Opozycja już zbierała siły do zorganizowania protestów pod stadionami pod hasłem „nie oddamy wam sportu”. Na szczęście rzutem na taśmę nasz najlepszy napastnik pokrzyżował te plany.

 

Jak wynika z przechwyconych przez nas telepatycznie tajnych instrukcji KOD, których szereg już opisywaliśmy, sfrustrowani pracownicy wielkich korporacji z jeszcze większych miast (oczywiście doskonale wykształceni) byli bliscy zawału podczas niedawnego meczu Lewandowski kontra reszta świata.

Było już niemal jasne, że za słabymi wynikami naszej reprezentacji stoi Antonii Macierewicz i Jarosław Kaczyński, którzy stłamsili mistrzowskie ambicje drużyny i narażają jej dobre imię na szwank na międzynarodowych salonach. Podobno były już gotowe petycje do FIFA 2017 i do UEFA, ale to szczegół.

Najlepsze, że do 94 minuty był gotowy plan wyprowadzenia kibiców na ulice. Demonstracje miały się odbyć pod każdym z najdroższych stadionów świata, wybudowanych na legendarne Euro 2012, na którym Polska pod wodzą Donalda Tuska osiągała największe sportowe sukcesy.

Swoje poparcie dla inicjatywy protestu: „nie oddamy wam sportu” (brano pod uwagę także biało-czerwony marsz), zgłosiła grupa byłych prezesów PZPN, byłych delegatów na mundial w Meksyku i uczestników eliminacji do Mistrzostw Europy w ZSRR. W stano gotowości postawione były największe autorytety piłkarskie epoki: Fryzjer, Lato, Kręcina.

Parlament Europejski miał zorganizować pilną debatę na temat nieskuteczności gry polskiej reprezentacji a sprawę miała szczegółowo zbadać Europejska Komisja ds. Sportów Zespołowych, Nawodnienia Muraw i Rozsuwania Dachów, mająca swą siedzibę w Monte Carlo.

Wszystko szło dobrze, gdy w 95 minucie Robert Lewandowski strzelił zwycięską bramkę i Polska zdobyła nieoficjalne mistrzostwo Kaukazu. Wszystkie plany trafił szlag i akcja została odwołana.

TT/Fronda.pl