Dobrowolna kapitulacja cywilizacji

Po tym, co dzisiaj zamierzam napisać w felietonie, zapewne przez wielu zostanę okrzyknięty ksenofobem, nieczułym na ludzką tragedię konserwatystą, przeciwnikiem otwartego na świata i miłosiernego papieża Franciszka, nieznającym lub zmieniającym nauczanie Jezusa i Kościoła etc. Katalog rzucanych pod moim adresem określeń proszę sobie dowolnie zwiększać włącznie z intensywnością ujawnianych emocji - pisze ks. Jacek Świątek.

Powiem krótko: jestem przeciw przyjmowaniu fali imigracyjnej do Europy, a szczególnie do Polski. Nie oznacza to, że w ogóle jestem przeciwnikiem przemieszczania się ludzi bądź udzielania schronienia osobom, które we własnym kraju nie mają możliwości bezpiecznego życia z powodu swoich przekonań, wyznawanej religii czy też koloru skóry. Ale to już inna bajka. Jestem przeciwko dziwnemu amokowi niektórych środowisk europejskich osiągających spełnienie w nawoływaniu do otwierania granic i domostw wszystkim, którzy postanowili przepłynąć wpław Morze Śródziemne, przedrzeć się z Serbii na Węgry czy też sforsować w Bułgarii modre fale Dunaju. Przypuszczalnie ci wszyscy dziwnie podnieceni przyjmowaniem uchodźców i „uchodźców” moi europejscy pobratymcy nie osiągają spełnienia w innych dziedzinach, dlatego pozostał im ten jeden sposób. Mój sprzeciw jest (niestety) rozumowy, logiczny i wyrachowany. Tak, nie boję się tego powiedzieć, bo w ostatnim czasie nawet sfera wiary (pomijając już naukę i życie polityczne) nacechowana jest emocjami i „poruszeniami serca”, a nie racjonalnością. Jeśli mówię o kapitulacji cywilizacji, to również i w tym sensie, że w coraz większym obszarze naszego życia odchodzimy o tego, co stworzyło Europę, a mianowicie od rozumu. A teraz po krótce postaram się przedstawić swoje argumenty.

Niech prawo zawsze prawo znaczy

Każdy z nas, gdy zaprasza kogokolwiek do własnego domu, ma nadzieję, że gość będzie szanował ustanowiony przez nas porządek. Owszem, zdarza się, że przymykamy oko na małe gafy i nietakty, tłumacząc je zwykłą ludzką nieporadnością. Jeśli jednak zaproszony przez nas człowiek chciałby zmieniać wszystko, wówczas pokażemy mu drzwi, a przy całkowicie namolnym intruzie wezwiemy policję. Co to jednak ma wspólnego z falą imigracyjną? Otóż wielu z nas pamięta wydarzenia na wyspie Kos czy Lesbos, a także na budapesztańskim dworcu. Wspólnym czynnikiem łączącym wszystkie te miejsca nie jest ani gwałtowność wystąpień uchodźców, ani też ich determinacja w dążeniu do Niemiec. Cechą wspólną było zanegowanie europejskiego prawa. Ledwo przestąpili próg europejskiego domu, a od razu stwierdzili, że prawa przestrzegać nie będą, To my i nasze urządzenia społeczne mają się do ich oczekiwań i pragnień dostosować. Regulacje prawne w strefie Schengen, ujednolicające m.in. prawo azylowe, wymagają od uchodźców rejestracji oraz otrzymania azylu w miejscu przekroczenia granicy. Dopiero wówczas będą mogli swobodnie poruszać się po całej strefie. Tymczasem to, co działo się chociażby na Węgrzech, gdzie „uchodźcy” nie chcieli poddać się procedurze rejestracji i siłowo zamierzali pokonać drogę do Germanii, wskazuje dokładnie, że mają w nosie nasze ustalenia prawne. Oglądając w przekazach medialnych odrzucanie przez nich nawet żywności, którą dostarczali im Madziarowie, zrozumiałem to dość jasno. Jeśli jednak już w progach odmawiają uznania regulacji prawnych, to co będzie później? Czy przypominacie sobie Państwo wyrok jednego z sądów niemieckich, który oświadczył, że pewien muzułmanin mieszkający w Niemczech nie poniesie kary za bicie żony, bo jest to kulturowo uwarunkowane w jego tradycji? Wielu krzyczy dzisiaj, że wystarczy inkulturacja, tak jak na dawnych ziemiach Rzeczpospolitej. Tylko czy można mówić o inkulturacji, gdy nie ma szacunku dla regulacji prawnych? Dawni obywatele Polski uznawali prawa naszego kraju i dlatego żyli w nim bezpiecznie, a my z nimi. Tu zostało to już na samym początku zanegowane. W przypadku dzisiejszej imigracji mamy do czynienia z ludźmi być może zdesperowanymi, ale jednak świadomie łamiącymi prawo i zapowiadającymi dalsze jego łamanie. Dlatego jestem przeciw.

