Tomasz Wandas, Fronda.pl: Czy katolicy mogą bawić się podczas Sylwestra? Jak w ogóle najlepiej przeżyć rozpoczęcie Nowego Roku?

 ks. dr hab. Stanisław Wronka:  Oczywiście, katolicy mogą bawić się i cieszyć w ostatni dzień roku kalendarzowego, bo uczestniczą jak inni w toczącej się historii, zasiadają przy stole życia. Koniec roku uzmysławia im, że mogli z tego stołu korzystać przez minione dwanaście miesięcy i że z nowym rokiem otwiera się przed nimi kolejny etap kosztowania bogactw świata. Zabawy sylwestrowe przy dobrze zastawionym stole, muzyce i tańcach wyrażają radość życia w gronie rodziny i przyjaciół. Zawsze jednak trzeba pamiętać, aby zabawa nie przerodziła się w pijaństwo wyłączające rozum i wolę człowieka, które decydują o jego godności.

Nie może przy okazji zabawy zabraknąć refleksji nad minionym rokiem: jak go wykorzystaliśmy, czym go wypełniliśmy ‒ dobrem, które ubogaciło nas i innych, czy też złem, które wszystkich zubożyło, czy wykorzystaliśmy wszystkie możliwości, aby pomnażać dobro, ile okazji ku temu zmarnowaliśmy? Nie można też nie wybiegać myślą naprzód, nie tylko pytając trwożliwie, jaki będzie nowy rok, co nam przyniesie, ale zastanawiając się, co ze swej strony możemy uczynić, aby ten rok był jeszcze lepszy niż poprzedni.

Najlepiej przeprowadzić taką refleksję przed Bogiem, który jest Panem i Dawcą czasu. Wypada podziękować Mu za ten dar, przeprosić za chwile zmarnowane, prosić o mądrość i siłę, aby kolejny rok lepiej wykorzystać i przy jego końcu mieć satysfakcję z uzyskanych owoców. Można to uczynić, uczestnicząc w nabożeństwach dziękczynno-przebłagalnych organizowanych w kościołach w ostatni dzień roku i we Mszy św. w Nowy Rok, kiedy czcimy Bożą Rodzicielkę Maryję i modlimy się o pokój na świecie. Niektórzy w ogóle rezygnują z zabawy i przeżywają przełom starego i nowego roku w skupieniu i ciszy. Człowiek najsensowniej wykorzystuje czas, gdy odnosi go do Boga, Stwórcy i Odkupiciela, gdy od Niego przyjmuje ten dar i przed Nim się z niego rozlicza. Bóg mobilizuje go i pomaga mu mądrze wykorzystać każdą godzinę, bez popadania w nerwowość czy lenistwo. „Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem: Jest czas […] płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów” (Koh 3,1.4). Można by dodać: Jest czas pracy i czas zabawy.

 Czy w Biblii jest pośrednia mowa bądź bezpośrednia, dająca do zrozumienia, że jakakolwiek zabawa Bogu się po prostu nie podoba?

W Piśmie Świętym nie ma za wiele tekstów na temat zabaw, częste są jednak wezwania do radości i wzmianki o ucztach. Czymś codziennym były zabawy dzieci na placach i ulicach (por. Za 8,5). Inscenizowały sobie orszaki weselne i pogrzebowe (por. Mt 11,16-17; Łk 7,32), grały w kości, warcaby czy szachy, miały do dyspozycji lalki i figurki zwierząt. Również starsi mogli się rozerwać przy pomocy gier umysłowych, sportowych czy planszowych. Spotkania przy stole z muzyką i tańcami wyróżniały szare i pracowite dni. Miały one miejsce przy okazji zaślubin czy narodzin dziecka, zebrania plonów czy uroczystości religijnych. Gromadziły członków rodziny, danej społeczności czy rzeszy pielgrzymów. Ojciec syna marnotrawnego wyprawił sutą ucztę z muzyką i tańcami na znak radości, że jego syn się odnalazł (por. Łk 15,23-25). Pan Jezus uczestniczył w wystawnych ucztach przygotowywanych na Jego cześć (por. Łk 7,36; 19,5-7; J 12,1-2).

