1. Wczoraj uroczyście w Pałacu Prezydenckim prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o obniżeniu wieku emerytalnego, wcześniej przyjętą przez Sejm i Senat, głównie głosami posłów i senatorów Prawa i Sprawiedliwości.

W uroczystości wzięli udział minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, a także przewodniczący Związku Zawodowego „Solidarność” Piotr Duda, który wcześniej w wywiadzie telewizyjnym bardzo mocno podkreślił, że podpisanie tej ustawy to wielki dzień dla wszystkich pracowników.

W ten sposób po 4 latach realizacji tzw. reformy Donalda Tuska, polegającej na podwyższeniu wieku emerytalnego dla kobiet o 7 lat i dla mężczyzn o 2 lata (a dla kobiet pracujących w rolnictwie odpowiednio o 12 i 7 lat), wracamy do stanu z roku 2012.

2. Przypomnijmy tylko, że pod koniec lipca tego roku, Rada Ministrów przyjęła jednogłośnie stanowisko, w którym poparła obniżenie wieku emerytalnego bez żadnych dodatkowych warunków, co oznaczało, że rząd pozytywnie zaopiniował projekt ustawy przygotowany przez prezydenta.

W tej sytuacji nic już nie stało na przeszkodzie, aby prezydencki projekt ustawy w tej sprawie został przyjęty przez Parlament, przy czym jak zaznaczono wtedy w opinii rządu, powinna ona wejść w życie od 1 października 2017 roku.

Nie ulega, bowiem wątpliwości, że przesunięcie w czasie wejścia tej ustawy w życie wynika z jednej strony z konieczności zapewnienia możliwości jej sfinansowania (do tego czasu wyraźnie powinny wzrosnąć dochody budżetowe z uszczelnienia systemu podatkowego), a z drugiej z konieczności przygotowania poważnych zmian w systemie informatycznym ZUS pozwalającym na bezkolizyjne przeprowadzenie tej skomplikowanej operacji).

3. Jednocześnie ministerstwo finansów oszacowało wtedy skutki finansowe wariantu prostego obniżenia wieku emerytalnego i według resortu będzie to kosztowało 8,6 mld zł w roku 2017 (gdyby ustawa obowiązywała od 1 stycznia, teraz już wiemy, że będzie obowiązywała tylko przez trzy miesiące 2017 roku), 10,2 mld zł w roku 2018 i 11,9 mld zł w roku, 2019 przy czym tego rodzaju dodatkowe koszty zostaną poniesione przez system ubezpieczeniowy wtedy, jeżeli wszyscy uprawnieni do przejścia na emeryturę z tego skorzystają.

W rzeczywistości część uprawnionych z tego rozwiązania nie skorzysta, będzie chciało pracować dalej, ponieważ ich bieżące wynagrodzenia będą wyraźnie wyższe od spodziewanej emerytury, więc dodatkowe obciążenia budżetowe powinny być dużo niższe.

Niezależnie jednak od tego, jakie będą ostateczne dodatkowe obciążenia dla systemu ubezpieczeń społecznych, jak widać rząd Prawa i Sprawiedliwości realizując zobowiązania wyborcze swoje i prezydenta Andrzeja Dudy, postępuje racjonalnie rozkładając je w czasie i jednocześnie dokonuje uszczelnień w systemie podatkowym.

To uszczelnianie już przynosi dobre skutki, wpływy podatkowe za 11 miesięcy tego roku są wyraźnie wyższe od tych z analogicznego okresu roku ubiegłego (o blisko 13 mld zł), a zapewne po wprowadzeniu kolejnych zmian w zakresie podatku VAT w 2017 roku, wydajność podatkowa będzie jeszcze wyższa.

4. Obecna opozycja a więc parlamentarzyści Platformy i Nowoczesnej na każdym etapie prac nad tym projektem byli mu przeciwni, co więcej w debacie wielokrotnie używali argumentu, że jeżeli w przyszłości będą rządzić, znowu podwyższą wiek emerytalny do 67 lat dla kobiet i mężczyzn.

Obniżenie wieku emerytalnego było wręcz sztandarowym zobowiązaniem zarówno w kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy jak i kampanii parlamentarnej Prawa i Sprawiedliwości i jego realizacja była wręcz oczywistością, natomiast jej przesunięcie na ostatni kwartał przyszłego roku świadczy o odpowiedzialności obecnej większości parlamentarnej, które dostosowuje realizację swego programu wyborczego do możliwości budżetowych.

Obniżenie wieku emerytalnego, podwyżka płacy minimalnej etatowej do 2 tys. zł miesięcznie i 13 zł za godzinę przy innych formach zatrudnienia od 1 stycznia 2017 roku, głębokie zamiany w kodeksie pracy, klauzule propracownicze w ustawie o zamówieniach publicznych to pakiet rozwiązań poprawiających sytuację pracowników najemnych i dlatego szef Solidarności nazwał wczorajszy dzień, wielkim dniem pracowników.

Zbigniew Kuźmiuk