Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Jak ocenia Pan zachowanie opozycji, która twierdzi, że pisma marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego z prośbą o wyjaśnienie łamania prawa - blokowania mównicy sejmowej i zakłócania obrad - to 'eskalacja konfliktu' oraz 'zastraszanie'? 

Leszek Żebrowski: Dzisiejsza opozycja parlamentarna - przede wszystkim Platforma Obywatelska i .Nowoczesna, którą należy traktować jako karykaturalną, sztuczną odnogę PO - zachowuje się tak, jakby nic do niej nie dotarło z tego, co stało się w wyborach prezydenckich i parlamentarnych w 2015 roku. Można wyobrazić sobie szok po "niespodziewanej" utracie władzy, choć wiadomo, że w polityce nie ma wiecznych posad i stanowisk, i należy być przygotowanym na porażki, nawet nieoczekiwane. To jednak trwa stanowczo za długo. Stąd tupanie nóżkami i rzucanie się - wzorem małych dzieci - na podłogę, żeby wymusić określone zachowania. Dzieci można zrozumieć. Dorosłych, którzy popadają w dziecinadę - już nie. Opozycja, gdyby była normalna, powinna wyciągnąć jak najszybciej wnioski z obecnej sytuacji, czyli dokonać szczerej i uczciwej analizy przyczyn katastrofy i pracować dla swej przyszłości, bo w tej chwili nie wskóra przecież nic.

Dla wyborców partii obecnie rządzącej, czyli PiS, ale i dla jakiejkolwiek rządzącej partii taka opozycja to dobrodziejstwo. Praktycznie każde działanie opozycji to jej kompromitacja, a w tle mamy ujawnianie bizantyjskiego stylu życia poprzedniej władzy (szeroko pojętej) i sieci nieformalnych powiązań, które są bardzo surowo oceniane przez opinię publiczną. Wpadki typu "sześciu króli" itp. można uznać za śmieszne, ale pospolitej grabieży funduszy państwowych opinia publiczna nie daruje. Przede wszystkim dlatego, że Polacy są nadal biedni, nie z powodu swej własnej winy. Beneficjenci różnego rodzaju układów chcą zaś żyć jak pączki w maśle. Stąd ich dążenie, żeby było tak, jak było. To jest cel sam w sobie, czyli opozycja jest po prostu pusta intelektualnie i programowo.

Opozycja przy próbie wyciagnięcia konsekwencji prawnych wobec chuliganów spod Sejmu z 16. grudnia  nagłaśnia to jako ZOMO-wskie metody opresji i przyrównuje je do pacyfikacji i znęcania się nad ludźmi w czasach komuny. Czy nie następuje tu, tak powszechne dzisiaj, odwrócenie znaczeń?

To przyjęta strategia opozycji, aby obecną władzę kompromitować porównaniami do PZPR, stanu wojennego itp. Jest to jednak zbyt toporne i nachalne, aby taka narracja została przyjęta poza środowiskami "skrzywdzonymi", czyli tymi, które przegrały demokratyczną walkę o władzę. Mamy zatem do czynienia z totalnym kwestionowaniem obecnego ładu demokratycznego (jakikolwiek on jest), w imię obrony... demokracji. To strategia straceńcza i z góry prowadzi do klęski, ale opozycja trzyma się jej, jak pijany płotu. Pijak może się i nie przewróci, przytrzyma, ale dalej nie pójdzie. Podobnie będzie z opozycją, która już zajęła się walką wewnętrzną, personalną, gdzie jeden drugiemu chętnie podstawi nogę (a nawet ją złamie), byle tylko dla siebie zrobić więcej miejsca w tym ścisku i pędzie do iluzorycznej władzy. Opinia publiczna to widzi i skutki są oczywiste. Mamy do czynienia nie z totalitarną władzą mitycznych "komunistów" ze szlachetnymi obrońcami "demokracji", tylko z parodią polityki, a przy okazji wychodzą na jaw sprawy, które owych "obrońców" doszczętnie kompromitują - jak choćby spożywanie w Wigilię pasztetu w świetle lampki nagrobnej. Tego by nawet pewien kabotyn z Gdańska nie wymyślił!

Polacy są czuli na takie zachowania i nie potraktują poważnie pretendentów do władzy za wszelką cenę, którzy - wzorem swych nieodległych w czasie poprzedników, szukają bratniej pomocy poza granicami. Kiedyś to była Moskwa, dziś jest to Bruksela. Obie stolice leżą w takiej samej odległości od Warszawy - 1122 km, tyle że kierunki są całkowicie przeciwne. Warto im przypomnieć, jak w historii zostali ocenieni ludzie, wybierający śliską ścieżkę zdrady interesów narodowych.

Jak wolność mediów, o którą rzekomo walczy opozycja, ma się do agresywnego zachowania w Sejmie posłanki Joanny Shoering-Wielgus wobec dziennikarki Widomości TVP, Ewy Bugały z oraz do ataków ich zwolenników na dziennikarzy TVP Info w czasie demonstracji pod Sejmem 16. grudnia?

Albo reguły są dla wszystkich takie same, albo PO i Nowoczesna uważają, że im wolno znacznie więcej niż innym. Nie wolno i musi to do nich jak najszybciej dotrzeć. Takie zachowania, jak ataki na dziennikarzy mediów nielubianych przez dzisiejszą opozycję, powinny być piętnowane i traktowane zgodnie z obowiązującym prawem. Dziś nie ma (mam nadzieję) "rozgrzanych sędziów", którzy na lekkie skinienie polityków zrealizują ich zachcianki. To powinna być surowo potępiona przeszłość.

Czy w rozumieniu opozycji wolność mediów ma polegać na zwalczaniu tych dziennikarzy, którzy relacjonują niechlubne fakty z działań opozycji?

W rozumieniu opozycji nie może być wolności mediów. Oni wyznają zasadę bolszewików - "kto nie z nami, ten przeciw nam". Opozycja ma więc "swoje" media i nie uznaje żadnych innych. Jest to ogromne rozdwojenie jaźni. Nie można ignorować woli wyborów, w dodatku w tak ostentacyjny sposób, bo jest to droga całkowicie nieskuteczna. Dlatego opozycja cały czas traci punkty, zamiast je odzyskiwać. Ale to dobrze, bo kompromitacja nie może być nagradzana i lepiej, żeby opozycja dochodziła do siebie gdzieś w niszy (nawet na Maderze, czy na nartach w Austrii), liżąc (hipotetyczne) rany, czyli ból z powodu utraty koryta, niż walczyła na ulicach w sposób coraz bardziej rozbieżny z  obowiązującym prawem.

Dziękuję za rozmowę