Ksiądz-skandalista, który podczas mszy świętej (sic) wyznał wiernym, że jest gejem, sączy dziś homoseksualną propagandę w uszy... Polaków. Portal ,,Wirtualna Polska'' opublikował wywiad z Amerykaninem ks. Gregorym Greitenem, kapłanem z parafii św. Bernadetty w archidiecezji Milwaukee w USA, , który w grudniu ubiegłego roku powiedział: ,,Jestem Greg. Jestem rzymsko-katolickim księdzem. I - tak - jestem gejem!''.

Opisał potem wszystko na łamach ,,National Catholic Reporter'', przepraszając ,,społeczność LGBT'' za działa ,,swojej społeczności wiary''. Nie ubolewał nad brzemieniem, z którym się zmaga, przedstawiając wszystko jako rzecz niemal normalną. Co więcej kapłan miał wsparcie swojego arcybiskupa, którego poinformował wcześniej o planie dokonania tzw. ,,coming outu''.


Co ciekawe, ks. Gregory to... w połowie Polak. Jak powiedział w rozmowie z ,,WP'', jego matka ,,miała na nazwisko Matuszak, tak więc w mojej rodzinie jest wiele polskiej historii''.


Niestety, ks. Greiten idzie ramie w ramię z częścią gejowskiego lobby, które zgodnie z założeniami liberalnej rewolucji seksualnej 1968 roku uważa naukę Kościoła za szkodliwy przeżytek. Kapłan kytykuje nauczanie Kościoła: pytany przez dziennikarza ,,WP'', czy ,,negatywne reakcje'' na homoseksualizm nie biorą się stąd, że Kościół naucza iż homoseksualizm jest ,,nieuporządkowany i grzeszy'', odparł: ,,Tak, absolutnie''. Wyjaśnił wprawdzie dla ścisłości, że ,,według oficjalnej nauki Kościoła sama orientacja nie jest grzechem. Grzechem jest jej uleganie' - ale jednak pozostaje jasne wrażenie dystansowania się księdza-geja od kościelnego nauczania.


Przy tym wszystkim kapłan twierdzi, że... nie wspiera homo-loby. ,, Kościół byłby szczęśliwy, gdybym nadal udawał, brał udział w tym przedstawieniu. Ale ja tak nie mogę. Ja chcę tylko żyć w szczerości. A jeśli to pomaga innym, zmienia ich życie i zmienia historię, to świetnie. Ale nie uważam się za kogoś, kto realizuje "gejowską agendę". Nie to było moim celem'' - mówi. I jak zapewnia, księży-gejów jest mnóstwo i czas zacząć o tym mówić.

Głównym usprawiedliwieniem dla ks. Greitena są oczywiście słynne słowa papieża Franciszka: ,,Kim jestem, by osądzać?'', które stały się już dawno swoistym wytrychem używanym przez postępackie środowiska dla lansowania całkowitego wywrócenia katolickiej nauki o seksualności.

A my przypominamy, że zaczął o tym mówić między innymi Benedykt XVI - zakazując przyjmowania homoseksualistów do seminariów. I na tym dyskusja się kończy.

mod/wp.pl, fronda.pl