 Jednak bogacz, który dzień w dzień świetnie się bawił, zostaje potępiony, bo nie dostrzegł biednego Łazarza, który pragnął nasycić się odpadkami z jego stołu (por. Łk 16,19-26). Nie można bawić się beztrosko, gdy obok znajdują się ludzie cierpiący i potrzebujący. Raczej trzeba umieć cieszyć się z cieszącymi i płakać z płaczącymi (por. Rz 12,15). Wypada zachować choćby minimum empatii i solidarności z drugimi. Podobnie negatywnie zostaje oceniony bogacz z przypowieści, który nagromadził sobie wielkie dobra na długie lata i teraz odpoczywa, je, pije i używa (por. Łk 12,16-21). Zabawa nie może stać się główną treścią życia, jest nią tworzenie na wzór Boga i Chrystusa, którzy ciągle działają (por. J 5,19-20). Twórcze życie rozwija człowieka i przynosi mu największą radość.

Zabawa nie może nigdy przerodzić się w hulanki i pijatyki, rozpustę i wyuzdanie, kłótnię i zazdrość (por. Rz 13,13). Takie zachowanie jest niegodne człowieka i tym bardziej chrześcijanina. Trzeba zachować umiar w jedzeniu i piciu oraz trzeźwość w myśleniu i postępowaniu. Korzystanie z przyjemności bez żadnych hamulców obraca przyjemność w gorycz, zaciemnia obraz Boży w człowieku, degraduje go do istoty bezrozumnej, sieje spustoszenie.

I czy świętowanie Nowego Roku w ogóle nie jest świętem u korzeni pogańskim? Czy po prostu są to imieniny Sylwestra, czyli święto chrześcijańskie?

 Ludzie od najdawniejszych czasów liczyli dni, miesiące i lata i obchodzili Nowy Rok, zwykle na wiosnę lub jesienią. Zwracali się do swoich bóstw i prosili o pomyślność. Izraelici obchodzili Nowy Rok najpierw w połowie marca (pierwszy dzień miesiąca nisan), a potem w połowie września (pierwszy dzień miesiąca tiszri). Jesienne obchody Nowego Roku obwieszczał dźwięk rogu baraniego, a dziesiątego dnia przeżywano Dzień Przebłagania. Hindusi świętują Nowy Rok 26 października, natomiast Chińczycy ‒ między końcem stycznia i końcem lutego. Początek nowego roku na dzień 1 stycznia wyznaczył w roku 46 przed Chr. Juliusz Cezar, rzymski wódz, polityk i pisarz (101-44), ponieważ od 153 roku przed Chr. konsulowie przejmowali władzę w Rzymie na jeden rok właśnie w tym dniu. Wcześniej Rzymianie rozpoczynali rok 1 marca. Cezar dokonał reformy kalendarza przy pomocy aleksandryjskiego astronoma Sosygenesa. Kalendarzem juliańskim posługiwała się większość krajów europejskich do 1582 roku, kiedy papież Grzegorz XIII wprowadził kalendarz gregoriański używany dzisiaj powszechnie. Prawosławni pozostali przy kalendarzu juliańskim, w którym Nowy Rok wypada według naszej rachuby 14 stycznia.

