Sama kreacja SLD-owskiej nowej twarzy jest żenująca. Unikająca zadawania niewygodnych pytań i odsyłająca „do swojego credo” kandydatka z Rybnika, która przedstawiła w sobotę swój program wyborczy, rozczarowała.

Kandydatka lewicy ustawiła się jako przedstawicielka niezależna i anty-establishmentowa. Jest to naturalnie kreacja fałszywa, zwłaszcza w ustach kogoś, kto swą karierę zawdzięcza wyłącznie koneksjom towarzyskim.

Jej wystąpienie musiało utwierdzić słuchających o braku doświadczenia politycznego Magdaleny Ogórek. Banałów, podsuwanych zapewne przez samego Leszka Millera, trudno było słuchać ze spokojem.

Szczególnie tych, które miały ustawiać kandydatkę SLD jako przyszłego zwierzchnika polskich sił zbrojnych. Zarówno Kreml, jak i Państwo Islamskie nie będą raczej drżały z przerażenia mając przed sobą takiego dowódcę.

Trudno merytorycznie odnieść się do poszczególnych kwestii programowych, napisanych przez spin-doktorów lewicy, o których sama zainteresowana pewnie nie ma bladego pojęcia. Małpowanie sloganu Baracka Obamy „tak, możemy” brzmiało nieautentycznie.  

Można śmiało powiedzieć, że to jedna z najsłabszych kandydatur od lat. Nie sądzę, aby znalazło się 100 tys. naiwnych, którzy dadzą się nabrać pokrzykującej z mównicy farbowanej blondynce…

Tomasz Teluk