Jak żyć, w co wierzyć, co jeść, dzięki pani już wiem

Drugim powodem, dla którego jestem przeciwny przyjmowaniu całej rzeszy imigrantów, są po prostu przekłamania medialne mające wzbudzić w nas litość i poczucie wstydu za „krzywdę i śmierć”. Wielu pamięta obraz martwego dziecka, trzyletniego chłopczyka, znalezionego na tureckim wybrzeżu. Dla licznych medialnych „ałtorytetów” stał się on doskonałym powodem do biczowania opinii publicznej. Bo przecież to zamknięta Europa ponosi odpowiedzialność za jego śmierć. Tymczasem z wypowiedzi ciotki owego chłopca (na co dzień mieszkającej w Kanadzie) okazało się, że przyczyną jego śmierci nie były prześladowania czy ubóstwo, ale zwykła głupota jego ojca. Tatuś wpadł na pomysł, że jego siostra z Kanady sfinansuje mu… wstawienie sztucznych zębów. Ponieważ nie można było przesłać pieniędzy na ten jakże ważny dla wolności i godnego życia zabieg, tatuś i ciocia postanowili, że przedostanie się on z rodziną w uchodźczej fali do Europy, w Hamburgu odbierze pieniądze i wreszcie spełni się życiowo. W morskich falach zginęła jego żona i dzieci, a on teraz powrócił w rodzinne strony, by medialnie odprawiać żałobę i stać się pierwszym bezzębnym medialnym celebrytą. Bo media pieją swoje. Co ciekawe, w tłumie przewalającym się przez serbsko-węgierską granicę 25% stanowią obywatele… Kosowa i Albanii, a więc jak najbardziej wolnych krajów, którym nie zagraża Państwo Islamskie. W medialnych ustawkach widzimy wychudzone dzieci i zabiedzone kobiety, a już nie zobaczymy rosłych mężczyzn, którzy swoim pociechom zabraniają wziąć chleb od Węgra i wyrzucają dostarczaną żywność na tory kolejowe. Dlatego uważam, że w całej sprawie dominuje kłamstwo, obliczone na medialną sprzedaż i chwilowy wzrost publiki. Dlatego ponownie jestem przeciw.

A może coś więcej?

Na koniec argument trzeci. W internecie można znaleźć doskonale udokumentowane przenikanie żołnierzy Państwa Islamskiego w tłumie imigrantów. I to nie jednej osoby, ale całych zorganizowanych grup. Nad tym nikt już nie ma kontroli, a nawiedzone wolnościowo panienki austriackie wydrapią oczy wszystkim, którzy cokolwiek o tym wspomną. Jeśli już dzisiaj w Londynie całe dzielnice są wręcz zamknięte przed niewierzącymi w Proroka, jeśli w Kolonii w Niemczech krążą patrole szariatowe, jeśli pod Florencją istnieje całe miasto rządzone prawem koranicznym, jeśli w katolickich szkołach w Anglii chrześcijańskie uczennice są wyzywane i napastowane przez swoich muzułmańskich kolegów (mowa o dzieciach w wieku 7 --10 lat), to co będzie po przybyciu blisko miliona uchodźców? Dlatego jestem przeciw po trzykroć. Bo uznaję, że miłosierdzie nie może oznaczać zwykłej głupoty.

KS. JACEK WŁ. ŚWIĄTEK

Echo Katolickie 37/2015