W tych dniach opinię publiczną bulwersuje powrót do wykonywania obowiązków prezesa Najwyższej Izby Kontroli (NIK) Krzysztofa Kwiatkowskiego (przed objęciem tej funkcji prominentnego polityka Platformy), który po opublikowaniu w mediach nagrań jego rozmów telefonicznych w których „ustawiał” konkursy na stanowiska dyrektorskie zarówno w centrali jak i jej oddziałach wojewódzkich (w Łodzi i Rzeszowie - w tym przypadku razem z posłem PSL-u Janem Burym), najpierw na kilka tygodni się sam zawiesił, a teraz dosyć niespodziewanie się odwiesił.

Zrobił to tuż po tym jak do Sejmu wpłynął wniosek o uchyleniu mu immunitetu przygotowany przez prokuraturę w Katowicach, który jak twierdzi sam zainteresowany, ma charakter głównie publicystyczny.

Tuż po powrocie prezes Kwiatkowski zwolnił rzecznika prasowego NIK Pawła Biedziaka (kiedyś rzecznika Policji), który ponoć miał go namawiać do podania się do dymisji, jako jedynego sensownego wyjścia z tej sytuacji.

Prezes Kwiatkowski nie tylko nie zamierza się podawać do dymisji ale jak sam stwierdził będzie nadzorował ważne kontrole prowadzone przez NIK i piętnował łamanie prawa w kontrolowanych instytucjach publicznych.

Natomiast zwykli inspektorzy NIK narzekają, że teraz kontrole przez nich prowadzone, są co najmniej utrudnione, bo pracownicy kontrolowanych instytucji, co i rusz przypominają im, że najpierw to powinni zaprowadzić porządki u siebie.

Jakiś czas temu, głośna była sprawa kolejnego nominata Platformy - Marka Belki, powołanego na stanowisko prezesa Narodowego Banku Polskiego wtedy jeszcze przez pełniącego obowiązki prezydenta marszałka Bronisława Komorowskiego.

Przypomnijmy tylko, że z rozmów upublicznionych przez tygodnik „Wprost” w połowie 2014 roku (Sienkiewicz-Belka), wynikało wyraźnie, że rządząca Platforma posunęła się do traktowania niezależnego NBP, jako instytucji dysponującej zasobami finansowymi, po które można sięgnąć w trudnych momentach rządzenia.

Niestety pozwolił na to prezes NBP Marek Belka, który mimo swojego PZPR-owskiego rodowodu, uchodził w momencie jego nominacji na to stanowisko (po śmierci Sławomira Skrzypka w katastrofie pod Smoleńskiem), za apolitycznego fachowca.

Wypowiedzi Marka Belki opublikowane przez tygodnik „Wprost”, dyskwalifikowały go już wtedy nie tylko jako prezesa niezależnego banku centralnego ale także jako człowieka, który o konstytucyjnym organie jakim jest RPP i zasiadających w ludziach wyraża się w bardzo nieparlamentarny sposób.

Domagał się on także dymisji konstytucyjnego ministra finansów Jacka Rostowskiego i zmian w ustawach regulujących działalność NBP, a w zamian deklarował finansowanie długu publicznego poprzez skup obligacji skarbowych na rynku wtórnym, aby tylko nie dopuścić głównej partii opozycyjnej do władzy.

Deal zawarty pomiędzy Belką i Sienkiewiczem omawiany w tej rozmowie prawie w całości został zrealizowany, natomiast w konsekwencji afery taśmowej szef NBP utracił kontrolę nad Radą Polityki Pieniężnej, organem którego jest przewodniczącym.

Wówczas to ekonomiści cytowani przez agencję Bloomberg i ci z zagranicy i z Polski jak jeden mąż twierdzili, że prezes Belka tuż po ujawnieniu tej afery powinien sam zrezygnować ze stanowiska albo też powinni mu to skutecznie zasugerować ci, którzy na jego powołanie się zgodzili, a więc większość sejmowa Platformy i PSL-u i wnioskujący do Sejmu o jego powołanie prezydent Komorowski.

Nic takiego się nie stało, Belka jest dalej prezesem ponoć niezależnego NBP i jak wszystko na to wskazuje, dotrwa do końca swej kadencji czyli maja 2016 roku.

Platforma także w ostatnich miesiącach swojego rządzenia, próbuje zmienić skład kolejnej niezależnej instytucji czyli Trybunału Konstytucyjnego.

W tym celu znowelizowała ustawę i do końca kadencji Sejmu chce wybrać aż 5 nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego (a więc 1/3 składu), mimo, że kadencja dotychczasowych ciągle jeszcze trwa.

Ale i ta niezależna instytucja ma być zależna od Platformy, co będzie szczególnie cenne jak ta partia po wyborach straci władzę.

Platforma nie tylko źle rządzi, spychając najważniejsze sprawy gospodarcze i społeczne pod przysłowiowy dywan, nie tylko uczyniła z poszczególnych resortów „partyjne folwarki” ale także jak się okazuje „rozkłada” niezależne instytucje, które są przecież podstawą funkcjonowania państwa.

NIK w którego wiarygodność uderzył swoimi działaniami prezes Kwiatkowski, NBP- bank centralny, który w politykę wplątał prezes Marek Belka, wreszcie próba upolitycznienia rzutem na taśmę składu Trybunału Konstytucyjnego, to niestety bardzo mocne przykłady niszczenia najważniejszych instytucji w państwie.

Zbigniew Kuźmiuk