Prezydenci Stanów Zjednoczonych wspierają swojego następcę, zakładają fundacje, na arenie międzynarodowej działają na rzecz swojej ojczyzny. Tak starał się rozumieć służbę dla państwa np. Lech Wałęsa, który zyskał przez taką postawę zyskał szacunek np. w wielu kręgach w USA.

 

Zupełnie inną drogą poszedł Aleksander Kwaśniewski, który stał się lobbystą do wynajęcia. Wraz z byłym kanclerzem Gerhardem Schroederem (ten z kolei stał się otwartym rzecznikiem interesów Kremla), „doradzał” przez wiele lat prezydentowi Kazachstanu Nursułtanowi Nazarbajewowi. O sprawie pisze niemiecki tygodnik „Der Spiegel”.

 

Tylko w pierwszym kwartale 2011 r. Kwaśniewski miał zarobić 75 tys. euro. Jego roczna gaża mogła więc wynosić nawet 300 tys. euro. Schroeder zarabiał 400 tys. euro rocznie. Współpraca mogła trwać nawet dwa lata. Jak piszą niemieccy dziennikarze „bardzo rzadko udaje się zobaczyć lobbing w tak czystej postaci”.

 

Nazarbajewowi zależało, aby poprawić międzynarodowy wizerunek kraju, uznawanego za dyktaturę. Do tego celu jedna z wiedeńskich kancelarii miała pozyskiwać europejskich polityków najwyższego szczebla. Wśród członków „Klubu przyjaciół Kazachstanu” miał być także były prezydent Polski.

 

Prezydentowi Kazachstanu zarzuca się bezwzględną walkę z przeciwnikami politycznymi i duszenie opozycji. Nazarbajew rządzi Kazachstanem nieprzerwanie od rozpadu ZSRR w 1991 r. W tym roku został wybrany na kolejną kadencję.

 

TT