Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz sugeruje, że trzeba zbudować europejski rząd, który zamiast poszczególnych państw będzie zajmował się takimi kwestiami jak obronność, uchodźcy czy handel.

Arkadiusz Czartoryski, PiS: Europejska lewica, w szczególności niemiecka, ma takie marzenia – oj, ma. Być może marzenia te podziela jeszcze lewica francuska i belgijska, żeby w Europie powstał jeden superrząd. Ten superrząd siedziałby w superwysokim wieżowcu, miałby podłączone do klawiatury światłowody z każdego kraju i zarządzałby wszystkimi ludźmi. Jakby ktoś w Polsce powiedział, na przykład, że małżeństwo to jest związek kobiety i mężczyzny, to by superrząd naciskał na klawiaturę i dochodziłoby do lekkiego podrażnienia prądem tegoż Polaka – i zdanie by zmieniał. Wydaje mi się, że jest takie skryte marzenie lewicy – i czasami to marzenie wymyka się. Gdy człowiek chodzi przez dłuższy czas z jakąś tajemnicą, to w pewnym momencie nie wytrzymuje. Zdaje się, że tak właśnie stało się z panem Martinem Schulzem: marzy mu się superrząd europejski, a kiedyś w przyszłości może nawet światowy.

Rozumiem, że europejski rząd to w pańskiej ocenie zły pomysł?

Moim zdaniem powinniśmy się temu całkowicie przeciwstawiać. Taki superrząd byłby zdominowany przez największych w Unii Europejskiej. Już dzisiaj widać, że najwięcej do powiedzenia w kryzysie greckim mieli Niemcy i to pod ich dyktando toczyły się wszystkie negocjacje. Skończyło się to dla Aten tym, że do puli zabezpieczenia swoich kredytów musieli włożyć majątek narodowy o wartości 50 mld euro. Dziękuję bardzo za taką perspektywę. Myślę, że dla Polski byłoby najlepiej, gdyby Unia Europejska była związkiem państw narodowych, gdzie panuje swoboda handlu, swoboda przepływu ludzi, gdzie można wymieniać się kulturalnie i gospodarcze. A na tym akurat polu mamy blokady! Weźmy chociażby transport, czyli to, co legło u podstaw Unii Europejskiej: pragnienie, by po Unii można było swobodnie przemieszczać się i handlować. Dlaczego Niemcy czy Francuzi utrudniają naszym właścicielom firm transportowych swobodne przemieszczanie się w ramach UE i ograniczają konkurencję? To są prawdziwe problemy, dla których pomysł utworzenia superrządu europejskiego nie jest żadnym rozwiązaniem. Powtórzę jeszcze  raz: wymiana handlowa – tak, przepływ ludzi – tak, wymiana kulturalna – tak, przepływ technologii – tak, swobodne studia w różnych uczelniach – tak. Ale nigdy nie super rząd.

Sprawa brzmi fantastycznie, ale bądź co bądź mówi o niej bardzo poważny polityk. Jak ocenia pan rzeczywistą możliwość zbudowania takiego europejskiego rządu?

To jest bardzo poważne pytanie. Debata na ten temat będzie pewnie toczyć się w Unii Europejskiej przez najbliższe lata. Nie jest jednak tak zupełnie oczywiste, że taki superrząd mógłby powstać. Zwróćmy uwagę, że inne zdanie mają Anglicy, inne zdanie mają Szwedzi, wreszcie także Grecy, co by o nich nie mówić. Wydaje mi się więc, że utworzenie w najbliższych latach takiego superrządu nie jest możliwe – ale trudno powiedzieć, co przyniesie daleka przyszłość. Musimy starać się, by nie poddawać się dyktatowi tych największych, ale dbać o rozwój własnej gospodarki i własnego społeczeństwa.

Załóżmy, że rząd europejski rzeczywiście miałby być budowany, a w Polsce dalej będzie rządzić Platforma. Co wtedy?

Europa była w swoich dziejach atrakcyjna zawsze dlatego, że była różnorodna. Było to jej bogactwo. Także Unia Europejska nie jest przecież zunifikowana pod każdym względem jeśli chodzi o kulturę. Siłę Europy było i jest bogactwo różnych tradycji. Unifikacja na siłę po prostu zniszczy Europę. Jeżeli będziemy dążyli do utworzenia superrządu, to siła naszego kontynentu zostanie zlikwidowana. Gdy idzie o politykę Platformy Obywatelskiej, to przez ostatnie osiem lat mieliśmy bardzo dużo lizusostwa: przyjmowania rozwiązań, które nie są dla nas korzystne – i to w różnych dziedzinach, tak kultury, jak gospodarki. Chociażby ostatnio: Polska powinna opierać swoje bezpieczeństwo na własnych źródłach energetycznych. Jakie mamy źródła energetyczne? Węgiel. Nie mamy uranu, nie mamy ropy, nie mamy Morza Północnego z wielkimi wiatrami, by pozyskiwać stąd energię. Mamy za to węgiel. Tymczasem Unia Europejska chce zakazać nam produkcji energii z węgla. Co robi rząd premier Kopacz? Przystaje na to. Przykładów takiego godzenia się na najróżniejsze szkodliwe dla Polski pomysły z Unii Europejskiej można by w ostatnich latach wskazać bardzo wiele. Dlatego gdyby Platforma Obywatelska rządziła jeszcze dłużej, to moim zdaniem stawalibyśmy się coraz bardziej zapleczem gospodarczym dla tych wielkich w Europie. Polska stałaby się wielką montownią, gdzie pracownicy za płacę minimalną montują produkty, których technologia wymyślona została w najsilniejszych państwach Unii Europejskiej. A chyba nie o to nam chodzi.

