Podobno wystruganemu z drewna liderowi .Nowoczesnej nieustannie coś rośnie. Każdy kto zna bajkę Collodiego z łatwością domyśli się o co chodzi, bynajmniej nie o sondaże popularności. Te są mu najmniej potrzebne. Taki obiecujący młodzieniec, co wie doskonale każdy człowiek wychowany na dobrej lekturze, potrzebuje przede wszystkim długiego nosa by móc szybko się urządzić, strugając sobie, kosztem innych, coś z niczego. Na przykład domek, albo dwa, oraz inne gadżety, bez których – tak naprawdę - każdy nowoczesny chłopiec nie istnieje.
Tworząc Pinokia, stary mistrz Dżepetto, dobrze wiedział, że zanim stanie się on w pełni dojrzałym mężczyzną, musi popaść w fatalne towarzystwo, aby przejść szkołę życia. Akurat o to nie było trudno, gdyż wokół szewca, który niejednemu uszył już buty, zawsze kręciło się sporo szemranych postaci z atrakcyjnymi, dobrze płatnymi zleceniami ręcznych robótek.
I tak Pinokio, któregoś dnia poznał dwóch światowych ludzi – kulawego na lewą nogę redaktora Lisa i palącego fajki Kota, znanego wielbiciela małpek, którzy postanowili zaprosić go do Frankolandii, gdzie po zasadzeniu kilku złotych monet można zebrać znacznie większy złoty plon.
Ten pomysł jednak tak bardzo spodobał się naszemu Pinokio, że jako wrażliwy chłopiec podzielił się nim z innymi ludźmi.
W ten sposób pod Warszawą powstało miasteczko Wilanów, którego większość mieszkańców zwraca się dzisiaj do opatrzności. Rychło okazało, ze szemrani znajomi Dżepetta chcą od przyjaciół Pinokia dużo więcej złotych monet niż ci zasadzili w wilanowskich polach. Dzisiaj tych drugich spotkać można w pikiecie pod pałacem samego prezydenta, posądzanego przez złoczyńców z otoczenia Dżepetta o deptanie Konstytucji.
Być może są to nawet te same osoby, których Pinokio - tym razem w roli polityka - wysyła na ulicę, rzekomo w obronie demokracji, z namowy starego szewca, kulawego Lisa i palącego Kota.
Stary Dżepetto, również wystrugany w poprzedniej dekadzie z tego samego drewna, bardzo lęka się o los Pinokia i samej Republiki. W starej bajce, która napisana została przez Collodiego, mowa jest tym, że Pinokio któregoś dnia straci nogi. Co będzie jeśli Dżepetta zabraknie wówczas na świecie i nie znajdzie się nikt, kto obstaluje młodzieńcowi nowe?
Jedyna nadzieja, że Pinokio przejrzy w porę na oczy i odegra się na złoczyńcach z otoczenia starego szewca i może nawet odgryzie nogępalącemu Kotu, albo przytnie ogon kłamliwemu Lisowi.
Bajki wszak mają na ogół dobre zakończenia.
Art Leśnodorski/http://www.fronda.pl/blogi/arturlesnodorski,1542.html