W wirtualnym świecie rekordy popularności biją facebookowe strony typu „lajk za lajk” gromadzące nawet 24 tysiące i więcej fanów. Każdy może być sławny przez swoje pięć minut. Akceptacja zdobyta za wszelką cenę choć jest płomienna i krótka, przyprawia o istny zawrót głowy. Zastanawiamy się czasem, jak sprostać współczesnym wymogom bycia cool, oryginalnym i trendy. Niektórzy podejmują desperackie kroki, aby utrzymać się na powierzchni mainstreamingu propagowanego przez media.

Epatowanie kontrowersją na dobre zagościło w naszym życiu publicznym. Michał Witkowski, autor gejowskiej powieści „Lubiewo”, wystąpił ostatnio  jako Miss Gizzy na festiwalu Fashion Week w Łodzi. Essesmańskie symbole na damskim kapelusiku miały przynieść tak bardzo poszukiwane sławę i zainteresowanie zebranej publiczności. Nikt nie zwrócił uwagi celebrycie na niestosowność kreacji. Jak śpiewał Jerzy Stuhr „Śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej, ale nie oto chodzi, jak co komu wychodzi”.

W programie „Ugotowani” Michał Witkowski przywdział opaskę ze znakiem Polski Walczącej w charakterze modnego gadżetu. Bohaterska, okupiona krwią walka Polaków przeciw hitlerowskiemu najeźdźcy została sprowadzona do poziomu kiczowatej ozdoby. Zaprezentowana z rewiowym szalem boa towarzyszyła podczas lansu w programie kulinarnym. Na szczęście prowadzący program Filip Chajzer zareagował szybko i zdecydowanie wobec jawnej profanacji narodowego symbolu. We współczesnej rzeczywistości łatwiej być kimś extra i cool niż zwykłym zjadaczem chleba odbieranym szablonowo jako zaściankowy i nudny.

Zwyczajność jest natomiast domeną wielkich. W ciszy i codziennym heroizmie prostego życia wyrasta świętość, do której wszyscy jesteśmy powołani. Weźmy na przykład życiorysy świętych Siostry Teresy od Dzieciątka Jezus i Siostry Faustyny. Prostota, skromność, niemalże przezroczystość w oczach innych. Życie wypełnione ciężką, codzienną pracą. Nikt nie zwracał na nie uwagi, nikt ich nie znał, a dokonały rzeczy wielkich. Bądźmy sobą, nie bójmy się określenia „zwyczajny”, „prosty”, „ciemnogród”. Nie potrzeba do szczęścia blasku fleszy, setek lajków i tysięcy znajomych na FB. Zdjęć z luksusowych wakacji w renomowanych, zagranicznych kurortach. Warto zatrzymać się na chwilę w szybkim nurcie życia, gdzie liczy się tylko to, co spektakularne i wyolbrzymiane. Małe może być piękne. A swoją historię posiada każdy przydrożny kwiat.

W wielkomiejskiej przestrzeni Warszawy znajdujemy możliwość wyciszenia podczas mszy sprawowanych przez Monastyczne Wspólnoty Jerozolimskie przy ul. Łazienkowskiej 14. Eucharystia, modlitwy medytacyjne, oficja w dżungli stołecznego miasta przyciągają rzesze chętnych. Z odzyskaną harmonią duchową wracamy w pełni sił do codzienności i zwyczajności, które są naszym szczęściem i przywilejem. Już się nie boimy i nie szukamy zapełnienia wewnętrznej pustki bez Boga.

Anna Kryszczuk