40-letnia Jenny Bone  z Leighton Buzzard cierpi na niezwykle rzadką chorobę autoimmunologiczną, tzw. zespół Guillaina-Barrégo, która prowadzi do paraliżu, a nawet śmierci pacjenta.

„Godzinę po przyjęciu na oddział, serce Jenny zatrzymało się. Lekarze podłączyli ją do respiratora i wprowadzili w stan śpiączki. Kilka dni później jeden z nich przyszedł porozmawiać z mężem kobiety. – Byłam w pełni świadoma. Słyszałam jak lekarz pyta mojego męża, czy mają mnie odłączyć od aparatury podtrzymującej. Mówił: Bądźmy realistami, żona ma uszkodzony mózg. Nie wybudzi się– wyznaje 40-latka. – Powiedział, że nie wie, jak długo żona była pozbawiona tlenu i że mam zastanowić się nad odłączeniem aparatury. Odpowiedziałem, że to za wcześnie. Minęło zaledwie kilka dni! – wspomina mąż Jenny” - relacjonuje Fakt.pl.

Na szczęściej jednak któryś z lekarzy trafił na skierowanie Bone i przeczytał wstępną diagnozę jej lekarza rodzinnego. Wtedy kobiecie poddano odpowiednie leki, a gdy jej stan zaczął się poprawiać. Wybudzono ją ze śpiączki. Początkowo Janny nie była w stanie chodzić więc poruszała się na wózku. Dzięki intensywnej rehabilitacji odzyskała sprawność.

Przez nieuwagę lekarzy mogła stracić życie, dlatego postanowiła pozwać szpital do sądu. Niedługo odbędzie się pierwsza rozprawa.

Sab/Fakt.pl