłady: „polskie obozy koncentracyjne” w kraju odwiecznego antysemityzmu... Niemców w tej narracji nie ma, cierpią jak cała Europa pod strasznym panowaniem nazistów. - podkreśla Jacek Lilpop.
Przytacza także wypowiedź niemieckiego historyka, konsultanta filmu „Nasze matki, nasi ojcowie”.
„Przecież sami o tym piszecie, przecież było Jedwabne” – mówił z uśmiechem do kamery.
Lilpop krytykuje także postawę "Gazety Wyborczej", która konfabulacje "Pokłosia" nazywa „religijnym egzorcyzmowaniem naszego sumienia”.
- „Pokłosie” to nie egzorcyzm naszego sumienia, ale przeniesienie na ekran uproszczonych i zwulgaryzowanych przez Pasikowskiego tez Grossa. „Pokłosie” jest zwyczajnie filmem antypolskim, potwierdzającym tezę Jarosława M. Rymkiewicza, że w naszym kraju mamy teraz do czynienia z czymś niezwykłym – z nienawiścią do Polski. - pisze Lilpop.
- Polska nie prowadzi niestety polityki historycznej, która pokazałaby światu na przykład, jak duże straty ponieśliśmy w czasie wojny i jak na kształt zagłady wpłynęło to, że Polska była krajem okupowanym. - ubolewa autor.
- Nie może być zgody na wpisywanie Polski i Polaków w kontekst nazizmu, jako współsprawców Shoah. Mój Ojciec, mieszkając w Warszawie podczas okupacji, uważany był przez Niemców za podczłowieka – Untermensch. Dla Niemców Żydzi nie byli ludźmi. Kolegów Taty niemieccy naziści zagazowali jak karaluchy w niemieckich obozach koncentracyjnych. - dodaje.
Jacek Lilpop twierdzi, że to "skuteczna praca części naszych elit, szczególnie tych z kręgu „Wyborczej”, miała i ma – należy mieć nadzieję, że stan ten szybko ulegnie zmianie – wpływ na kształtowanie obrazu Polaków w świecie jako współwinnych, a nawet sprawców Holocaustu."
- Skoro sami kłamliwy wizerunek Polski kreujemy i światu pokazujemy filmy „Pokłosie”, „Ida” i im podobne wydarzenia kulturalne, trudno się dziwić, że inni, w tym ci szczególnie nam nieżyczliwi, chętnie pomagają naszej własnej propagandzie. - tłumaczy.
Apeluje także o to, że "trzeba wykonać ogromną pracę całego państwa, tak jak to robili Żydzi od lat 50. XX wieku, aby przywrócić Polsce i Polakom dobre imię."
- Zmiana dzisiejszej sytuacji zależy jednak nie tylko od Polaków, lecz także od drugiej strony. - twierdzi autor.
- Jest wielka praca do wykonania, aby nadrobić dziesięciolecia zaniedbań i by wyeliminować propagandowe kłamstwa, by zmienić czarny pijar i obraz Polski, jaki w świecie, a przede wszystkim w Ameryce, środowiska żydowskie niechętne Polsce i Polakom stworzyły. I nie tylko one, bo Niemcy i Rosja mają też wielkie w tym względzie zasługi. - dodaje.
KZ/niezalezna.pl