Marta Brzezińska-Waleszczyk: Dziś mija pierwszy rok pontyfikatu papieża Franciszka. Czy Ojciec Święty zrobił w Kościele zapowiadany raban?

Ks. Robert Skrzypczak: „Raban” to pewien slogan, który stał się popularny po jednej z wypowiedzi papieża Franciszka. Właściwie w Kościele nie ma potrzeby robienia rabanu, bo Kościół ma swoją wewnętrzną dynamikę. Ważne jest tylko to, żeby nie odłączyć się od prawdziwego źródła Kościoła, jakim jest nieustannie działający, osobowy Bóg, który stwarza, zbawia, przychodzi, wprawia wszytko w ruch. W takim sensie, moglibyśmy powiedzieć, że to Bóg wprawia świat w raban, nieustannie go stwarzając, poruszając. To Bóg woła i mówi do każdego człowieka tak, jak do Abrahama, „wyjdź ze swojej ziemi”, ze swojej stagnacji, rutyny, przyzwyczajeń, świętego spokoju. Działając w ten sposób, Bóg inicjuje w naszym życiu coś, co się nazywa wiarą.

Czyli można powiedzieć, że już sam wybór kard. Jorge Bergoglio na Stolicą Piotrową był „rabanem”?

Dokładnie rok temu, 13 marca widzieliśmy przejaw tego „rabanu”. Mogło się komuś wydawać, że po ustąpieniu papieża Benedykta XVI i namnożeniu się wielu problemów w Kościele oraz skoncentrowaniu na nich uwagi mediów, wszystko zastygnie w lawie, stagnacji. Wydawać się mogło, że Kościół jest już w fazie schyłkowej – tak przynajmniej próbowano przedstawić sytuację wygasających już, ledwie bijących źródeł chrześcijaństwa. Mówiono nawet o epoce pochrześcijańskiej. I pojawił się człowiek wyłoniony nagle i niespodziewanie w głosowaniu, pokazujący się na balkonie bazyliki św. Piotra jako nowy papież i tłumaczący, że kardynałowie wybrali się na krańce świata, by wybrać Ojca Świętego. Papież Franciszek nie tylko zaskoczył świat jego wyborem na Stolicę Piotrową, wyborem nowego imienia, bezpośredniością, skracaniem dystansu, sposobem mówienia, działania, ale pokazał sobą nieustanne działanie Pana Boga w Kościele, który powołuje, wyrywa ze stagnacji, stawia człowieka przed, wydawałoby się, niemożliwymi do zrealizowania projektami i w ten sposób się objawia. Franciszek pokazał samym sobą, w jaki sposób Bóg działa w każdym człowieku, że to nie my doświadczamy Pana Boga, ale to Pan Bóg doświadcza nas. On jest Panem historii, wyłania się poprzez fakty naszego życia, niejako idąc za nami, aby nas „dopaść” i objawić się nam. W ten sposób wprawia w ruch i przemienia nasze życie.

A jak zmienił się przez ten rok czasu Kościół w Polsce?

Kościół w Polsce zareagował na wybór papieża Franciszka tak, jak zareagował Kościół katolicki na całym świecie, czyli z pewnym poczuciem ulgi i pozytywnym zaskoczeniem. Franciszek pokazał twarz Kościoła radosnego, radośnie reagującego na obecność i objawianie się Boga. To jest papież wielkiej radości. Osobiście, mnie bardzo porusza to, jak kard. Jorge Bergoglio zmienił się w tym krótkim czasie. Wystarczy spojrzeć na jego zdjęcia jeszcze jako kardynała i już jako wybranego na Stolicę Piotrową. Jaką wielką przemianę osobistą przeżył ten człowiek! Kard. Bergoglio wydawał się ponury, smutny, zawsze czymś zmartwiony, głęboko skoncentrowany. Natomiast papież Franciszek jest radosny, spontaniczny, swobodny, wychodzący poza protokół, schemat. Miesiąc temu miałem okazję rozmawiać z żyjącym do dziś sekretarzem osobistym papieża Jana XXIII, bp Lorisem Capovillą. Powiedział, że widzi dużo analogii między papieżem Franciszkiem a papieżem Janem XXIII, poczynając od tego samego sposobu zaskoczenia, jakim był wybór kardynała w podeszłym wieku. Obaj zostali wybrani mniej więcej w tym samym wieku, są podobni w wewnętrznym dynamizmie, mają jakieś specjalne „połączenie” z Duchem Świętym. Łączy ich też poczucie pewnej misji – Jan XXIII miał przekonanie w sercu, że musi wprowadzić Kościół w ruch, przebudzić poprzez sobór, zaś Franciszek ma poczucie, że musi wprowadzić Kościół w przebudzenie jakim jest, jak on sam nazywa, transformacja, przebudzenie misyjne Kościoła.

To główna misja tego pontyfikatu?

Franciszek wszystko właściwie podporządkowuje jednemu celowi – Kościół ma służyć misji głoszenia Ewangelii, a to wiąże się z wychodzeniem do ludzi, otwartymi kościołami, niezamykaniem się we własnym kręgu, niestosowaniem żadnych taryf cenowych jeśli chodzi o dostęp do sakramentów, otwarciem na ubogich. Franciszek jest człowiekiem bardzo wrażliwym na cierpiących i ubogich ludzi. Trzeba zauważyć, że Ojciec Święty ma trochę ułatwione zadanie – rozpoczął pontyfikat niedługo po Janie Pawle II, który otworzył wiele drzwi i przetarł wiele ścieżek. Ludzie przyjmują z wielką radością to, że nowy papież wchodzi w podobny styl bycia Piotrem w Kościele, jaki zaprezentował Jan Paweł II. A to jest styl papieża chrześcijanina i styl papieża misjonarza. Z jednej strony człowieka, który ma bezpośrednią relację z Chrystusem żywym i zmartwychwstałym, kochający Go, a z drugiej – misjonarza, kochającego człowieka, otwartego na ludzi, papieża do dyspozycji, nieustannie otwartego, Ojca Świętego 24/dobę dla całego świata. Takiego papieża potrzebujemy.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk