W poniedziałek rano w jednym z warszawskich hoteli agresywny mężczyzna zaczepił byłego prezydenta, Lecha Wałęsę. Konieczna była interwencja ochroniarzy Wałęsy. 

O zdarzeniu poinformował serwis Onet.pl. Kiedy były prezydent wracał do pokoju z hotelowej restauracji, podszedł do niego mężczyzna krzyczący "Bolek". Ochroniarze pierwszego przywódcy "Solidarności" zatrzymali agresora. 

Ucierpiał Adam Domiński, szef instytutu imienia byłego prezydenta. Po incydencie przy windzie, Domiński odprowadził Wałęsę do pokoju a sam zjechał na dół, aby zrobić zdjęcie napastnikowi.

"Powiedziałem mu, że zgłoszę go na policję za agresję słowną wobec prezydenta. Poszedłem też do ochrony hotelu i poprosiłem ich o interwencję. Mówiłem, że ten mężczyzna jest agresywny wobec klienta ich hotelu"-relacjonuje szef Instytutu im. Lecha Wałęsy w rozmowie z Onetem. Domiński wspomina również, że mężczyzna dwukrotnie popchnął go w obecności ochrony hotelu. Sprawca uciekł, kiedy współpracownik Lecha Wałęsy zaczął dzwonić na policję. 

"Ja za nim poszedłem, on zaczął uciekać. Kawałek za nim pobiegłem. Dogoniłem go. On się odwrócił i uderzył mnie pięścią w twarz"-mówi Adrian Domiński. Jak dodaje, sprawę zgłosił policji, ponadto przekazał zdjęcie, które zrobił sprawcy napaści na byłego prezydenta. 

yenn/Onet.pl, Fronda.pl