            Datę 1 stycznia przejęli chrześcijanie i upowszechnili ją w Europie i potem na innych kontynentach. Wokół Nowego Roku zaczęli też od IV wieku świętować tajemnicę Wcielenia Syna Bożego. Uroczystość Bożego Narodzenia obchodzili 25 grudnia, w dniu przesilenia zimowego, aby zaznaczyć, że Chrystus jest Wschodzącym Słońcem przełamującym ciemności świata. Świętowanie przedłużali 6 stycznia, wspominając Objawienie się Pana w czasie wizyty mędrców ze Wschodu i chrztu w Jordanie. Narodziny Chrystusa oznaczały dla Jego wyznawców, a dzisiaj dla wszystkich ludzi, początek nowej ery. Związanie tych niezwykłych narodzin z Nowym Rokiem dobrze oddawało nowość, która Chrystus wnosi w nasz świat. Chrześcijańskie obchody Nowego Roku nawiązują w pewien sposób do obchodów w judaizmie. Dzień ten ma charakter radosny, natomiast liturgia ostatniego dnia roku zawiera elementy pokutne za grzechy i zaniedbania. W centrum uroczystości stoi jednak Chrystus ‒ „Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec” (Ap 22,13). Do Niego należy czas i wieczność. On jest punktem stałym w przemijającym świecie. W Nim można złożyć całą nadzieję wobec niepewności jutra. „Będzie tobie Jezus w pracowaniu – pomocą, w trudzeniu – posileniem, w ustawaniu ‒ pokrzepieniem, w rozpaczy – nadzieją, w zachwianiu – podporą, [w] pośliźnieniu się ‒ podjęciem, w smutku – pocieszeniem, w ucisku – wybawieniem, na wojnie – zamkiem, w pogoni ‒ ucieczką, w nocy – strażą, w drodze błędnej – przewodnikiem, w potopie – portem, we wszystkich przygodach – obroną, a na koniec przy śmierci – wieczną zapłatą” (ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Pańskich, 1 stycznia).

 Św. Sylwester, papież w latach 314-335, jest wspominany w liturgii 31 grudnia, ponieważ w tym dniu umarł, czyli narodził się dla nieba. Był pierwszym papieżem, który kierował Kościołem po okresie prześladowań. Za jego czasów zbudowano m.in. bazylikę na Lateranie i na Watykanie oraz odbył się pierwszy sobór w Nicei, który potępił kapłana Ariusza negującego bóstwo Jezusa Chrystusa.

Na co zdaniem Księdza Profesora powinniśmy zwrócić szczególną uwagę w Roku Pańskim 2017?

  Wchodząc w Nowy Rok, powinniśmy uświadomić sobie, że otwierający się czas jest darem i jednocześnie zadaniem. Mamy bowiem nie tylko korzystać biernie z życia, ale także je aktywnie tworzyć, wnosić w nie swój wkład. Trzeba więc dobrze rozpoznać swoje obowiązki i podjąć je z nową energią. Dotyczy to sfery osobistej, rodzinnej, zawodowej, społecznej, kościelnej. Podarowany czas jest szansą na rozwój naszego człowieczeństwa, umocnienie więzi rodzinnych, podniesienie kompetencji zawodowych, jeszcze głębsze włączenie się w sprawy Ojczyzny i Kościoła.

Wobec nierzadko zupełnie odmiennych zdań krążących w rodzinie, narodzie czy Kościele ważne jest słuchanie racji drugiej strony, czerpanie informacji z różnych źródeł, szukanie i przyjmowanie prawdy, bo wiele podziałów wśród nas bierze się z niepełnej informacji, z zamknięcia się na prawdę i sprawiedliwość. Bez otwartości na rzeczowe argumenty nie przezwyciężymy wzajemnej wrogości. Wszystkim więc musi zależeć na dochodzeniu do prawdy i budowaniu na niej wspólnego życia w rodzinach, w Ojczyźnie i Kościele. Z pomocą Bożą możliwy jest prawdziwy pokój, ale staje się on udziałem tylko ludzi dobrej woli. Każdy musi zapytać siebie, czy należy do nich. Jeśli nie, to jego obowiązkiem jest stać się człowiekiem dobrej woli. W sytuacji podzielonego świata to chyba jest pierwszym i najważniejszym zadaniem dla nas wszystkich w nadchodzącym roku.

Bardzo dziękuję za rozmowę.