Kiedyś pisarka i poetka, dziś- pewnego rodzaju komunistyczna celebrytka, a nade wszystko wdowa po (jeszcze) generale Kiszczaku zabrała głos w sprawie dekomunizacji w Polsce.

Reporterka Polsat News odwiedziła panią Marię Teresę Kiszczak, by zapytać o zapowiedź odebrania jej małżonkowi oraz Wojciechowi Jaruzelskiemu stopni generalskich.

"To jest krzywda. To jest mszczenie się, jakiś rodzaj zemsty nie wiadomo za co"- odpowiedziała wdowa po jednym z architektów stanu wojennego.

Jeszcze-generałowa została zapytana również o ustawę dezubekizacyjną. Po jej odpowiedzi wielu widzów zapewne przetarło oczy ze zdumienia, gdyż Kiszczak zaczęła zastanawiać się, jak utrzyma dom na Mazurach.

"Ja mam jeden dom, drugi dom na Mazurach, poza tym dzieci, mój syn nie pracuje, mam też obowiązki w stosunku do wnuków"- Czyli z wyjątkiem dwóch domów, wdowa po Kiszczaku może być dokładnie w takiej samej sytuacji jak wielu polskich emerytów, którzy jednak nie cieszyli się przez lata takimi przywilejami, jak wdowa po Kiszczaku i jej podobni.

"Nie sądzę, żeby to się stało. Myślę, że ten polski naród otrząśnie się z tego amoku, bo to jest amok nienawiści, wielkie zło"- Maria Kiszczak wyraziła jednocześnie nadzieję, że do uchwalenia ustawy nie dojdzie.

W opinii wdowy, Czesław Kiszczak nadal jest bohaterem.

"Bóg zapłaci ci za krzywdy, które niegodny Polak ci uczynił"– mówiła Maria Kiszczak podczas pogrzebu męża. Również w rozmowie z Polsat News w rocznicę stanu wojennego generałowa podkreślała, że Kiszczak w 1981 r. uchronił naród od wojny domowej.

kbk/Polsat News, Fakt.pl, Fronda.pl