Zwolennicy PO mówią, że PiS popchnie Polskę do konfliktu z Europą i skończy jak – tak mówią – Węgry.

Ale Węgry skończyły bardzo dobrze!

Tak sądzę, ale zwolennicy PO straszyć - straszą. To co z Polską?

Gdy prezydent elekt Andrzej Duda zwrócił uwagę na pewne priorytety gospodarcze, to jego twarde stanowisko natychmiast spotkało się z pozytywną reakcję ze strony Niemiec, którym zależy na dobrych kontaktach z Warszawą. Niemcy stwierdzili, że mogą jak najbardziej poluzować swoją ocenę węgla i zapewnili, że będą przychylnie reagować na inne postulaty Andrzeja Dudy. Nie jest więc prawdą, że tylko lizusy i uległe baranki mają dobrze w Unii Europejskiej. Przeciwnie – tylko ci, którzy upominają się o swoje, mogą liczyć na to, że uzyskają dobre warunki. Węgry są tego najlepszym przykładem. Jeżeli popatrzymy dzisiaj na ich gospodarkę to zobaczymy, że rozwija się ona najszybciej w Europie.

PiS chce więc iść tym torem pewnej nieuległości?

Pod rządami Prawa i Sprawiedliwości będziemy zwracać na pewno uwagę na nasz interes narodowy. W perspektywie Unii Europejskiej, tak, ale nie będziemy kosztem wyganiania bezrobotnych milionów ludzi na saksy do Europy Zachodniej prowadzili złej polityki gospodarczej. Musimy dokonać reindustrializacji kraju, postawić ponownie na przemysł. Tylko przemysł jest w stanie wchłonąć setki tysięcy młodych ludzi, którzy opuścili kraj. Jeżeli tego nie zrobimy, czeka nas katastrofa. Fundusz Ubezpieczeń Społecznych jest potężnie zagrożony i jego przyszłość jest niepewna. Gdy sięgnąć do ostatniego raportu NIK lub do sprawozdania z działalności Funduszu za 2014 rok, to podkreśla się tam, że to jeden z najpoważniejszych problemów Polski: zagrożenie demograficzne i zapaść Fundusz.

Raport NIK miażdży też politykę prorodzinną Platformy. Izba wskazuje, że wszystkie działania były doraźne i całkowicie nieskuteczne.

Nie ma najmniejszej wątpliwości, że tak właśnie jest. Gdyby ta polityka prorodzinna była skuteczna, to nie byłoby tego, co mamy. A co mamy? Ogromny niż demograficzny – Polacy zamknęli się na zakładanie rodzin i poczęcie nowego życia w Polsce. Bo przecież już w Wielkiej Brytanii w rodzinach polskich rodzi się najwięcej dzieci wśród narodowości zamieszkujących Wyspy. Programy rządowe można poznać po skutkach. NIK potwierdziła tylko to, o czym już wiemy. Działania PO-PSL opierają się na doraźnych hasłach, nie ma spójnego programu, który spowodowałby, że młode małżeństwa zechcą mieć w kraju dzieci. Przykładem to, że państwo polskie całkowicie zrezygnowało z pomocy w zdobywaniu mieszkania przez młodych. Rząd powiedział: chcecie mieć mieszkanie? To szukajcie sobie w bankach komercyjnych, najlepiej zachodnich – i bierz kredyty, najlepiej we frankach. A nas, rządu, w ogóle to nie obchodzi, czy macie szansę pozyskać mieszkanie, czy nie. W tym obszarze państwo zupełnie abdykowało. Nie ma żadnych programów, które realnie pomagałby młodym rodzinom pozyskać mieszkanie. Jest tylko komercja, a to oznacza, że jeżeli młodzi wezmą kredyty by je kupić – tak jak proponował to Bronisław Komorowski w czasie swojej kampanii – zadłużą się do grobowej deski, do końca swoich dni. I młodzi ludzie nie chcą tego robić: boją się zakładać w kraju rodziny i wolą wyjeżdżać.

Jaka jest oferta PiS w tej sprawie?

Trzeba powrócić do nie tylko do programu mieszkaniowego „Rodzina na swoim”, ale do całej serii programów. Jest już za późno na kosmetykę. Politykę w stosunku do rodziny trzeba zmienić diametralnie. Dlatego mówimy: będziecie mieć drugie i kolejne dziecko, to rząd da na nie po 500 złotych – i to do czasu, gdy skończy edukację. Jeżeli chodzi o mieszkania, to konieczny jest powrót do pogłębionego programu „Rodzina na swoim”, wciągając do niego samorządy, powrót do programu TBS dotyczącego wynajmu mieszkań. Do wielu rzeczy musimy wrócić – ale musimy też zacząć realizować nowe rzeczy. Podkreślam raz jeszcze: jest za późno na kosmetykę. Mamy katastrofę demograficzną  i potrzebujemy fundamentalnych zmian.