Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Wczoraj w Kijowie odbył się marsz ku czci Stepana Bandery, z okazji 108. rocznicy urodzin dowódcy UPA. W marszu wzięło udział ponad 1000 osób, podobne wydarzenia odbywały się na Zaporożu i we Lwowie. Skandowano takie hasła, jak: „Chwała narodowi, śmierć wrogom” czy „Bandera, Szuchewycz- bohaterowie Ukrainy”. Dlaczego młodzi Ukraińcy szukają bohaterów w takich ludziach, jak Stepan Bandera?

Leszek Żebrowski, historyk: Tu nawet nie wielkość pochodów się liczy, tylko sam fakt, że władze Ukrainy w żaden sposób nie interweniują, czyli zgadzają się z wymową takiego poparcia dla niewątpliwego zbrodniarza, jakim był Stepan Bandera. W 1936 r. został on prawomocnie skazany na karę śmierci w II RP, ale w wyniku amnestii karę zamieniono mu na dożywocie. Być może szkoda, że wyrok nie został wówczas wykonany, przecież skazanie nastąpiło za zorganizowanie zabójstwa polskiego ministra.

Bandera był działaczem, pnąc się coraz wyżej w hierarchii, Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów - partii, która do 1929 r. nosiła nazwę: Organizacja Ukraińskich Faszystów. Ta partia przystąpiła (jeszcze przed wybuchem II w.św.) do Międzynarodówki Faszystowskiej! Bandera był odpowiedzialny ideowo i politycznie za najbardziej krwawą frakcję OUN - "frakcję rewolucyjną" (OUN -B). To oni byli przede wszystkim odpowiedzialni za masowe ludobójstwo, popełnione na polskiej (i nie tylko) ludności cywilnej przez podległe im struktury tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii.

Bandera był współpracownikiem niemieckiej Abwehry i współtwórcą tzw. Drużyn Ukraińskich Nacjonalistów, którzy działali w ramach Wehrmachtu. W czerwcu 1941 r. wystąpiły one na froncie obok Niemców i były odpowiedzialne m.in. za rzeź Żydów we Lwowie (od 30 czerwca 1941 r.). Jak taki człowiek może być "bohaterem narodowym" i wzorem dla młodych pokoleń Ukraińców? A jest, bo tak wygląda obecna polityka historyczna na Ukrainie, która nie ogranicza się tylko do kształcenia szkolnego - to są nazwy ulic, pomniki, place, uroczystości państwowe poświęcone zbrodniarzowi. Można powiedzieć, że w stosunku do Bandery (a wiec i jego "dzieła") mamy do czynienia z przymusem państwowym.

Jak Polska powinna postępować w relacjach z Ukrainą? Przedstawiciele obecnego polskiego rządu, podobnie prezydent RP często podkreślają, że ważne, aby nasz kraj utrzymywał dobre stosunki z tym sąsiadem. Dokładnie miesiąc temu prezydent Ukrainy, Petro Poroszenko, gościł w Polsce, po obu stronach padło wiele ciepłych słów, z drugiej strony pamiętamy niedawną uchwałę ukraińskiego parlamentu ws. zbrodni wołyńskiej...

Reakcja polska musi być jednoznaczna, zdecydowana. To jest rana, która się nie goi. Niestety, brak jest ścigania zbrodniarzy, ludobójców ukraińskich, choć są formalne podstawy i wszczęte śledztwa, efektów nie ma żadnych!

Polityka państwowa i międzynarodowa nie może stać ponad moralnością a tak niestety jest. W imię mitycznych "dobrych" stosunków z Ukrainą, na to wszystko struktury państwa polskiego są całkiem ślepe i nieme. Jednym z głównych argumentów jest to, że obecnie Ukraina jest trudnej sytuacji i nie powinno się jej drażnić. Ale jak nie teraz, to kiedy? Chowanie głowy w piasek jest najgorszą rzeczą, jaką można robić. Za taką postawę słono płacimy. Środowiska kresowe i patriotyczne nie są brane pod uwagę, są całkowicie ignorowane, równolegle zaś mniejszość ukraińska jest obficie dotowana. Sponsorujemy wprost paszkwilanckie treści w wydawnictwach ukraińskich w Polsce (w książkach, gazetach...). Ma to miejsce w sytuacji, gdy Polacy na obecnej Ukrainie nie są traktowani równorzędnie, symetrycznie.

Jakiś czas temu prezydencki minister, Krzysztof Szczerski mówił o inicjatywie upamiętnienia i uhonorowania Polaków pomagających Ukraińcom i Ukraińców pomagających Polakom. Może taka inicjatywa - gdyby już ostatecznie się ukształtowała - byłaby dobrym pomysłem i pomogła ukraińskiemu narodowi zobaczyć prawdziwych bohaterów?

To jest znowu gest wyłącznie z polskiej strony. A gdzie odpowiednie działania ukraińskich władz? O wiele ważniejsze byłoby honorowanie Ukraińców, ratujących Polaków - przez ukraińskie władze, zamiast nachalnej proporcji ludobójców.Czegoś takiego jednak nie możemy się spodziewać w przewidywalnej przyszłości, więc polska inicjatywa w tym zakresie jest wyłącznie pustym gestem.

Jak wiele czasu potrzebują oba narody, by przepracować kwestię Wołynia?

Tego nikt nie wie. Biorąc jednak pod uwagę to, co się od ponad dwóch dekad dzieje na Ukrainie, nie nastąpi tam żadne "przepracowanie" tej kwestii. To wyłącznie od Ukraińców zależy, czy i kiedy to się stanie. My nie mamy z tym problemów. Dopóki jednak kolejne ekipy rządzące Ukrainą, system edukacji tego państwa, system prawny, aparat ścigania nie zostaną przestawione na ściganie i osądzanie zbrodniarzy, potępianie ludobójstwa - nie będzie żadnych warunków na jakiekolwiek "pojednanie", czy "przebaczenie". Zresztą kto miałby przebaczać? Ofiary już tego nie zrobią a jaki my mamy tytuł moralny do przebaczania w ich imieniu?

Konieczne są takie działania ze strony polskiej, aby na Ukrainie po prostu wymuszać dążenie do prawdy. Nie ma w tym nic złego i nagannego, wprost przeciwnie. A mamy do czynienia z postawą przeciwną. Obfite dotowanie ukraińskich studentów jest tylko jednym z przykładów...

Bardzo dziękuję za rozmowę.